Przebiegające w atmosferze sporów i zamachów wybory w Pakistanie stają się jeszcze bardziej gorące za sprawą opóźnienia w podaniu wyników. Komisja Wyborcza zapewnia, że to problemy techniczne, ale przegrywająca w sondażach partia mówi o "spisku".
- Nie ma żadnego spisku ani presji, jeśli chodzi o opóźnienie wyników - oświadczył Babar Yaqoob, sekretarz Komisji Wyborczej Pakistanu. - Opóźnienie jest, ponieważ system przekazywania danych zawiódł - dodał.
Głosy ciągle są liczone, a wstępne nieoficjalne wyniki sugerują, że partia Pakistański Ruch na rzecz Sprawiedliwości (PTI) Imrana Khana prowadzi.
Partia byłego premiera Nawaza Sharifa, Pakistańska Liga Muzułmańska Nawaz PML-N, odrzuca te wyniki podnosząc zarzut fałszowania głosów.
Głosowanie w cieniu przemocy i walk
Wybory powszechne przebiegają w atmosferze przemocy - co najmniej 31 osób zginęło w środę w najkrwawszym z ataków. W mieście Kweta w pobliżu lokalu wyborczego doszło do ataku samobójczego, do którego przyznała się grupa powiązana z tak zwanym Państwem Islamskim.
Wybory parlamentarne w Pakistanie to zażarta rywalizacja między partią krykiecisty Imrana Khana a ugrupowaniem przebywającego w więzieniu byłego premiera Nawaza Sharifa. Żadna ze stron może nie uzyskać zdecydowanej większości.
Ponad 11 tysięcy kandydatów ubiega się o 270 miejsc w Zgromadzeniu Narodowym, izbie niższej parlamentu, oraz o łącznie 577 miejsc w czterech zgromadzeniach prowincji. Głosowanie w sprawie obsadzenia dwóch mandatów w Zgromadzeniu Narodowym i sześciu w zgromadzeniach prowincji przesunięto na później z powodu ataków na kandydatów lub ich dyskwalifikacji.
W sondażach partia Khana, Pakistański Ruch na rzecz Sprawiedliwości (PTI), miała niewielką przewagę nad Pakistańską Ligą Muzułmańska Nawaz (PML-N) byłego premiera, jednak los wyborów rozstrzygnie się najpewniej w najludniejszym stanie Pendżab, gdzie przewagę, według sondaży, ma partia Sharifa.
Na wyborach cieniem położyły się oskarżenia, że w 10 lat po oddaniu władzy cywilnemu rządowi wpływowa armia, skłócona z rządzącą obecnie PML-N, próbuje wpływać na głosowanie na korzyść PTI.
Kraj w trudnej sytuacji
Zwycięzca środowych wyborów będzie musiał zmierzyć się z wieloma poważnymi i palącymi problemami, od panującego w kraju kryzysu gospodarczego i walutowego, przez pogarszające się relacje z USA, po coraz dotkliwsze niedobory wody w całym kraju.
Występujący przeciw korupcji Khan obiecał zwolennikom "islamskie państwo dobrobytu", a swoją populistyczną kampanię przedstawiał jako walkę o obalenie chciwej elity politycznej, która hamuje rozwój kraju. Odpierał zarzuty o otrzymywanie wsparcia od armii, która przez wiele lat rządziła Pakistanem i nadal kontroluje ważne stanowiska w polityce bezpieczeństwa i zagranicznej. Wojsko również zdementowało doniesienia, jakoby próbowało wpływać na wynik wyborów.
Jeśli nawet PTI zdobędzie w wyborach najwięcej głosów, może nie uzyskać większości w Zgromadzeniu Narodowym. Grozi to przedłużającymi się negocjacjami w sprawie sformowania chwiejnej koalicji rządzącej, co z kolei mogłoby pogorszyć problemy pakistańskiej gospodarki. Już teraz mówi się, że kryzys walutowy może zmusić nowy rząd do zwrócenia się o pomoc do MFW po drugi od 2013 roku program pomocowy. PTI nie wykluczyła ubiegania się o wsparcie u Chin.
PML-N starała się przedstawić wybory jako plebiscyt w sprawie pakistańskiej demokracji i w kampanii apelowała o ochronę "świętości głosowania". Partia obiecała wielkie projekty infrastrukturalne, a zwłaszcza budowę dróg i elektrowni.
Wyborców PLM-N zmobilizował powrót do kraju Sharifa, byłego premiera, który przybył do Pakistanu, mimo zaocznego wyroku skazującego w procesie korupcyjnym. Sharif został aresztowany i odwołał się od wyroku, twierdząc, że jest on motywowany politycznie. W kwietniu Sąd Najwyższy Pakistanu wykluczył Sharifa z polityki, zakazując mu do końca życia startowania w wyborach.
W roli języczka u wagi najpewniej wystąpi Pakistańska Partia Ludowa (PPP). Media i obrońcy praw człowieka w Pakistanie skarżyli się na cenzurowanie prasy i ograniczanie swobód.
Autor: mk\mtom / Źródło: PAP