Do podrabiania niemal wszystkiego przez przedsiębiorczych Chińczyków już się przyzwyczailiśmy. Mało kto wie jednak, że producenci z Państwa Środka potrafią podrobić nawet owoce - i wywołać w ten sposób spory skandal...
Wielkie było zdziwienie irańskich konsumentów cytrusów, gdy na owocach tzw. sweetie (krzyżówka pomarańczy i grejpfruta) odnaleźli nalepki z napisem "made in Israel". Takie odkrycie mogło oznaczać dwie rzeczy: albo Iran właśnie zakończył bojkot wszystkiego co izraelskie, albo ktoś sieje ideologiczną dywersję.
I władze - świadome tego, że z Izraelem im się, delikatnie mówiąc, nie układa - postawiły na drugą hipotezę. Centra dystrybucyjne owoców zostały zamknięte i opieczętowane, handlarze wzięci pod lupę służb, a niektórzy oficjele pokusili się nawet o oskarżenie opozycji o prowokację i "cytrusowy spisek".
A to byli Chińczycy...
Prawda okazała się dużo bardziej banalna - i bliższa kieszeni. Wyszło na jaw, że "izraelskie" sweetie przybyły do Iranu z... Chin, kraju gdzie niemal wszystko może być podrobione. - Po pierwsze - to trochę denerwujące, że ktoś używa naszej marki i znaku towarowego bez pozwolenie - mówi BBC Tal Amit, szef izraelskiej izby handlowej zajmującej się owocami.
- A po drugie, bardzo chciałbym, żeby Irańczycy mogli jeść izraelskie owoce produkowane w Izraelu - dodaje Amit, zaznaczając, że z politycznych powodów jest to oczywiście niemożliwe.
Źródło: BBC
Źródło zdjęcia głównego: sxc.hu