Wrócę do kraju, gdy tylko pozwolą mi lekarze - powiedział rosyjski opozycjonista Aleksiej Nawalny, który przebywa w Niemczech na leczeniu po próbie otrucia chemicznym środkiem bojowym. W rozmowie z niezależnym radiem Echo Moskwy ponownie wyraził przekonanie, że za próbą zamachu stoją władze Rosji.
Pytany o to, jak zamierza powrócić do ojczyzny, Aleksiej Nawalny odparł, że kupi bilet na samolot i przyleci do Moskwy. Wyraził wątpliwość, by jego powrót stał się niemożliwy w związku z publikacją portali śledczych na temat domniemanych wykonawców zamachu. - To nie jest mój problem. To jest problem [prezydenta Władimira - przyp. red.] Putina, który wyraźnie nienawidzi mnie i wszystkich ludzi nie zgadzających się na korupcję i uzurpowanie władzy - oświadczył Nawalny.
Opozycjonista, który wypowiadał się dla niezależnego radia Echo Moskwy, ponownie wyraził przekonanie, że prezydent Rosji ma związek z próbą jego otrucia. Ocenił, że jego śmierć miała stać się sygnałem, który Putin zamierzał wysłać ludziom krytykującym jego rządy.
"Z tego powodu wracam do Rosji"
- Jednak tacy ludzie są, jest ich wiele milionów. Teraz, gdy to przestępstwo ujawniono, będzie ich na pewno jeszcze więcej - oświadczył lider antykremlowskiej opozycji.
- Z tego powodu wracam do Rosji, która jest moim krajem i w którym mam dość duże poparcie - wyjaśnił Nawalny. Jak dodał, "ma co robić" w swej ojczyźnie. Nie określił jednak żadnego terminu, w którym planuje powrót. Uzależnił to od opinii lekarzy.
Ustalenia dziennikarskiego śledztwa
Dwa portale śledcze: Bellingcat i Insider w poniedziałek podały do publicznej wiadomości nazwiska funkcjonariuszy rosyjskiej Federalnej Służby Bezpieczeństwa (FSB), którzy - według dziennikarzy - uczestniczyli w próbie zabójstwa Nawalnego. Wśród funkcjonariuszy są eksperci do spraw broni chemicznej i lekarze. "Nasze śledztwo odkryło również dane telekomunikacyjne i transportowe, które mocno sugerują, że sierpniowy zamach na życie Nawalnego został zlecony przez najwyższe kręgi Kremla" - ocenili autorzy dziennikarskiego śledztwa.
We wtorek, dzień po tej publikacji, rzecznik Kremla Dmitrij Pieskow odwołał codzienny telefoniczny briefing dla prasy. Oczekiwano, że padną na nim pytania o ustalenia portali śledczych.
O odwołaniu briefingu Pieskowa poinformowała amerykańska telewizja CNN. Media zachodnie i rosyjskie media niezależne uważają, że podany powód - doroczna konferencja Putina, zaplanowana na 17 grudnia - jest tylko pretekstem.
Otruty nowiczokiem
W sierpniu Nawalny stracił przytomność na pokładzie samolotu lecącego z Tomska na Syberii do Moskwy. Po awaryjnym lądowaniu został hospitalizowany w Omsku. Później na prośbę rodziny został przewieziony na leczenie do Berlina. Władze Niemiec uznały, że próbowano go otruć wysokotoksycznym środkiem typu nowiczok, opracowanym jeszcze w czasach ZSRR.
W listopadzie antykremlowski opozycjonista złożył do sądu w Moskwie pozew przeciw rzecznikowi Kremla Dmitrijowi Pieskowowi dotyczący zniesławienia. Powodem są słowa rzecznika Putina o tym, jakoby Nawalny otrzymywał instrukcje od specjalistów z CIA.
Kreml zaprasza Nawalnego do Rosji
W niemieckim szpitalu Nawalny był leczony przez miesiąc, na oddziale intensywnej terapii spędził trzy tygodnie. Był podłączony do respiratora i wprowadzony w stan śpiączki farmakologicznej. Został z niej wybudzony 7 września. Później niemieccy lekarze przekazali, że stan zdrowia Nawalnego poprawił się do tego stopnia, że jego leczenie może zostać zakończone. Ostrzegali jednak, że "długoterminowe konsekwencje ciężkiego otrucia można będzie ocenić w późniejszym czasie".
Wcześniej władze na Kremlu podały, że z "zadowoleniem przyjęto informację, iż Nawalny wraca do zdrowia" oraz że "może on wrócić do Rosji, jeśli zechce, jak każdy inny obywatel".
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: Shutterstock