Aleksandr Łukaszenka pojedzie na szczyt inaugurujący Partnerstwo Wschodnie, który na początku maja odbędzie się w Pradze. Europejscy politycy - choć sami zaproszenie wystosowali - to jego przyjęciem przez Łukaszenkę zachwyceni nie są. Jeśli wierzyć białoruskim mediom - ręki mu nie podadzą.
O planach podróży białoruskiego przywódcy poinformował w środę szef dyplomacji Siarhiej Martynau w czasie swej wizyty na Łotwie.
Nie ma osób zatrzymanych za poglądy polityczne. (...)są ludzie o szczególnych poglądach, których zatrzymano za konkretne wykroczenia przeciw prawu Siarhiej Martynau
- Zaproszenie zostało mu przekazane w mojej obecności. Przyjął je. Skład delegacji jest ustalany - oświadczył Martynau.
Partnerstwo Wschodnie to unijna inicjatywa, przyjętą m.in. z inicjatywy Polski. Przewiduje zacieśnienie stosunków między Unią Europejską a jej wschodnimi sąsiadami. Białoruś została zaproszona współpracy obok Armenii, Azerbejdżanu, Gruzji, Mołdawii i Ukrainy.
Wraz zapowiedzią podróży prezydenta minister Martynau zapewnił, że na Białorusi nie ma więźniów politycznych. - Nie ma osób zatrzymanych za poglądy polityczne - oznajmił. Dodał jednak, że "są ludzie o szczególnych poglądach, których zatrzymano za konkretne wykroczenia przeciw prawu".
Ręki nie podadzą
Tymczasem białoruskie media cytują europejskich polityków, którzy zaproszenie Łukaszenki do Pragi oceniają jednoznacznie - jako błąd. W wielu komentarzach podkreślano, że zaproszenie do Pragi miało być tylko gestem, a sam prezydent powinien zrozumieć, że nie jest mile widziany na europejskich salonach.
Podobnego zdania są liderzy opozycji. Twierdzą oni, że Aleksander Łukaszenka nie rozumie delikatnych gestów europejskiej dyplomacji. Ich zdaniem, wyjazd do Pragi stanie się dla niego doskonałym sposobem na rozkręcenie machiny propagandowej. Według opozycjonistów, prezydent będzie chciał pokazać Białorusinom, że Unia Europejska posypała głowę popiołem i zrozumiała, iż należy współpracować z białoruskimi władzami.
Od dawna nie był w Europie
Łukaszenka przez długi czas oskarżany był o łamanie podstawowych praw człowieka. Stąd też jego przydomek - "Ostatni dyktator Europy".
Bialoruski prezydent jeszcze do ubiegłego roku nie mógł podróżować po krajach Unii Europejskiej. Jego ostatnia oficjalna wizyta na Zachodzie to podróż do Francji w roku 1995. Od tamtego czasu prezydent Białorusi uczestniczył tylko w sesjach ONZ w Nowym Jorku i odwiedził z wizytami nieoficjalnymi kilka państw europejskich.
Unia Europejska wznowiła polityczne kontakty z Białorusią jesienią ubiegłego roku. Bruksela swoją decyzję argumentowała postępem w procesie demokratyzacji kraju. Kolejny krok w stronę lepszych dwustronnych kontaktów podjęto w marcu. Unia zadecydowała o zawieszeniu na kolejne dziewięć miesięcy sankcji wizowych wobec niektórych przedstawicieli władz, w tym zakazu podróży dla samego Łukaszenki.
Źródło: PAP, IAR
Źródło zdjęcia głównego: Archiwum TVN24