W Brukseli coraz częściej mówi się o szkodliwym działaniu oleju palmowego, a to mobilizuje jego wytwórców. Na Sumatrze, na której wycina się lasy równikowe, handel olejem przynosi miliardy dolarów. To ważny element gospodarki Indonezji. Materiał "Polska i Świat" TVN24.
Z perspektywy lotu ptaka ekspert, patrząc na las palmowy, dostrzeże tysiące dolarów, które rosną na drzewach i które trzeba strącić, a następnie zebrać.
- To nic trudnego. Nie trzeba mieć dużo siły, tylko wiedzieć, jak się zabrać do pracy - mówi Jakub, który na plantacji oleju palmowego na indonezyjskiej Sumatrze pracuje od 18 lat. Z tego, co zarobi, utrzymuje swoje dwie córki i żonę. Owoce czerwonej palmy pakuje na naczepy, a jego koledzy zawożą je do młyna.
- Nasza przyszłość to olej palmowy, którego używa się nie tylko do produkcji pożywienia i produktów chemicznych, ale przede wszystkim do produkcji energii - wyjaśnia Tofan Mahdi ze Stowarzyszenia Producentów Oleju Palmowego w Indonezji.
Reporter TVN24 Jacek Tacik na Sumatrę poleciał na zaproszenie indonezyjskiego rządu, który próbuje przekonać świat, że uprawa palm olejowych jest ekologiczna i nie przyczynia się do degradacji środowiska.
- W Indonezji obowiązuje całkowity zakaz wypalania lasów pod uprawę oleju palmowego. Firmy przyjęły politykę zero wypalania - podkreśla Mahdi.
Indonezja na eksporcie oleju palmowego zarabia każdego roku 23 miliardy dolarów, co stanowi istotny element tamtejszego PKB. Niemal połowa produkcji trafia do Europy.
Import do Europy pod znakiem zapytania
Indonezja, która już jest największym eksporterem oleju palmowego na świecie, może wkrótce zacząć na tym interesie tracić. Pojawiają się plany w Unii Europejskiej, aby zakazać importu tego surowca.
Francuzi, a za nimi Norwegowie uznali, że olej palmowy nie jest biopaliwem i zostanie wycofany z rynku paliw. Taką samą decyzję podjął Parlament Europejski, a teraz będzie o tym decydować Komisja Europejska.
- Biodiesel produkowany z olejów roślinnych ma wyższe emisje niż zwykły olej napędowy, a do tego powoduje wylesienie i osuszanie torfowisk - wskazuje Cristina Mestre z organizacji Transport & Environment.
Bruksela oskarża także indonezyjski rząd o wypalanie lasów równikowych, a co za tym idzie śmierć orangutanów.
- To, że orangutany tracą domy, to dramat. Ale to, że my jako ludzkość tracimy lasy deszczowe, które są jednym z kilku naszych niewielu marginesów bezpieczeństwa? W dobie zmiany klimatycznej nie możemy pozwolić sobie na ich utratę. To jest interes, który powinien łączyć nas wszystkich - ocenia Katarzyna Jagiełło z Greenpeace Polska.
Indonezyjskie firmy tłumaczą, że zdjęcia ukazujące wypalanie lasów równikowych to już przeszłość. - Może znajdziecie plantacje, na których nadal wypala się lasy, ale jest to nielegalne i za to nakłada się bardzo bolesne, wysokie kary finansowe - podkreśla Tofan Mahdi.
- Sytuacja nie jest wcale lepsza. Wciąż różne firmy mają swoje interesy i nie jest im po drodze z ochroną środowiska - zauważa Cristina Mestre.
Dla właścicieli plantacji olej palmowy to żyła złota, dlatego próbują do niego wszystkich przekonać.
Autor: tmw/adso / Źródło: tvn24