Pierwsze prawybory w tegorocznym wyścigu do Białego Domu zakończyły się sensacyjnymi zwycięstwami kandydatów nie popieranych przez partyjny establishment: Baracka Obamy z Partii Demokratycznej i Mike'a Huckabee w Partii Republikańskiej.
Obama zdobył 38 procent głosów, zdecydowanie pozostawiając w tyle byłego senatora i kandydata na wiceprezydenta w wyborach w 2004 r., Johna Edwardsa, który otrzymał 30 procent głosów. Faworyzowana przez elity Demokratów senator z Nowego Jorku, Hillary Clinton, poniosła dotkliwą porażkę, zajmując dopiero trzecie miejsce z 29 procentami głosów.
Amerykanie chcą zmian O zwycięstwie Obamy zdecydowało poparcie młodych wyborców w Iowa, którzy niespodziewanie licznie uczestniczyli w prawyborach - ogólna frekwencja była kilkakrotnie wyższa niż cztery lata temu. Czarnoskóry senator prowadził kampanię pod hasłem bliżej nieokreślonej "zmiany" w USA, ustawiając byłą First Lady w roli obrończyni status quo.
U Republikanów Huckabee
Jeszcze większą przewagę nad rywalami uzyskał w Partii Republikańskiej Mike Huckabee, były gubernator stanu Arkansas i w przeszłości pastor, mocno popierany przez protestanckich fundamentalistów. Zdobył on 34 procent głosów, pokonując byłego gubernatora Masachussets, Mitta Romney'a, który uzyskał 25 procent głosów, oraz senatora Johna McCaina i byłego senatora i aktora Freda Thompsona (obaj po 13 procent głosów). Niedawny faworyt republikanów, były burmistrz Nowego Jorku, Rudy Giuliani, otrzymał zaledwie 9 procent głosów i zajął 5 miejsce.
Jak grać żeby wygrać Prawybory w Iowa odbywały się w skomplikowanym - zwłaszcza w Partii Demokratycznej - systemie tzw. caucuses, czyli lokalnych zebrań sąsiedzkich, na których wyrażano poparcie dla poszczególnych kandydatów.
Porażka Romney'a - który zdaniem wielu ekspertów miał największe szanse na nominację prezydencką w Partii Republikańskiej (GOP) - była tym bardziej znacząca, że dysponuje on kilkakrotnie większymi funduszami na kampanię wyborczą niż Huckabee. W Iowa wydał na propagandowe spoty telewizyjne sześć razy więcej niż on i liczył tam na zwycięstwo.
Huckabee - w zgodnej opinii - wygrał jako kandydat budzący większe zaufanie i sympatię. Jest znakomitym mówcą, którego komunikatywność, dowcip i urok osobisty porównuje się nawet do prezydenta Reagana. W kampanii w Iowa pomagał mu m.in. popularny aktor filmowy i mistrz wschodnich sztuk walki Chuck Norris. Republikański establishement ma jednak wątpliwości, czy Huckabee miałby szanse na pokonanie w wyborach demokratycznego kandydata.
Były gubernator prowincjonalnego stanu był do niedawna zupełnie nieznany na arenie krajowej - zasłynął głównie tym, że skutecznie schudł o 30 kilo. Wyznaje też bardzo konserwatywne poglądy w takich sprawach, jak aborcja i rozdział kościoła od państwa. W jednej z debat oświadczył, że nie wierzy w prawdziwość teorii ewolucji. Jego zwycięstwo ucieszyło Giulianiego i McCaina, którzy liczą teraz, że mają dodatkową szansę dzięki osłabieniu pozycji Romney'a.
Dlaczego Iowa jest ważna Prawybory w Iowa nie przesądzają ostatecznego wyniku batalii o partyjne nominacje prezydenckie. Wielu polityków, którzy zwyciężali w tym stanie, przegrywało potem wyścig o nominację. Zwycięstwo w Iowa nie jest też wcale "warunkiem" zdobycia prezydentury - Bill Clinton, na przykład, zajął tam dalsze miejsce w 1992 r., podobnie jak jego poprzednik George Bush w kampanii w 1988 r.
Nie ulega jednak wątpliwości, że Iowa, ze względu na swoje pierwszeństwo, ma duże znaczenie psychologiczne i prawybory w tym stanie "wylansowały" wielu polityków. Stało się tak na przykład w 1976 r., gdy wygrał je mało poprzednio znany gubernator stanu Georgia, Jimmy Carter - i w tym samym roku został prezydentem.
Następny etap batalii o nominacje prezydenckie to prawybory w New Hampshire w najbliższy wtorek 8 stycznia. Po Iowa sytuacja jest jeszcze bardziej zawikłana niż przedtem - w obu partiach brak już faworyta. Rywalizacja będzie najprawdopodobniej rozstrzygnięta w "superwtorek" na początku lutego, gdy prawybory odbędą się w ponad 20 stanach.
Po rozgrywce w Iowa z wyścigu wycofali się dwaj kandydaci demokratyczni: senatorowie Chistopher Dodd i Joe Biden, którzy nie uzyskali więcej niż 2 procent poparcia. Wymienia się ich jako dość prawdopodobnych kandydatów na stanowiska - odpowiednio - ministra skarbu i sekretarza skarbu.
Źródło: PAP, tvn24.pl