Dawaj kandydaci do prezydentury we wtorkowych wyborach, Barack Obama i Mitt Romney, omal nie spotkali się w sobotę w małej miejscowości Dubuque, w stanie Iowa, jednym z "niezdecydowanych", które przesądzą o wyniku.
Wczesnym popołudniem Romney, podczas wiecu na miejscowym lotnisku, apelował do swoich zwolenników, aby starali się przekonać swoich przyjaciół popierających Obamę do zmiany stanowiska i przejścia do jego obozu. Obiecywał też, że w razie wygranej, będzie zabiegał o współpracę także polityków z Partii Demokratycznej.
- Chcę abyście wyciągnęli rękę do sąsiada po drugiej stronie ulicy, który umieścił przed swoim domem ten drugi znak [Partii Demokratycznej - red.]. A ja zamierzam w Waszyngtonie wyciągnąć rękę w Waszyngtonie do polityków, którzy pracują dla drugiego kandydata - powiedział republikański kandydat. Na wiecu Romneya było - jak ocenia Reuter - ok. 2 tys. osób.
Idziemy dalej
Sześć godzin później Obama przemawiając do ok. 5 tys. osób zgromadzonych w parku miejskim w Dubuque, przypomniał, że właśnie w Iowa rozpoczął swoją zwycięską kampanię prezydencką w 2007 r.
- Po dwóch latach kampanii i czterech latach prezydentury, wiecie już kim jestem. Możecie się nie zgadzać z każdą decyzją, jaką podjąłem, być może czasami byliście sfrustrowani tempem zmian. ale wiecie, że mówię to co zamierzam zrobić i robię to co mówię - powiedział obecny prezydent.
Dubuque to mało miasto liczące 58 tys. mieszkańców, położone nad rzeką Missisipi.
Bez pomocy
Wcześniej w Ohio, kolejnym "niezdecydowanym" stanie, Obama oskarżał Romneya, że był przeciwny udzieleniu pomocy bankrutującym koncernom samochodowym oraz, że próbował nastraszyć ich pracowników mówiąc im, że Chrysler zamierza jakoby przenieść produkcję do Chin. W Ohio co ósme miejsce pracy znajduje się w przemyśle samochodowym.
Analitycy podkreślają, że decyzja Obamy o przyjściu z pomocą przemysłowi motoryzacyjnemu zjednała mu głosy części białych robotników, którzy w innych częściach kraju przeważnie popierają Romneya. Według ostatniego ogólnokrajowego sondażu Reuters/Ipsos, którego wyniki opublikowano w sobotę, Romney i Obama "idą nadal łeb w łeb" a różnica między nimi znajduje się w granicach błędu statystycznego. 47 proc. ankietowanych deklarowało poparcie dla Obamy a 46 proc. dla Romneya. Jednak Obama ma nieco większą przewagę w większości stanów "niezdecydowanych" (swing states).
Autor: mn\mtom / Źródło: reuters, pap