Nigeryjska komisja wyborcza zdecydowała przełożyć o sześć tygodni zaplanowane na 14 lutego wybory prezydenckie. Jak wskazano, powodem jest brak możliwości zapewnienia bezpieczeństwa przez wojsko, które toczy w północno-wschodnich rejonach Nigerii ciężkie walki z Boko Haram. Celem członków skrajnego ugrupowania jest m.in. utworzenie własnego państwa opartego na zasadach skrajnego islamu i destabilizacja sytuacji w kraju.
Przygotowania do wyborów prezydenckich w największej gospodarce Afryki były od bacznie obserwowane przez cały świat. Coraz bardziej zuchwałe ataki ze strony Boko Haram poza granicami Nigerii pokazują, że skrajna organizacja może stać się poważnym problemem nie tylko dla Abudży, ale i całego regionu.
W samej Nigerii Boko Haram ma przyczółek w północno-wschodniej części kraju, gdzie struktury państwowe działały bardzo słabo lub nie działały wcale. Szacuje się, że pod kontrolą bojowników znajduje się terytorium o powierzchni Belgii.
Zagrożenie ze strony Boko Haram, korupcja, rozwarstwienie społeczne i brak przełożenia dobrych wskaźników gospodarczych na poprawę warunków życia przeciętnych mieszkańców sprawiają, że coraz większą popularność zdobywać zaczął konkurent obecnego prezydenta Goodlucka Jonathana - Muhammadu Buhari. Emerytowany wojskowy rządził już Nigerią twardą ręką w latach 1983-1985. Ostatnie sondaże wskazują, że rywalizacja pomiędzy nimi będzie napięta.
Kto zyska na przełożonych wyborach?
Komisja wyborcza zdecydowała się jednak przełożyć wybory prezydenckie z 14 lutego na 28 marca. Zmieniona została również data wyborów parlamentarnych - zamiast 28 lutego odbędą się 11 kwietnia.
Szef komisji Attahiru Jega wyjaśnił, że wojsko nie będzie mogło zapewnić bezpieczeństwa i patrolować lokali wyborczych, ponieważ skupia się na ofensywie przeciwko Boko Haram na północnym-wschodzie kraju. Jak tłumaczył na sobotniej konferencji prasowej, decyzja zapadła w wyniku zaleceń doradców ds. bezpieczeństwa, którzy twierdzą, że wojsko potrzebuje najbliższych sześciu tygodni na przeprowadzanie "poważnej operacji" przeciwko Boko Haram i w związku z tym nie jest w stanie zagwarantować bezpieczeństwa przy urnach. Dodał, że "ogromnym brakiem odpowiedzialności" byłoby ignorowanie zaleceń doradców i narażanie zdrowia oraz życia obywateli pragnących oddać głos i pracujących przy organizacji wyborów.
- Wiele osób będzie złych i poirytowanych zmianą daty - przyznał szef komisji. - Chcę jednak zapewnić wszystkich Nigeryjczyków: ta decyzja nie została na nas przez nikogo wymuszona - podkreślił.
O przełożenie wyborów apelowało środowisko związane z rządzącym prezydentem Goodluckiem Jonathanem. Całkowicie przeciwny temu rozwiązaniu był natomiast Muhammadu Buhari, mimo że spora część jego elektoratu to mieszkańcy północnych i północno-wschodnich stanów, gdzie przeprowadzanie głosowania jest najtrudniejsze lub w ogóle niemożliwe.
Jak oceniają w rozmowie z Reutersem urzędnicy amerykańskiego wywiadu, Boko Haram liczy obecnie od czterech do sześciu tysięcy najbardziej zaangażowanych członków. Tylko w zeszłym roku w wyniku ataków przeprowadzanych przez organizację zginęło około 10 tys. osób. Wielu Nigeryjczyków musiało opuścić swoje domy z obawy przed islamistami.
Autor: kg//rzw / Źródło: tvn24.pl, Reuters