Niemcy oddają czaszki


Niemcy czynią gest symbolicznego zadośćuczynienia za swoją kolonialną przeszłość. Berlin odda Namibijczykom czaszki 20 wojowników plemienia Herero i Nama, którzy zginęli ponad 100 lat temu w nierównej walce z niemieckimi kolonistami.

Dzisiejsza Namibia była niemiecką kolonią w latach 1884-1919 i jak inni kolonizatorzy tak i przybysze znad Renu musieli w Afryce zmagać się z niepokornymi tubylcami. W Namibii były to ludy Herero i Nama.

W styczniu 1904 roku rdzenni mieszkańcy kolonii zwanej wówczas Niemiecką Afryką Południowo-Zachodnią podnieśli bunt. Początkowo zaskoczeni Niemcy padali ofiarą afrykańskich wojowników w zaskakującej dla Berlina liczbie - co najmniej 123 osadników zginęło. Gdy jednak Niemcy ściągnęli posiłki z metropolii, miejscowi byli bez szans. W bitwie pod Waterbergiem Herero i Nama zostali rozgromieni, a pozostali przy życiu - w tym kobiety i dzieci - musieli uciekać na wschód przez niegościnne tereny pustyni Kalahari.

Ucieczkę przeżyło tylko 15 tys. z 80 tys. ludzi, których współcześnie można by nazwać uchodźcami. Jak zauważa "Der Spiegel", było to wydarzenie, które z pewnością można uznać za jedno z pierwszych ludobójstw XX wieku. Horror Herero i Nama potęgowała polityka niemieckich kolonistów, którą streszczały słowa niemieckiego dowódcy wojskowego na tamtym obszarze, gen. Lothara von Trothy. Generał kazał zabijać każdego Herero, który został w kolonii, bez względu na płeć i wiek. Taki sam los spotkał Nama.

Zostały tysiące czaszek

Czaszki, które zwracają teraz Niemcy Namibijczykom, należały do Herero i Nama, którzy umarli w niemieckich więzieniach. Po śmierci zakonserwowane trafiły do Berlina, gdzie spędziły następne ponad 100 lat. Teraz znajdą się w muzeum w stolicy Namibii, Windhoek, jako widomy znak trudnej przeszłości tego kraju.

W Berlińskim Muzeum Historii Medycyny jest jeszcze ok. 7 tys. czaszek należących do ludzi z całego świata. Niemcy zapowiadają, że i one wrócą do ojczyzn zmarłych.

Źródło: spiegel.de