Kanclerz Niemiec Olaf Scholz swym podejściem do kwestii wsparcia militarnego dla Ukrainy rujnuje reputację niemieckiej polityki - pisze "Frankfurter Allgemeine Zeitung". Według dziennika Niemcy, które zapowiedziały dostawy broni "na dużą skalę", w rzeczywistości dostarczają Ukrainie jedynie bardzo drobny sprzęt wojskowy. "Berliner Zeitung" twierdzi z kolei, że polityką kanclerza poirytowani są koalicjanci SPD - deputowani z FDP i Zielonych. "Bild" zwraca zaś uwagę na chaos, który towarzyszy podjęciu decyzji o wysłaniu do Ukrainy wozów bojowych Marder.
"Najpierw minister obrony (Christine - red.) Lambrecht uznała pięć tysięcy hełmów w styczniu za 'bardzo wyraźny sygnał' wsparcia (dla Ukrainy - red.), nie chcąc oczywiście prowokować Rosji. Potem kanclerz (Olaf - red.) Scholz przez wiele tygodni kręcił głową, gdy pytano go o broń ciężką. Liderowi jego grupy parlamentarnej Rolfowi Muetzenichowi nie podobał się cały militarystyczny wydźwięk dyskusji o wojnie" - przypomina "Frankfurter Allgemeine Zeitung".
Według gazety "dopiero pod koniec kwietnia poinformowali, że jednak będą dostarczać" broń. Na przykład wymieniając czołgi z Polską, której w odpowiedzi na skargę, że jeszcze nic nie dotarło, po kilku tygodniach powiedziano, że "nie mogło to nastąpić za naciśnięciem guzika i że doszło do nieporozumień" - czytamy w komentarzu.
Ponadto obiecano działa przeciwlotnicze Gepard, choć już w lutym mówiono, że nie ma do nich amunicji. "W końcu obiecano aż siedem haubic samobieżnych (...) A właśnie dotarła do nas wiadomość, że od dwóch miesięcy Niemcy nie dostarczają na Ukrainę nawet lekkiego sprzętu, a jedynie 'drobny sprzęt', taki jak granaty i lonty" - twierdzi "FAZ". Czy to jest ta "duża skala", o której mówiła ostatnio rzeczniczka rządu, nie podając żadnych przykładów - pyta dziennik.
Kanclerz Scholz "wielokrotnie powoływał się na złożoną przez siebie przysięgę, że nie dopuści do wyrządzenia szkody narodowi niemieckiemu. Szkodą, której nie zapobiega, jest właśnie utrata reputacji przez niemiecką politykę. Refleksja i rozwaga nie są uważane za cnoty bez powodu. Wykorzystywanie ich jako fasady dla zwlekania jest nieuczciwe" - konkluduje "FAZ".
"Trzy kłamstwa" w sprawie dostaw wozów bojowych
Z kolei "Bild" ocenia, że sprawie wysyłania wozów bojowych Marder do Ukrainy towarzyszy ogromny chaos. Tydzień temu sekretarz stanu Siemtje Moeller (SPD), wypowiadając się w imieniu ministerstwa obrony, przekonywała, że Niemcy nie mogą dostarczyć Marderów z powodu "decyzji podjętej przez NATO" - przypomina "Bild". Dziennik, pytając bezpośrednio w siedzibie NATO, zweryfikował wypowiedź niemieckiej minister jako "kłamstwo".
SPD - partia kanclerza Olafa Scholza i minister obrony Christine Lambrecht - szybko się z tego wycofało, przekonując że chodziło o "uzgodnienie nieformalne" w ramach Sojuszu. "Ale to także nie było prawdą" - podkreśla "Bild", który poprosił o potwierdzenie szefa litewskiego MSZ Gabrieliusa Landsbergisa. Ten stanowczo zaprzeczył, aby podczas spotkań NATO miało być podjęte jakiekolwiek, nawet nieformalne, porozumienie o niedostarczaniu zachodnich czołgów bądź wozów bojowych Ukrainie.
Jak podkreśla dziennik, także brytyjska minister spraw zagranicznych Liz Truss i jej czeski odpowiednik Jan Lipavsky zaprzeczyli po spotkaniu w Pradze w ostatni piątek, jakoby w NATO istniały ustalenia o niedostarczaniu ciężkiej broni na Ukrainę. - Wsparcie militarne dla władz w Kijowie pochodzi od poszczególnych państw, nie jest wynikiem wspólnych ustaleń członków zachodniego sojuszu obronnego - podkreślił Lipavsky.
Wolfgang Hellmich, rzecznik SPD ds. polityki obronnej, chcąc uwiarygodnić narrację swojej partii, stwierdził w czwartek, że parlamentarna komisja obrony została już "w pełni poinformowana w połowie maja" o sprawie. "To było już trzecie kłamstwo w kwestii" Marderów - wylicza "Bild". Szefowa komisji obrony Marie-Agnes Strack-Zimmermann (FDP), podkreśliła, że sprawa ta nie była omawiana na jej forum. Potwierdziła to jej koalicyjna koleżanka Sara Nanni (Zieloni), zasiadająca w tej samej komisji. - Byłam tam i nie było mowy o takim porozumieniu - mówiła.
Jak podkreśla "Bild", całą sytuację komplikuje dodatkowo fakt, że istnieje również spór między kierowanym przez SPD ministerstwem obrony a MSZ, będącym w rękach Zielonych. "Najwyraźniej ani szefostwo Zielonych, ani MSZ nie wiedzieli nic o rzekomym porozumieniu z NATO" - zauważa "Bild".
Nastrój w rządowej koalicji "nie jest dobry"
Na spór między koalicjantami uwagę zwraca także "Berliner Zeitung", komentując, że kwestii postawy kanclerza Scholza wobec Ukrainy deputowani FDP i Zielonych są coraz bardziej sfrustrowani. "Nastrój nie jest dobry" - mówią. Chodzi o dostawy ciężkiej broni, których Urząd Kanclerski uporczywie unika "choć od końca kwietnia istnieje nawet odpowiednia uchwała Bundestagu" - wyjaśnia gazeta. "Jednak Federalna Rada Bezpieczeństwa nie wydała jeszcze pozwolenia na eksport 100 wozów Marder, choć wniosek w tej sprawie jest rozpatrywany od początku marca" - pisze.
- Musimy robić więcej z tego, co postanowiliśmy - powiedział przewodniczący grupy roboczej ds. obrony w grupie parlamentarnej FDP Marcus Faber w wywiadzie dla "Berliner Zeitung", odnosząc się do rezolucji Bundestagu. - Musimy też robić to szybciej - dodał.
Polityk partii Zielonych Anton Hofreiter również nie rozumie taktyki kanclerza. - Mamy wyraźną uchwałę Bundestagu, że Republika Federalna będzie wspierać Ukrainę także w zakresie dostaw broni ciężkiej - powiedział w piątek gazecie "Berliner Zeitung". - Trzeba to teraz wprowadzić w życie. Dotyczy to również zgody na dostawę 100 Marderów - tłumaczył.
Scholz najwyraźniej "lepiej komunikuje swoje poglądy posłom SPD za zamkniętymi drzwiami niż obywatelom" - pisze gazeta. - Empatia nie jest domeną Olafa - mówi jeden z posłów SPD w odpowiedzi na krytykę raczej niechętnego do komunikowania się kanclerza. "Większość członków grupy parlamentarnej jest jednak przeciwna dostawom ciężkiej broni na Ukrainę. Większość z nich uważa, że to dobrze, iż Scholz opóźnia dostawę" - relacjonuje dziennik.
"Przewodniczący komisji spraw zagranicznych Michael Roth, członek SPD, jest obecnie dość osamotniony w swojej grupie parlamentarnej. Wraz z Marie-Agnes Strack-Zimmermann i Antonem Hofreiterem był pierwszym niemieckim parlamentarzystą, który odwiedził Ukrainę - co nie spotkało się z przychylnością jego grupy parlamentarnej" - zauważa "Berliner Zeitung".
"Berliner Zeitung" zwraca uwagę, że "od kanclerza nie słyszy się nic konkretnego. Wciąż wygłasza to samo przemówienie na ten temat, ostatnio na Światowym Forum Ekonomicznym w Davos w tym tygodniu". W swoim wystąpieniu "nie skomentował jednak w ani jednym zdaniu dostaw broni z Niemiec" - zauważa dziennik i podkreśla, że "niezdecydowanie jest oczywiście taktyką".
"Welt am Sonntag": od końca marca rząd nie wysłał prawie żadnej broni
W ciągu ostatnich dziewięciu tygodni rząd Niemiec najwyraźniej ograniczył do minimum swoje wsparcie wojskowe dla Ukrainy. Nie tylko nie ma dostaw broni ciężkiej, ale - pisze gazeta "Welt am Sonntag" - od końca marca Niemcy nie wysłały też prawie żadnej znaczącej broni lekkiej.
Według dokumentów, które poznała gazeta, w okresie od 30 marca do 26 maja na Ukrainę dotarły tylko dwie dostawy broni od rządu niemieckiego. W obu znajdowało się bardzo niewielkie wyposażenie. W połowie maja Niemcy wysłali 3000 min przeciwpancernych i 1600 specjalistycznych min przeciwpancernych.
Miesiąc wcześniej na Ukrainę dotarła inna niemiecka dostawa. Zawierała on jednak m.in. części zamienne do karabinów maszynowych, granaty ręczne, ładunki wybuchowe i miny - informuje "Welt am Sonntag". Według Ukrainy, ostatnia dostawa broni przeciwlotniczej i przeciwpancernej miała miejsce 25 marca, czyli ponad dwa miesiące temu - podaje gazeta.
Deklaracje kanclerza
W sprzeczności z doniesieniami niemieckich mediów stoją słowa kanclerza Scholza, który w wypowiedzi skierowanej do uczestników odbywającego się w niedzielę między innymi w Berlinie telewizyjnego maratonu "Save Ukraine" zaznaczył, że Niemcy wraz z przyjaciółmi i partnerami pomagają zapobiec załamaniu się ukraińskiej gospodarki oraz wysyłają broń, aby pomóc Ukraińcom w obronie kraju.
- Putin nie wygra. Jesteśmy z wami, jesteśmy zjednoczeni. (...) Tworzymy plany powojennej odbudowy Ukrainy - mówił szef niemieckiego rządu.
Za dostarczeniem broni Ukrainie opowiedział się były prezydent kraju Joachim Gauck. - Bez broni aliantów w czasie wojny światowej Europa byłaby pod panowaniem nazistów - powiedział w wywiadzie dla dziennika "Bild".
Według Gaucka Ukrainie należy pozwolić powiedzieć, czego potrzebuje, by przeciwstawić się Rosji. - Jeśli ludzie mówią nam: chcemy walczyć o naszą wolność, ryzykujemy nawet życiem, to nie do nas należy wyjaśnianie im z bezpiecznego miejsca, jak należy postąpić - powiedział były prezydent RFN. - Byłoby to w najwyższym stopniu bezduszne i aroganckie - dodał.
Gauck podkreślił, że "należy również pamiętać o tym, że Ukraińcy bronią wolności i pokoju także w naszej części Europy”. - Tylko sukces Ukrainy powstrzyma (Władimira) Putina przed kolejnymi imperialnymi atakami na sąsiednie kraje europejskie - zauważył.
Niemniej Gauck stwierdził, że politycy muszą kontynuować rozmowy z prezydentem Rosji. - W odpowiedzialnej polityce trzeba rozmawiać także z dyktatorami. Nigdy nie wolno nam wyrzec się dyplomacji - uważa były prezydent. Dodał jednak, że ważne jest, aby negocjować z pozycji siły. Takie podejście "okazało się również właściwe w czasie zimnej wojny" - ocenił Gauck.
Źródło: PAP