Premier Turcji Ahmet Davutoglu zapowiedział w poniedziałek, że Ankara nie pozwoli, by miasto Azaz w północnej Syrii dostało się pod kontrolę kurdyjskiej milicji YPG. Zagroził "najostrzejszą reakcją", gdyby Kurdowie próbowali zbliżyć się do tego miasta.
Rozmawiając z dziennikarzami na pokładzie samolotu w drodze na Ukrainę Davutoglu oświadczył, że bojownicy z YGP (Ludowych Jednostek Obrony) opanowaliby Azaz i leżące dalej na południe miasto Tal Rifaat, gdyby nie interwencja tureckiej artylerii, która ostrzelała ich podczas weekendu.
"Nie dopuścimy do upadku Azaz"
Kurdowie z YPG "zostali wyparci z rejonu Azaz. Jeśli znów tam podejdą, spotkają się z najostrzejszą reakcją. Nie dopuścimy do upadku Azaz" - oświadczył turecki premier. Zagroził, że Turcja sprawi, iż syryjska baza lotnicza Menagh koło Azaz będzie "nie do użytku", jeśli bojownicy YGP nie wycofają się z tamtego rejonu, z którego wyparli syryjskich rebeliantów. Przestrzegł Kurdów z YPG przed zapuszczaniem się na wschód od ich regionu Afrin i na zachód od Eufratu.
Ankara uważa YPG za organizację terrorystyczną z powodu związków z zakazaną w Turcji Partią Pracujących Kurdystanu (PKK). USA, które nie traktują YPG jako organizacji terrorystycznej, udzielają jej wsparcia wojskowego w walce z bojownikami Państwa Islamskiego (IS) w Syrii. Od wielu miesięcy wsparcie to stanowi źródło napięć między Waszyngtonem a Ankarą.
Autor: //gak / Źródło: PAP