Rosyjscy propagandowi blogerzy, relacjonujący przebieg wojny z pierwszej linii frontu, prezentują teraz mniej ocenzurowany obraz. Gdy rosyjska armia ponosi porażki, niegdyś głośni jej zwolennicy demaskują wady i kłamstwa - pisze amerykański dziennik "New York Times".
Gdy rosyjskie wojska pospiesznie wycofywały się z okupowanych terenów na północno-wschodniej Ukrainę, prezydent Władimir Putin hucznie otwierał diabelski młyn w moskiewskim parku.
- Bardzo ważne jest, aby ludzie mogli odpoczywać z przyjaciółmi i rodziną – powiedział.
Czy z Putinem "wszystko w porządku"?
"Kontrast był oszałamiający, nawet dla niektórych najgłośniejszych zwolenników Putina. Podkreśliło to rosnącą przepaść między Kremlem a najgorętszymi kibicami inwazji. Dla nich odwrót Rosji zdawał się potwierdzać ich najgorsze obawy, że wysocy rangą urzędnicy rosyjscy byli tak zaniepokojeni utrzymaniem atmosfery normalności w kraju, iż nie zdołali zaangażować niezbędnego sprzętu i personelu do prowadzenia długiej wojny ze zdeterminowanym przeciwnikiem" - zauważa "New York Times".
Jeden z propagandowych rosyjskich blogerów zapytał po wystąpieniu Putina w czasie hucznych sobotnich obchodów 875. rocznicy założenia Moskwy, czy "wszystko z nim jest w porządku?". "Rosyjska armia nie ma kamer termowizyjnych, kamizelek kuloodpornych, sprzętu rozpoznawczego, bezpiecznej łączności, wystarczającej liczby helikopterów czy apteczek pierwszej pomocy. Pan (Putin - red.) organizuje miliardowe święto? Co z panem jest nie tak? Nie podczas tak straszliwej porażki" - napisał bloger.
Rosnące niezadowolenie
"Oburzenie ze strony rosyjskich 'propagandowych jastrzębi' pokazało, że choć Putinowi udało się wyeliminować prawie całą liberalną i prodemokratyczną opozycję, to nadal istnieje ryzyko niezadowolenia konserwatywnej części spektrum politycznego. Na razie niewiele wskazuje na to, że 'jastrzębie' zwrócą się przeciwko niemu w wyniku udanej kontrofensywy Ukrainy, ale analitycy twierdzą, że ich rosnąca gotowość do publicznej krytyki przywództwa wojskowego wskazuje na rosnące niezadowolenie w rosyjskiej elicie" - zwraca uwagę "New York Times".
W rozmowie telefonicznej z amerykańskim dziennikiem Dmitrij Kuzniec, który analizuję przebieg inwazji zbrojnej na niezależnym rosyjskojęzycznym portalu Meduza, powiedział, że "większość z tych osób (zwolenników inwazji) jest w szoku i nie sądziła, że to się może zdarzyć". - Większość z nich, jak sądzę, jest naprawdę wściekła - stwierdził.
Kreml tradycyjnie przedstawiał porażkę w inny sposób. W sobotę rosyjski resort obrony oznajmił, że Rosja "postanowiła przegrupować wojska w rejonie (uwolnionych) miast Bałaklija i Izium w celu zwiększenia wysiłków na kierunku donieckim i osiągnięcia celów operacji specjalnej dotyczącej wyzwolenia Donbasu".
Diabelski młyn
Dzień przed tak zwanym "przegrupowaniem wojsk" rosyjski resort obrony informował o "podjęciu działań mających na celu wzmocnienie pozycji obronnych w obwodzie charkowskim".
"Władze w Moskwie kontynuowały swój świąteczny weekend, z pokazami fajerwerków i transmisjami w państwowej telewizji, pokazującej setki ludzi ustawiających się w kolejce, aby przejechać się nowym diabelskim młynem o wysokości 140 metrów. Ale w internecie niepowodzenia Rosji były w pełni widoczne, co podkreślało zdumiewającą rolę, jaką prorosyjscy blogerzy wojenni odegrali w kształtowaniu narracji wojennej. Kreml kontroluje czas antenowy telewizji i zablokował dostęp do Instagrama i Facebooka, ale Telegram pozostaje nadal dostępny i wypełniony postami i filmami zarówno od zwolenników, jak i przeciwników wojny" - pisze "New York Times".
Informacje o polu bitwy
Propagandowi blogerzy - jak się okazało - ujawniają znacznie bardziej szczegółowe – i według analityków dokładne – informacje o polu bitwy niż rosyjskie ministerstwo obrony, które, jak twierdzą, nie docenia wroga i ukrywa złe wieści przed opinią publiczną.
Jeden z nich, Jurij Podolaka, który pochodzi z Ukrainy, ale przeniósł się na Krym po jego aneksji w 2014 roku, przekazał w piątek swoim 2,3 mln zwolenników w serwisie Telegram, że jeśli wojsko (rosyjskie) będzie nadal bagatelizować swoje porażki na polu bitwy, Rosjanie "przestaną ufać ministerstwu obrony, a wkrótce całemu rządowi".
W niedzielę portal Meduza poinformował, że po hucznym sobotnim otwarciu dzień później diabelski młyn był już nieczynny. "Odwiedzającym, którzy kupili bilety, zaproponowano przyjście innego dnia lub zwrócenie pieniędzy za bilet" - pisze Meduza.
Służba prasowa "Słońca Moskwy" wyjaśniła dziennikarzom, że diabelski młyn wznowił pracę, ale z ograniczeniami, jak stwierdziła, "postanowiono przekierować przepływ odwiedzających na inne dni, aby zapobiec sytuacjom awaryjnym ze względu na dużą liczbę osób, które chcą nim jeździć".
Źródło: "New York Times", meduza.io
Źródło zdjęcia głównego: kremlin.ru