Najpierw się rozpłakała, potem zadzwoniła do księdza. Amanda Knox o wyroku: to nie fair

Ekstradycja Amandy Knox? "Nigdy nie wrócę tam z własnej woli"
Ekstradycja Amandy Knox? "Nigdy nie wrócę tam z własnej woli"
Reuters TV
Amanda Knox w czasie piątkowego wywiadu dla ABCReuters TV

- Wyrok był dla mnie jak zderzenie z pociągiem - powiedziała o swojej reakcji na wyrok Amanda Knox, która w czwartek została skazana przez włoski sąd na 28,5 roku więzienia za zabicie swojej współlokatorki. Wyznała, że ze zdenerwowania zamiast czekać na telefon swojego pełnomocnika, sama znalazła w internecie transmisję on-line z rozprawy. - Nie mogłam uwierzyć w to, co słyszę - powiedziała.

Amanda Knox usłyszała w czwartek wyrok 28,5 roku więzienia, jej byłego partnera Włocha Raffaele Sollecito skazano na 25 lat. Wyrok dotyczy zabójstwa brytyjskiej studentki Meredith Kercher. Knox wysłuchała wyroku włoskiego sądu w swoim domu w Seattle w Stanach Zjednoczonych, dokąd wróciła po czteroletnim pobycie we włoskim więzieniu, a następnie wyroku uniewinniającym. Zapowiedziała, że nie wróci do Włoch. Szanse na jej ekstradycję (dopiero po uprawomocnieniu się wyroku) są niewielkie. Eksperci przewidują, że stronę włoską, gdyby o to wystąpiła, czeka bardzo długa prawna batalia.

"Jak zderzenie z pociągiem"

W piątek Knox udzieliła wywiadu telewizji ABC. To jej pierwsza wypowiedź w mediach po wyroku. Kilkakrotnie łamał jej się głos.

- Moja pierwsza reakcja: Nie, to nie tak. Muszę zrobić wszystko, co tylko można, żeby to wyjaśnić - powiedziała w wywiadzie dla ABC. - Nie spodziewałam się tego. Oczekiwałam znacznie więcej od włoskiego wymiaru sprawiedliwości. Orzekli już wcześniej, że jestem niewinna.

I dodała: - Nigdy nie wrócę do miejsca, gdzie... Zamierzam walczyć do samego końca. To nie jest w porządku, to nie fair - powiedziała, nawiązując do swojego czteroletniego pobytu we włoskim areszcie.

Knox wspomniała, że w czwartek była umówiona na telefon od pełnomocnika, który miał poinformować ją o wyroku. Wyjaśniła, że "chciała to przeżyć sama" i znalazła w internecie przekaz online z sali sądowej. - Moja cała rodzina była ze mną, ale jestem jedyną osobą, która zna włoski, więc próbowałam słuchać i potem tłumaczyć - wyjaśniła.

Sam wyrok był dla niej "jak zderzenie z pociągiem". Targały nią skrajne emocje, najpierw się rozpłakała. Potem skontaktowała się z księdzem, którego poznała w więzieniu i z którym pozostała w kontakcie.

Ekstradycja

Amanda Knox, zapytana przez dziennikarkę o to, czy jest gotowa na ekstradycję, odpowiedziała, że nie. - Nigdy nie pojadę tam z własnej woli - podkreśliła.

Dodała, że wysłała do swojego prawnika list zaadresowany do rodziny nieżyjącej Meredith Kercher. - Wszystko jest w liście. Chciałam tylko, żeby wiedzieli, że naprawdę rozumiem, że to wszystko jest niezmiernie trudne, że oni także uczestniczą w w tej niekończącej się historii, że wyrok nie jest już dla nich pociechą - wyjaśniła.

Zapytana o pierwszą reakcję po usłyszeniu wyroku dla jej byłego chłopaka, miała powiedzieć: - O mój Boże, Raffaele... On jest taki delikatny. Nie wiem co zrobię, jak go zamkną. To szalone.

Pytałam, czy mogę zadzwonić do mamy

Kilka dni temu Knox udzieliła innego wywiadu - tym razem brytyjskiemu "Guardianowi". Wspominała w nim moment zatrzymania. Powiedziała, że na początku czuła się zagubiona, a jedyna rzecz jakiej pragnęła, to kontakt z mamą.

- Ciągle pytałam, czy mogę zadzwonić do mamy. A oni nieustannie odpowiadali: nie. Przede mną na stole leżał dzwoniący telefon. Nie pozwolili mi go odebrać. Wiedziałam, że dzwoni mama. Wyobrażałam sobie, jak bardzo musi być przerażona. Moja współlokatorka została zamordowana, a ja nie odbieram telefonu. Odchodziłam od zmysłów - powiedziała "Guardianowi" Amanda.

Dziewczyna miała wtedy dwadzieścia lat. W wywiadzie podkreśla, że nie była przygotowana na taki dramat. - Nie umiałam odnaleźć się w tej sytuacji. Nagle zostałam przeniesiona w miejsce, w którym moja mama nie mogła mi pomóc. Nikt nie mógł mi pomóc. I tam spędziłam kolejne cztery lata. Przekonana, że ze mną jest coś nie tak - wspomina.

Amanda Knox „zamarła” słysząc wyrok - 28 i pół roku więzienia za zabójstwo brytyjskiej studentki
Amanda Knox „zamarła” słysząc wyrok - 28 i pół roku więzienia za zabójstwo brytyjskiej studentkiTVN 24

"Wiemy, że kłamiesz"

Podczas procesu z 2009 roku próbowano ustalić chronologię wydarzeń. Amanda w rozmowie z brytyjskim dziennikiem twierdzi, że w tym czasie, nieustannie jej powtarzano: "jeśli nie potrafisz przypomnieć sobie, co stało się pomiędzy godziną 8 i 9, to znaczy, że coś musi być z tobą nie tak. Albo kłamiesz. I my wiemy, że ty kłamiesz".

Dziewczyna nieustannie powtarza, że stała się ofiarą prowokacji. Twierdzi, że śledczy okłamywali ją w nadziei, że przyzna się do winy. - Przekonywali mnie, że Raffaele powiedział, że mnie tam nie było. To niemożliwe, myślałam. I próbowałam nadać sens faktom, które sensu były pozbawione - mówi.

"Psychopatka" uniewinniona

W 2009 roku Amanda Knox została skazana na 26 lat więzienia, a Raffaele Sollecito na 25 lat.

W 2011 roku sąd apelacyjny uchylił jednak ten wyrok i uniewinnił oboje. Wyszli na wolność. Amanda natychmiast wyjechała z Włoch i wróciła do Stanów Zjednoczonych. Uniewinnienie uznano za sensację, która długo była tematem debat w mediach.

- Media przedstawiły mnie jako osobę pozbawioną emocji. Jakbym była psychopatką. Co jest kompletną nieprawdą na mój temat - twierdzi Amanda. Jej przyjaciółka dodaje, że gdy czyta się artykuły dotyczące Amandy, odnosi się wrażenie, że ich bohaterką jest ktoś zupełnie jej obcy, nie Amanda. - Wypowiedzi tych wszystkich anonimowych "przyjaciół", opisujących ją jako dziewczynę, która się nie kontroluje, uprawia grupowy seks, pali marihuanę i pije duże ilości alkoholu, to jakiś absurd. W tym nie ma krzty prawdy - przekonuje przyjaciółka Amandy.

Po ogłoszeniu wyroku uniewinniającego oskarżyciel odwołał się do sądu apelacyjnego i sprawa trafiła do Sądu Najwyższego. Prokurator argumentował, że skazani zostali zbyt pochopnie uniewinnieni. Krytykował forsowaną jego zdaniem przez sąd apelacyjny tezę, że tych dwoje młodych ludzi jest zbyt inteligentnych, żeby mogli dopuścić się morderstwa. Sąd Najwyższy uchylił wyrok uniewinniający i nakazał powtórzenie procesu apelacyjnego.

Sprawiedliwość

- Wszyscy powtarzają, że ta sprawa jest skomplikowana, że nigdy nie dowiemy się prawdy. Ja uważam, że można zobaczyć prawdę, jeśli chce się ją zobaczyć - powiedziała Amanda "Guardianowi" i przyznała, że bardzo boli ją postawa rodziny Meredith - Oni są przekonani, że sprawiedliwość dla mnie jest automatycznie wyrazem niesprawiedliwości wobec Meredith. Nie potrafią żyć z tą myślą - dodała.

Autor: jl,pk/jk / Źródło: The Guardian, ABC News