Ostry spór Arabii Saudyjskiej i Iranu w ostatnich dniach zwiększa ryzyko wybuchu wojny pomiędzy tymi bliskowschodnimi mocarstwami. Również zdaniem szefa polskiego MSZ Witolda Waszczykowskiego otwarty konflikt jest możliwy. W przypadku wojny stanęłyby naprzeciwko siebie dwie diametralnie odmienne siły, których potencjał trudno porównać.
WIĘCEJ W "FAKTACH Z ZAGRANICY" W TVN24 BIZNES I ŚWIAT O GODZ. 20.00
Arabia Saudyjska i Iran rywalizują od ponad trzech dekad, gdy w tym drugim kraju dokonała się rewolucja islamska i nastała teokracja. Oba państwa uznają się za patronów wrogich sobie odłamów islamu, sunnizmu i szyizmu. Zwykła geopolityczna rywalizacja dwóch najsilniejszych państw regionu o wpływy jest więc w tym wypadku podsycana religią.
Ze względu na wzajemną wrogość oba państwa od lat czynią znaczne wysiłki na rzecz wzmocnienia swoich sił zbrojnych. Nie publikują jednak na ten temat wielu informacji. Są znacznie bardziej zamknięte niż np. państwa Zachodu, przez co większość opisujących je liczb jest jedynie przybliżona.
Duże dysproporcje w ludziach i pieniądzach
Najprostsze porównanie potencjału w oparciu o liczbę ludzi pod bronią sugeruje znaczącą przewagę Iranu. Jest to kraj niemal trzy razy ludniejszy (77,5 mln wobec 28,8 mln) i jego siły zbrojne liczą około pół miliona osób. Saudyjskie są natomiast o połowę mniejsze. Królestwo ma pod bronią około 230 tys. ludzi. Ponadto w wypadku wojny Iran mógłby zmobilizować znacznie większe siły niż Arabia Saudyjska. Podczas wojny z Irakiem w latach 80. Irańczycy mieli pod bronią niemal 3 mln ludzi, choć w większości jedynie symbolicznie uzbrojonych. Odwrotnie wypada natomiast porównanie pod względem środków wydawanych na obronność. Tutaj opływająca w petrodolary Arabia Saudyjska ma ogromną przewagę. Roczne saudyjskie wydatki na obronę są szacowane na około 80 mld dolarów, co według części wyliczeń stawia ją nawet ponad Rosją w światowych rankingach. Tak wielkie sumy przeznaczane na obronność są dużym obciążeniem dla państwa, bowiem stanowią około 25 proc. budżetu i 10 proc. całego PKB. Iran jest natomiast znacznie bliższy światowej "normalności". Na swoje wojsko wydaje około 10 mld dolarów (wynik porównywalny z Polską), co stanowi nieco ponad 2,5 proc. PKB. Nie jest to już tak dużym obciążeniem dla budżetu jak w wypadku Arabii Saudyjskiej.
Irańskie słabości
Między innymi dlatego irańskie i saudyjskie siły zbrojne są diametralnie różne. Te pierwsze, choć liczne, są raczej słabo uzbrojone. Na ich stanie odciska się przede wszystkim embargo na dostawy broni ustanowione przez Zachód po rewolucji w 1979 r. i kolejne ustanowione przez ONZ w 2006 r., oraz rozszerzone w 2010 r. wobec rozwijania przez Iran programu jądrowego i rakietowego. Odcięte od światowego przemysłu zbrojeniowego irańskie wojsko musi więc polegać na tym, co dostarczą im lokalne firmy, oraz tym, co uda się po kryjomu kupić z Chin, Korei Północnej czy Rosji. Z wielkim pietyzmem jest też remontowany i utrzymywany w służbie sprzęt zakupiony jeszcze przed rewolucją w 1979 r. W efekcie irańskie wojsko dysponuje bardzo oryginalną mieszanką starego sprzętu produkcji amerykańskiej, nowszych konstrukcji chińskich, północnokoreańskich oraz rosyjskich, wzbogaconych o liczne nielegalne kopie i modyfikacje.
Czysto irańskiego sprzętu jest niewiele i ma on dyskusyjną wartość bojową. Irańskie władze regularnie ogłaszają wielkie osiągnięcia na polu zbrojeń, ale najczęściej są to propagandowe hucpy. Krajowy przemysł zbrojeniowy jest słaby i wobec braku dostępu do światowego rynku irańskie wojsko jest słabo uzbrojone. Braki w uzbrojeniu nadrabia jednak motywacją. Podczas wojny z Irakiem w latach 80. Irańczycy wykazali się wręcz fanatyzmem religijnym, ginąc tysiącami w samobójczych atakach. Wówczas walczyli pod hasłami obrony "świętej rewolucji", teraz walcząc z Saudami ruszyli by do boju pod równie nośnymi hasłami obrony szyizmu i obalenia "skorumpowanych" władców w Rijadzie, bezprawnie "okupujących" święte miasta islamu, Mekkę i Medynę.
Pieniądze nie rozwiązują wszystkich problemów
Na drugim biegunie są mniej licznie, ale nieporównywalnie lepiej uzbrojone siły Saudów. Arabia Saudyjska jest od lat najważniejszym klientem zachodniego przemysłu zbrojeniowego. Rijad wydaje na zakupy nowoczesnego uzbrojenia bajońskie sumy, od lat znajdując się na pierwszej pozycji największych importerów broni. Amerykańskich myśliwców F-15E, których nie kupił prawie nikt ze względu na cenę, Saudowie kupili od razu 84 z uzbrojeniem za łącznie 30 mld dolarów. Zawarciu gigantycznego kontraktu w 2010 r. nie przeszkadzało to, że już trwały dostawy równie nowoczesnych i drogich Eurofighterów w liczbie 72 sztuk.
W efekcie wielkich zakupów zagranicznych saudyjskie wojsko jest najnowocześniejszym i najsilniej uzbrojonym w regionie, nie licząc Izraela. Problem w tym, że Saudowie niemal całkowicie ignorują rozwój własnego przemysłu zbrojeniowego, który jest szczątkowy. W wypadku wojny nie będzie on w stanie w istotny sposób wesprzeć swojego wojska i konieczne byłoby wtedy poleganie na awaryjnych zakupach za granicą.
Istnieją jednak poważne wątpliwości, czy w realnych warunkach bojowych saudyjskie wojsko byłoby w stanie odpowiednio wykorzystać cały ten nowoczesny sprzęt. Zachodnie uzbrojenie wymaga do poprawnej obsługi dobrze wyszkolonych specjalistów, bez których cała skomplikowana maszyneria dająca przewagę nad przeciwnikiem staje się bezużyteczna. Panuje przy tym dość powszechne przekonanie, że z wielu powodów, głównie uwarunkowań kulturowych i politycznych, poziom wyszkolenia saudyjskich żołnierzy jest niewystarczający. Dyskusyjna jest też kwestia morale.
Problemy saudyjskiego wojska widać najlepiej na przykładzie trwającej obecnie interwencji w Jemenie, jak i wcześniejszych prób ingerowania zbrojnego w sytuacje w tym kraju. Za każdym razem Saudowie znacząco górują nad przeciwnikami jakością sprzętu, jednak ich oddziały nie są w stanie pokonać prymitywnie uzbrojonych, lecz bardzo doświadczonych i silnie zmotywowanych partyzantów. Saudyjskie wojsko ponosi przy tym często upokarzające porażki podczas regularnych walk obnażających słabe wyszkolenie i morale.
Karty atutowe
Wynik ewentualnego starcia Irańczyków i Saudyjczyków byłby więc trudny do przewidzenia. Żadna ze stron nie ma wyraźnej przewagi nad przeciwnikiem. Na pewno wojna między nimi charakteryzowałaby się masowym użyciem broni rakietowej i lotnictwa. Irańczycy inwestują w rozwój tej pierwszej znaczne pieniądze i mają duży arsenał rakiet balistycznych krótkiego oraz średniego zasięgu. Na Zachodzie patrzy się na nie głównie jako na zagrożenie dla Izraela oraz Europy, ale faktycznie nadają się one najlepiej do bombardowania Saudów. Ci odpowiadali by natomiast masowym użyciem swojego znacznie lepszego lotnictwa, które najpewniej łatwo pokonałoby irańskie.
Dużą niewiadomą w ewentualnym starciu byłaby broń masowego rażenia. Arabia Saudyjska posiada chińskie rakiety średniego zasięgu, teoretycznie zdolne przenosić głowice jądrowe. Według nieoficjalnych informacji i przecieków Saudowie mogą je uzyskać z Pakistanu, a latem 2015 r. padały wręcz sugestie, że wobec porozumienia mocarstw z Iranem w sprawie jego programu atomowego już o nie poprosili. Arabia Saudyjska miała uzyskać dostęp do pakistańskich głowic w zamian za obfitą pomoc finansową przy ich opracowywaniu w latach 80. oraz 90.
Wydaje się natomiast bardzo wątpliwe, aby Iran zdołał w zupełnej tajemnicy zbudować swoją własną broń jądrową. W wypadku ewentualnego starcia Saudowie w teorii mogliby mieć więc ostateczną kartę przetargową na wypadek porażki swoich sił konwencjonalnych.
Arabia Saudyjska 330 nowoczesnych samolotów 840 samolotów i śmigłowców ogólnie 55 okrętów ok. 8 tysięcy wozów opancerzonych Iran 70 względnie nowoczesnych samolotów 600 samolotów i śmigłowców ogólnie, większość przestarzała ok. 400 okrętów, przy czym większość bardzo małych i z symbolicznym uzbrojeniem ok. 4 tysięcy wozów opancerzonych Potencjał obu państw w podstawowych kategoriach uzbrojenia
Autor: Maciej Kucharczyk//gak / Źródło: tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: Wikipedia (CC BY SA 3.0) | Reza Dehshiri