"Mogą wrócić za kratki, jeśli będą mleć ozorem"


- Te gaduły, które wyszły na wolność i powinny podziękować za to, że tak się z nimi obeszliśmy, mogą wrócić do kolonii karnej. Jak będą mleć ozorami, to tam wrócą - powiedział w sobotę prezydent Białorusi Alaksandr Łukaszenka. Dodał też, że nie ułaskawił opozycjonistów Andreja Sannikaua i Źmiciera Bandarenki pod naciskiem UE, ale ze względu na ich sytuację rodzinną.

- Gdyby nie napisali prośby o ułaskawienie, siedzieliby do tej pory. Ci, którzy tam zostali i nie zwrócili się do prezydenta (o ułaskawienie - red.), będą siedzieć. Oto cały nacisk. Nikt nie będzie na mnie wywierać presji - powiedział Łukaszenka dziennikarzom. Jego wypowiedź cytuje niezależna gazeta internetowa "Biełorusskije Nowosti".

Gdyby jeden nie miał tego malca, a drugi nie zachorował na kręgosłup,(...) być może nie zareagowałbym w ten sposób na ich prośby. Ale pomyślałem: dobrze, niech będą w swoich rodzinach. Jeśli chcą wrócić do kolonii karnej, to niech powiedzą. Wystarczą dwa słowa, dwie godziny. Alaksandr Łukaszenka

Łukaszenka oznajmił, że ułaskawił Sannikaua, który był jego rywalem w wyborach prezydenckich 2010 r., ponieważ ma on małe dziecko (5-letniego syna), a Bandarenkę dlatego, że miał problemy ze zdrowiem.

- Gdyby jeden nie miał tego malca, a drugi nie zachorował na kręgosłup,(...) być może nie zareagowałbym w ten sposób na ich prośby. Ale pomyślałem: dobrze, niech będą w swoich rodzinach - oświadczył.

Prezydent ostrzegł przy tym, że także ułaskawieni mogą znów stracić wolność. - Te gaduły, które wyszły na wolność i powinny podziękować za to, że tak się z nimi obeszliśmy, mogą wrócić do kolonii karnej.(...) Jak będą mleć ozorami, to tam wrócą"- powiedział.

- Jeśli chcą wrócić do kolonii karnej, to niech powiedzą. Wystarczą dwa słowa, dwie godziny - dodał.

Zwolnieni z kolonii karnej

Sannikau i Bandarenka zostali zwolnieni z kolonii karnych w ostatni weekend. We wtorek zorganizowali konferencję prasową, na której Sannikau powiedział m.in., że podpisał prośbę o ułaskawienie do prezydenta, aby zatrzymać prowokacje i naciski, jakim był poddawany w kolonii karnej. - Mogły się ze mną zdarzyć poważne rzeczy, z fizyczną likwidacją włącznie - zaznaczył.

Bandarenka natomiast oświadczył między innymi: - Białoruś jest dzisiaj pokryta siatką obozów i więzień. To niesłychane w XXI wieku. Tysiące ludzi zmarzniętych i głodnych. Podczas mojego pobytu na oddziale medycznym zmarło 12 osób.

Po tej konferencji prasowej państwowa telewizja białoruska nadała materiał przytaczający te wypowiedzi, opatrując je komentarzem: - Chyba chcą wrócić do więzienia.

Zatrzymani za powyborcze protesty

Sannikau odbywał wyrok pięciu lat kolonii karnej o zaostrzonym rygorze w związku z opozycyjną demonstracją w Mińsku w wieczór po wyborach prezydenckich 19 grudnia 2010 roku. Sąd uznał go za winnego organizacji masowych zamieszek. Bandarenka został natomiast skazany za udział w tych protestach na dwa lata kolonii karnej.

Zwolnienia więźniów politycznych na Białorusi domagają się państwa Zachodu. Unia Europejska z tego powodu już dwukrotnie w tym roku - 28 lutego i 23 marca - zaostrzała sankcje przeciwko Białorusi. Decyzję władz białoruskich o uwolnieniu Sannikaua i Bandarenki UE przyjęła z zadowoleniem, ale podkreśliła, że za tym krokiem powinny nastąpić kolejne - zwolnienie wszystkich więźniów politycznych.

Po zaostrzeniu sankcji 28 lutego władze Białorusi zwróciły się do ambasadorów UE i Polski, aby opuścili ten kraj i udali się na konsultacje, oraz wezwały swoich ambasadorów w Brukseli i Warszawie na konsultacje do Mińska. W odpowiedzi wszystkie kraje UE podjęły decyzję o wycofaniu swych ambasadorów z Białorusi. W środę szef MSZ Słowacji Miroslav Lajczak mówił, że ich powrót jest kwestią dni.

Źródło: PAP