"Zdałam sobie sprawę, że jestem w bagażniku samochodu, miałam związane nadgarstki i kostki, zaklejone usta. Znajdowałam się w torbie, była tam tylko mała dziurka, która umożliwiała mi oddychanie". Tak brzmi pierwsza relacja 20-latki, którą we Włoszech najpierw porwał, a później próbował sprzedać handlarzom żywym towarem Polak. Mężczyzna przyznał się do winy.
Do zdarzenia doszło 11 lipca, kiedy brytyjska modelka Chloe Ayling dotarła do studia w Mediolanie, gdzie miała się odbyć jej sesja zdjęciowa. Na miejscu dziewczyna została jednak odurzona za pomocą zastrzyku z ketaminy, silnego środka stosowanego do znieczulenia przedoperacyjnego. Następnie modelkę przetransportowano w torbie na wieś niedaleko Turynu.
Policja: Polak chciał ją sprzedać
Po pewnym czasie nastąpił jednak niespodziewany zwrot akcji. Porywacz postanowił uwolnić swoją ofiarę, ponieważ dowiedział się, że jest ona matką małego dziecka. - Masz dwuletnie dziecko, a nasze zasady wykluczają matki - miał powiedzieć kobiecie. Potem - jak poinformowała policja - skontaktował się z agentem modelki i zażądał za nią okupu w wysokości 270 tysięcy dolarów.
Agent o całym zdarzeniu poinformował policję, która rozpoczęła negocjacje z porywaczem. W efekcie handlarz w zamian za modelkę miał otrzymać 50 tysięcy dolarów, a wymiana miała nastąpić na terenie brytyjskiego konsulatu w Mediolanie. Tam też 18 lipca doszło do zatrzymania porywacza. Włoska policja donosi, że mężczyzna przyznał się do porwania.
"Osoba w czarnych rękawiczkach"
Włoska policja opublikowała zeznania uwolnionej kobiety i w poniedziałek zacytowały je brytyjskie media. Z informacji, jakie przekazała wynika, że w jej uprowadzenie zaangażowanych było co najmniej dwóch mężczyzn.
- Osoba w czarnych rękawiczkach podeszła do mnie od tyłu, przykładając mi do szyi rękę, drugą ręką zakryła mi usta. Druga osoba w czarnej kominiarce wstrzyknęła mi coś w ramię - powiedziała policji Ayling, cytowana m.in. przez "Guardiana" i "Daily Mail".
Kobieta powiedziała, iż podczas podróży krzyczała tak głośno, że jej oprawcy trzykrotnie musieli zatrzymać samochód. Już w domu, do którego zawieźli ją porywacze, została przywiązana do komody. - Byłam zmuszona do spania na podłodze w śpiworze - powiedziała modelka.
Według śledczych Polak należał do organizacji przestępczej "Black Death". Funkcjonariusze pracują teraz nad identyfikacją trzech lub czterech wspólników porywacza. - Mam nadzieję, że policja szybko ich znajdzie, ponieważ stanowią wielkie niebezpieczeństwo dla innych kobiet. To było ogromne i bardzo szybko przeprowadzone śledztwo, policja ciężko pracowała - oświadczył prawnik modelki, Francesco Pesce. - [Chloe] wiele wycierpiała. To było okropne doświadczenie i ta świadomość, że nigdy już nie zobaczy swojej rodziny ponownie - dodał. Prawnik ujawnił, że Ayling przebywa teraz w domu, gdzie w otoczeniu najbliższych próbuje otrząsnąć się z traumatycznych doświadczeń.
Autor: arw/adso / Źródło: The Guardian, Daily Mail
Źródło zdjęcia głównego: Instagram.com/chloeayling