Szef amerykańskiego Dowództwa Pacyfiku zaproponował odkurzenie pomysłu stworzenia koalicji flot Australii, Indii, Japonii i USA. Razem miałyby przeciwdziałać rosnącej potędze morskiej Chin. Podobny pomysł skończył się dekadę temu niczym wobec ostrego oporu Chińczyków. Wówczas Pekin ostrzegał przed budowaniem "mini-NATO".
W swojej wypowiedź admirał Harry B. Harris Jr. nie stwierdził, przeciw komu ma być koalicja flot. Jednak mówił o tym, że "potężne państwa zastraszają mniejsze przy pomocy siły" i najlepszym sposobem na przeciwstawienie się temu ma być współpraca wojskowa.
- Wspólne ćwiczenia doprowadzą do wspólnego działania. Dzięki byciu ambitnym, Australia, Indie, Japonia i USA, oraz inne podobnie myślące państwa, mogą aspirować do operowania na dowolnym obszarze mórz oraz przestrzeni powietrznej - stwierdził admirał przed spotkaniem z dowódcą indyjskiej floty.
Trudne budowanie koalicji
Choć Amerykanin nie mówił o tym, kto ma być zagrożeniem, przeciw któremu ma się jednoczyć region, to oczywistym jest, że chodzi o Chiny. USA oraz szereg mniejszych państw regionu są zdania, iż Chińczycy metodą siły oraz faktów dokonanych zagarniają kolejne obszary spornego Morza Południowochińskiego. Mówiąc o "operowaniu na dowolnym obszarze", Amerykanin wyraźnie czynił aluzję do konfliktów z Chinami o to, jak daleko sięgają granice ich wód terytorialnych. Amerykanie wpływają i wlatują tam, gdzie nie chcą widzieć ich Chińczycy, co prowadzi do zatargów.
W swoich działaniach wymierzonych przeciw Chinom USA starają się mieć jak najwięcej wsparcia od państw regionu. Problem w tym, że choć praktycznie wszystkie obawiają się rosnącej potęgi Pekinu i postrzegają jego działania jako niebezpieczne, to nie chcą mieć w Chińczykach wrogów. Nie ma więc wielu chętnych do zdecydowanego poparcia Amerykanów w ich działaniach.
Chcąc przełamać tą niemoc potencjalnych sojuszników, Amerykanie intensywnie starają się skłonić do współpracy Indie, drugie największe państwo regionu, które na dodatek pozostaje z Chinami w kiepskich relacjach. Między innymi w tym celu z dowódcami indyjskiego wojska spotyka się właśnie admirał Harris. Ambasador USA w Indiach Richard Verma mówił w tym kontekście, że "ma nadzieję", iż w "niedalekiej przyszłości" okręty flot Indii i USA będą prowadzić wspólne patrole.
Zbyt duża potęga, aby się jej przeciwstawiać
Amerykański dziennik "New York Times" zwraca jednak uwagę, że optymizm oficjeli ociera się o "myślenie życzeniowe". Indie mają być bardzo niechętne podejmowaniu zbyt ostrych kroków przeciw Chinom. - Ostatnią rzeczą, jakiej chce teraz indyjski rząd, to stanie się nagle frontowym graczem w sporze o Morze Południowochińskie - twierdzi Nitin A. Gokhale, indyjski analityk specjalizujący się w kwestiach bezpieczeństwa.
Już raz podobny pomysł międzynarodowych patroli u wybrzeży Chin wywołał ostrą reakcję Pekinu. Gdy w 2007 roku przedstawił go japoński premier Shinzo Abe we współpracy z Amerykanami, chińska odpowiedź była bardzo zdecydowana. Z Pekinu napłynęły głosy o próbie tworzenia "mini-NATO" w Azji oraz formalne protesty. Propozycja upadła i nie doczekała się realizacji.
Autor: mk\mtom / Źródło: New York Times, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: US Navy