Stany Zjednoczone dokładnie przeanalizują porozumienie w sprawie utworzenia w Syrii stref bezpieczeństwa - zapowiedział w poniedziałek amerykański minister obrony Jim Mattis. Zwrócił jednocześnie uwagę, że plan ten budzi wiele wątpliwości.
W ocenie Mattisa nie wiadomo, czy porozumienie będzie mieć wpływ na działania zbrojne prowadzone przez międzynarodową koalicję przeciwko tzw. Państwu Islamskiemu (IS). Dodał, że nadal opracowywane są dokładne granice stref bezpieczeństwa.
- To wszystko trwa. Kto będzie zapewniał bezpieczeństwo? Kto się tego podejmie? Jakie podmioty nie będą miały tam wstępu? Wszystkie te problemy muszą być rozwiązane i jesteśmy w to zaangażowani - powiedział Mattis dziennikarzom na pokładzie samolotu. Szef resortu obrony leciał do stolicy Danii, gdzie odbędzie się spotkanie koalicji państw walczących z IS.
- Przyjrzymy się propozycjom i zobaczymy, czy mają szansę na realizację. Czy porozumienie wpłynie na walkę z tak zwanym Państwem Islamskim? Uważam, że społeczność międzynarodowa jest zjednoczona w dążeniu do pokonania ISIL (Islamskie Państwo Iraku i Lewantu - wcześniejsza nazwa IS) - dodał.
Walki trwają
Agencja Associated Press zwraca uwagę, że mimo wejścia w życie porozumienia, w pobliżu stref bezpieczeństwa, dochodzi do walk.
W nocy z piątku na sobotę w Syrii weszło w życie porozumienie o utworzeniu w kraju stref bezpieczeństwa. Utworzenie czterech "stref deeskalacji" uzgodniły w zeszłym tygodniu w stolicy Kazachstanu - Astanie przedstawiciele Rosji, Turcji i Iranu. Strefy obejmują całą prowincję Idlib, a także części prowincji Latakia, Hims, Hama, Dara i Kunajtira, część Aleppo, jedno z przedmieść Damaszku.
Ma w nich obowiązywać całkowity zakaz używania broni. Będzie tam można dostarczać pomoc humanitarną - wynika z porozumienia. Amerykanie nie są stroną porozumienia.
Autor: mw/sk / Źródło: PAP