Jej dom przetrwał pożogę, ale wykryto w nim cyjanek i ołów

Strażacy w miejscowości Altadena w Kalifornii, 13 stycznia 2024 r.
Pożar w okolicach San Diego
Źródło: Reuters/Daniel Portik
Dziewięć miesięcy po pożarach, które spustoszyły okolice hrabstwa Los Angeles, wielu mieszkańców wciąż nie może wrócić do swoich domów. Choć ogień ich oszczędził, toksyczny dym i pyły sprawiły, że budynki stwarzają poważne zagrożenie dla zdrowia i życia.

Pożary z początku roku są zaliczane do największych klęsk żywiołowych w historii USA. W ich wyniku życie straciło 31 osób, a ponad 16 tysięcy budynków zostało doszczętnie zniszczonych. Świat obiegły obrazy spalonego krajobrazu, jednak nie można na nich dostrzec rozgrywającej się tragedii - długofalowych skutków toksycznego dymu, powstałego podczas pożarów.

Karen Girard, 58-letnia projektantka z kalifornijskiej Altadeny, jeszcze w styczniu wierzyła, że najgorsze ma już za sobą. Gdy ogień pochłonął sąsiednie domy, jej własny pozostał nietknięty.

- Pomyślałam, że to cud, że miałam niewiarygodne szczęście - wspomina w rozmowie z agencją informacyjną AFP.

Rozczarowanie przyszło szybko. Badania wykazały, że w jej domu obecne są metale ciężkie - ołów, arsen i cynk - oraz toksyczne związki, takie jak cyjanek i furfural. Ściany, podłogi i meble przestały być neutralne dla zdrowia. Nawet krótkie wizyty w domu kobiety kończyły się u niej ostrymi atakami astmy.

- Zrozumiałam, że choć dom stoi, prawdopodobnie został utracony na zawsze - mówi Karen Girard.

Niedostrzegalne na pierwszy rzut oka skutki kataklizmu

Płonące domy, samochody, baterie i sprzęt elektroniczny uwolniły do atmosfery toksyczną mieszankę zanieczyszczeń, którą wiatr niósł przez region z prędkością przekraczającą 160 km/h. Jak wyjaśnia prof. Michael Jerrett z Uniwersytetu Kalifornijskiego w Los Angeles, specjalista ds. nauk o środowisku, tym razem stężenie toksyn mogło być wyższe niż podczas wcześniejszych pożarów - ponieważ ogień strawił znacznie więcej obszarów miejskich.

Zespół prof. Michaela Jerretta wykrył w badaniach obecność rakotwórczego chromu sześciowartościowego, a także nanocząsteczek zdolnych do przenikania do wnętrz budynków w promieniu nawet 10 kilometrów od źródła pożaru.

Nanocząsteczki mogły zostać przeniesione nawet na odległość dziewięciu i pół kilometra. - Są tak małe, że mogą z dużą skutecznością przenikać do wnętrz budynków - wskazał Michael Jerrett. Nanocząsteczki mogą potencjalnie wpłynąć na zdrowie dziesiątek tysięcy ludzi.

Walka o odszkodowania. "Dla nich to biznes. Ale dla mnie to dom"

Dla mieszkańców problemem okazały się nie tylko skażone domy, ale również przedłużające się procesy wypłacania odszkodowań. Karen Girard od miesięcy toczy spór z firmą Farmers. Zatrudnieni przez nią eksperci zalecają gruntowną renowację budynku - łącznie z rozbiórką i odbudową ścian. Tymczasem ubezpieczyciel twierdzi, że wystarczy dokładne odkurzenie domu specjalnym odkurzaczem z filtrem HEPA.

- Dla nich to biznes. Ale dla mnie to dom, w którym przeżyłam kilka dekad i do którego chcę wrócić - mówiła rozgoryczona mieszkanka Los Angeles Karen Girard.

Nie tylko ona walczy z firmami ubezpieczeniowymi. Priscilla Munoz, mieszkanka sąsiedniej dzielnicy, zainwestowała 10 tysięcy dolarów w badania, które potwierdziły obecność ołowiu w jej domu. Czeka na decyzję, czy ubezpieczyciel pokryje koszt usunięcia toksyn. - Nie chcę, żeby moje dzieci tuliły się do skażonych zabawek - mówiła kobieta.

Strażacy w miejscowości Altadena w Kalifornii, 13 stycznia 2024 r.
Strażacy w miejscowości Altadena w Kalifornii, 13 stycznia 2024 r.
Źródło: Tayfun Coskun / Anadolu/ABACAPRESS.COM/PAP

Brak standardów

Organizacje społeczne alarmują, że brak jasnych norm dotyczących odszkodowań za szkody wyrządzone przez dym pozwala firmom ubezpieczeniowym przeciągać lub odrzucać roszczenia.

- To sytuacja podobna do tej po zamachach z 11 września - oceniła Jane Lawton, założycielka stowarzyszenia Eaton Fire Residents United. Zawalenie się budynków World Trade Center spowodowało wówczas uwolnienie chmur pyłu i gruzu. W następstwie mieszkańcy części miasta, gdzie doszło do zamachu terrorystycznego, zmagali się z przewlekłymi chorobami układu oddechowego i podwyższoną zachorowalnością na niektóre nowotwory.

Choć największy ubezpieczyciel Kalifornii, State Farm, już wypłacił 4,5 miliarda dolarów odszkodowań związanych z pożarami, tysiące mieszkańców wciąż czekają na decyzje. W ich ocalałych od ognia domach czai się niewidzialny wróg.

Czytaj także: