Miły, nieśmiały, niezwykle inteligentny - tak sprawcę masakry z Newtown, Adama Lanzę wspominają koledzy. Jego rodzice rozwiedli się kilka lat temu. Matkę, którą zabił, znajomi określają jako "zapalonego kolekcjonera broni". Ojciec o tragedii dowiedział się od dziennikarza.
20-letni Adam Lanza mieszkał z matką w zamożnej części Newtown.
Jak opowiada jego były kolega Tim Arnone, rodzice napastnika, w szczególności matka, mocno nakłaniali go do nauki i osiągnięcia "sukcesu akademickiego". Wspomina też, że do liceum w Newtown przychodził ubrany bardziej formalnie niż inni uczniowie.
Fan gier, nie miał wielu znajomych
Lanza był fanem japońskiej kultury, zbierał karty Pokemony. Lubił grać na Play Station - jego ulubioną grą była "Dynasty Warriors".
W szkole należał do klubu gier wideo. - To był zdecydowanie najdziwniejszy klub w szkole. Nazywaliśmy go tech-klubem - opowiada Arnone.
Ludzie, którzy znali Lanzę mówią, że nie miał wielu znajomych - Pamiętam, że byłem jego jedynym przyjacielem w szkole podstawowej. Był zawsze miły i uprzejmy - dodaje jego znajomy.
Inny, pamiętający go ze szkoły podstawowej uczeń dodaje: - Był nieśmiały i niezwykle inteligentny.
Rodzice po rozwodzie, matka kolekcjonerem broni
Rodzice napastnika - Nancy i Peter Lanza - rozwiedli się w 2009 roku ze względu na "różnice nie do pogodzenia". Małżeństwem byli przez 28 lat. W czasie rozwodu Adam miał 17 lat, opiekę nad nim przejęła kobieta.
Matka Lanzy uznawana była za zapalonego kolekcjonera broni. - Często chodziła na strzelnicę razem z dziećmi - opowiada znający ją mężczyzna.
Peter Lanza mieszka w Stamford, jest wiceprezesem w firmie GE Energy Financial Services. O tym, co zrobił jego syn, dowiedział się od dziennikarza "Stamford Advocate". - Co mogę dla Ciebie zrobić? - zapytał dziennikarza, który odwiedził go w piątek. Ten opowiedział wtedy o masakrze w Newtown. Na twarzy mężczyzny pojawiło się przerażenie. Błyskawicznie odmówił komentarza i ukrył się w domu, zamykając drzwi i zakrywając okna.
Internauci za strzelca uznali jego brata Starszy brat Adama, Ryan, pracuje w firmie Ernst & Young. Gdy doszło do strzelaniny, był w pracy. Początkowo myślano, że napastnikiem jest właśnie on. Tysiące internautów tuż po strzelaninie zaczęło przesyłać sobie jego zdjęcie z profilu na Facebooku, podpisując je "To morderca małych dzieci".
Później Ryan napisał: "To nie ja. Właśnie wróciłem z pracy, odwalcie się".
Autor: nsz/tr / Źródło: Reuters, ABC News, Fox News, "Stamford Advocate"