Co najmniej cztery osoby zginęły, a 11 odniosło obrażenia w wyniku zawalenia się części budynku mieszkalnego w Surfside w aglomeracji Miami. Trwają poszukiwania, a 159 osób nadal uważa się za zaginione. Amerykańskie media udostępniły nagranie z monitoringu, na którym widać moment zawalenia się gmachu. Tymczasem bliscy zaginionych zebrali się w pobliżu tragedii w oczekiwaniu na jakiekolwiek informacje. - Myślę, że odeszli - mówił mężczyzna, który bezskutecznie próbował dodzwonić się do do najbliższych.
Do częściowego zawalenia się budynku doszło w Surfside, na północnych przedmieściach Miami Beach na Florydzie około godziny 2 w nocy czasu lokalnego (8 rano w Polsce) w nocy ze środy na czwartek. Na zdjęciach z miejsca zdarzenia widać, że jedna strona 12-piętrowego budynku uległa całkowitemu zawaleniu.
Co najmniej cztery osoby zginęły - podało BBC, powołując się na urzędników z hrabstwa Miami-Dade. 11 kolejnych osób jest poszkodowanych. Wcześniej informowano o śmierci trzech osób. Zakłada się, że bilans ofiar może być znacznie wyższy. Służby ratunkowe uratowały już dziesiątki osób. Burmistrz Surfside Charles Burkett powiedział na porannej konferencji prasowej, że z budynku wyszło około 15 rodzin. Do zawalenia się budynku doszło w nocy, kiedy część mieszkańców spała. - To bolesne, ponieważ nie wydaje mi się, że znajdziemy ludzi żywych – powiedział Burkett.
Zaginionych nadal 159 osób
Straż pożarna przekazała AP, że akcja ratunkowa trwała też w nocy z czwartku na piątek. 130 strażaków wciąż przeczesuje gruzy w poszukiwaniu ofiar. Lekarze sądowi współpracują z policją przy identyfikacji ofiar śmiertelnych. Urzędnicy twierdzą, że dalsze działania poszukiwawcze są niebezpieczne dla ratowników ze względu na ryzyko zawalenia się kolejnych części konstrukcji. Ciągłe deszcze i burze dodatkowo komplikują i tak już trudne zadanie dla zespołów poszukiwawczo-ratowniczych.
Burmistrzyni hrabstwa Daniella Levine Cava poinformowała w piątek, że służby ratunkowe wciąż poszukują osób, które przeżyły. Za zaginionych uznaje się 159 osób.
Wcześniej, w czwartek, burmistrzyni przekazała reporterom, że los 99 osób pozostaje nieznany. Zaznaczyła wówczas jednak, że niektóre z nich nie musiały być w budynku w momencie jego zawalenia. Dodała wówczas, że 102 osoby, których miejsce pobytu początkowo było nieznane, zostały zlokalizowane i "uznane za bezpieczne".
"Trzymam się nadziei. Rozpaczliwie chcę wiedzieć, co się dzieje"
Krewni zaginionych zebrali się w piątek kilka przecznic od miejsca tragedii, czekając na jakiekolwiek informacje i obawiając się najgorszego. Jak zauważa BBC, publikują w mediach społecznościowych apele o informacje, które mogą pomóc im znaleźć swoich bliskich.
Nicolas Fernandez powiedział, że telefony do zaginionych bliskich mu osób pozostały bez odpowiedzi. - Myślę, że odeszli - powiedział CBS. - Nie chcę być pesymistą, ale dzwonimy do nich non stop i bez odpowiedzi - dodał.
Kiedy Jenny Urgelles dowiedziała się, że zawalił się budynek, w którym mieszkali jej rodzice, od razu zadzwoniła do nich. Na oba połączenia zareagowała od razu poczta głosowa.
- Trzymam się nadziei. Rozpaczliwie chcę wiedzieć, co się dzieje – powiedziała w lokalnej telewizji.
Nagranie z momentu tragedii
Amerykańskie media udostępniły nagranie z monitoringu, na którym zarejestrowano moment tragedii. Widać na nim, że w pierwszej kolejności zawaleniu uległa środkowa część budynku. Chwilę później runął fragment znajdujący się najbliżej nabrzeża. Po zawaleniu się konstrukcji nad miejscem widać unoszące się kłęby kurzu. - Budynek zawalił się nad ranem, najpierw jedna część, potem druga. Jesteśmy sercem ze wszystkimi osobami, które były w środku - mówili dziennikarze CNN, prezentując materiał.
Stan wyjątkowy na Florydzie
W związku z zawaleniem się budynku prezydent Stanów Zjednoczonych Joe Biden zatwierdził stan wyjątkowy na Florydzie i zarządził pomoc federalną, aby uzupełnić stanowe i lokalne działania ratunkowe. "Działania prezydenta upoważniają resort bezpieczeństwa krajowego, Federalną Agencję Zarządzania Kryzysowego (FEMA), do koordynowania wszystkich wysiłków, związanych z pomocą w przypadku katastrofy" - poinformował w piątek Biały Dom.
Wśród zaginionych są między innymi siostra pierwszej damy Paragwaju i jej rodzina, która przebywała na 10. piętrze budynku. Inne poszukiwane osoby to dziewięciu obywateli Argentyny i czterech Wenezuelczyków. Należąca do aglomeracji Miami miejscowość Surfside jest znana jako ośrodek społeczności ortodoksyjnych Żydów, a także jako "mała Argentyna" ze względu na dużą liczbę imigrantów z tego kraju.
W wybudowanym w 1981 roku położonym tuż przy plaży apartamentowcu było ponad 130 mieszkań. Przyczyna zawalenia się budynku jest wyjaśniana. Jak podał "Washington Post", do zawalenia się 40-letniego bloku doszło zaledwie dzień po tym, jak pomyślnie przeszedł on inspekcję budowlaną.
"Myślałem, że to burza"
Według relacji świadka, mieszkańca sąsiedniego apartamentowca, "budynek się zatrząsł", a gdy mężczyzna wyjrzał przez okno, "nie było nic widać". - Myślałem, że to burza. Kiedy kurz opadł, zobaczyłem, że dwóch trzecich budynku nie było, były zrównane z ziemią - dodał.
Na nagraniu zarejestrowanym przez świadków zdarzenia widać ludzi gromadzących się wokół gruzowiska. - Ten budynek całkowicie zniknął - krzyczy jedna z osób słyszanych na materiale.
- Widziałem, jak jedna trzecia albo może nawet połowa tego budynku się dosłownie zawaliła - mówił NBC Miami jeden ze świadków katastrofy. - Nie potrafię tego opisać, to wyglądało, jakby wybuchła bomba, (...) teraz jest tam ogromne rumowisko - dodał.
Źródło: PAP