Doniesienia o zrzuceniu przez Rosjan "trującej substancji" w Mariupolu. "Pilnie pracujemy, by zweryfikować te informacje"

Aktualizacja:
Źródło:
PAP, Ukrinform, UNIAN
Mariupol. Doniesienia o zrzuceniu przez Rosjan "trującej substancji"
Mariupol. Doniesienia o zrzuceniu przez Rosjan "trującej substancji"TVN24
wideo 2/9
Mariupol. Doniesienia o zrzuceniu przez Rosjan "trującej substancji"TVN24

Z oblężonego i odciętego od świata Mariupola, w którym ukraińskie oddziały wciąż bronią się przed Rosjanami, dochodziły w poniedziałek kolejne dramatyczne wiadomości. Pułk Azow napisał, że w mieście użyto przeciwko cywilom i żołnierzom "trującej substancji nieznanego pochodzenia", którą zrzucono z drona. Pentagon poinformował, że nie jest jeszcze w stanie potwierdzić tych doniesień, z kolei szefowa MSZ w Londynie powiadomiła, że Wielka Brytania "pilnie pracuje, aby zweryfikować te informacje".

Skali rosyjskich zbrodni w Mariupolu nie sposób ocenić. Sytuacja w mieście atakowanym i niszczonym od tygodni jest dramatyczna. W poniedziałek mer miasta Wadym Bojczenko w wywiadzie dla agencji Associated Press (AP) powiedział, że zwłoki cywilów tworzą "dywan na ulicach miasta". Wskazał, że ofiar Rosjan jest co najmniej 10 tysięcy, ale może być ich ponad 20 tysięcy i nie da się tego obecnie ustalić.

Mer powiedział również, że wojska rosyjskie przywiozły do Mariupola mobilne krematoria, aby pozbyć się ciał, i oskarżył Rosjan, że nie wpuszczają konwojów humanitarnych, by ukryć rzeź. Jak zaznacza AP, Bojczenko twierdził wcześniej, że w Mariupolu zginęło pięć tysięcy osób. Dopytywany o to wyjaśnił, że te dane pochodziły z 21 marca, ale "kolejne tysiące ludzi leżało na ulicach, po prostu nie mogliśmy ich zebrać".

Według różnych szacunków, w położonym nad Morzem Azowskim Mariupolu wciąż przebywa 120-160 tysięcy osób. 

Pułk Azow: użyto nieznanej, trującej substancji

W poniedziałek wieczorem pułk Azow przekazał za pośrednictwem mediów społecznościowych, że nad miastem pojawił się dron i zrzucił nieznaną substancję. "Uwaga! Około godziny temu rosyjskie okupacyjne wojska wykorzystały przeciwko ukraińskim wojskowym i cywilom w mieście Mariupol trującą substancję nieznanego pochodzenia, którą zrzucono z wrogiego drona" - czytamy w komunikacie.

Jak dodano, poszkodowani mają problemy z oddychaniem i doświadczają problemów neurologicznych. "Ustalane są skutki wykorzystania nieznanej substancji" - przekazał pułk.

Źródło zbliżone do ministerstwa obrony Ukrainy przekazało agencji Interfax-Ukraina, że prawdopodobieństwo wykorzystania przez Rosjan broni chemicznej w Mariupolu jest "bardzo wysokie", nie odniosło jednak do tego konkretnego przypadku. Inne ukraińskie źródła - w tym agencje Ukrinform i Unian - przekazały informacje o "trującej substancji", powołując się na pułk Azow.

ZOBACZ TEŻ >> Broń chemiczna i biologiczna. Co to jest i jak działa

Wiceminister obrony narodowej Ukrainy Hanna Malar przekazała, że władze w Kijowie sprawdzają doniesienia na temat wykorzystania przez Rosjan broni chemicznej w Mariupolu. Jak dodała, jedna z teorii zakłada, że siły rosyjskie mogły wykorzystać amunicję fosforową. 

Waszyngton i Londyn o "głęboko niepokojących" doniesieniach

"Te doniesienia, jeśli są prawdziwe, są głęboko niepokojące i odzwierciedlają obawy, jakie mieliśmy co do możliwości użycia na Ukrainie różnych środków, w tym gazu łzawiącego zmieszanego ze środkami chemicznymi" - napisał rzecznik Pentagonu John Kirby w komunikacie cytowanym przez CNN.

Jak dodał, Waszyngton nie może potwierdzić doniesień, że rosyjskie siły użyły czegoś, co może być bronią chemiczną. Zapewnił, że Pentagon jest świadomy zagrożenia i będzie uważnie monitorował sytuację.

Do sprawy odniósł się także rzecznik Departamentu Stanu Ned Price. - Nie możemy teraz potwierdzić tych doniesień, ale wcześniej mieliśmy wiarygodne informacje, że Rosjanie mogą przygotowywać środki chemiczne - gaz łzawiący zmieszany z innymi substancjami - mówił.

- To część wysiłków Rosji, by osłabić i pozbawić możliwości działania ukraińskie wojsko oraz cywilów broniących Mariupola. Przekazaliśmy te informacje naszym ukraińskim partnerom. Sprawdzamy, co się wydarzyło. Gdy zdobędziemy wiarygodne dane, umożliwi nam to ocenę sytuacji - zaznaczył.

"Istnieją doniesienia, że siły rosyjskie mogły użyć środków chemicznych w ataku na ludność Mariupola. Pilnie pracujemy z naszymi partnerami, aby zweryfikować te informacje poprzez dane wywiadowcze" – napisała brytyjska minister spraw zagranicznych Liz Truss na Twitterze. Dodała, że każde użycie takiej broni "stanowiłoby brutalną eskalację tego konfliktu i pociągniecie do odpowiedzialności (prezydenta Rosji Władimira) Putina i jego reżimu."

Relacja tvn24.pl: ATAK ROSJI NA UKRAINĘ

Zełenski: okupanci oświadczyli, że przygotowują nowy etap terroru

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski powiedział w poniedziałek w wideo na Facebooku, że siły rosyjskie mogą użyć broni chemicznej na Ukrainie, a Kijów to zagrożenie traktuje bardzo poważnie. Nie potwierdził jednak, jakoby w Mariupolu Rosjanie użyli tego rodzaju broni. - Dzisiaj okupanci oświadczyli, że przygotowują nowy etap terroru przeciwko Ukrainie i naszym żołnierzom. Jeden z ich rzeczników powiedział, że mogą użyć broni chemicznej przeciwko obrońcom Mariupola. Traktujemy to tak poważnie, jak tylko jest to możliwe - powiedział Zełenski. Ukraiński prezydent przypomniał również, że światowi przywódcy obiecali zareagować szybciej i ostrzej, jeśli Rosja użyje na Ukrainie broni chemicznej.

Walka Mariupola

Wcześniej tego dnia naczelny dowódca Sił Zbrojnych Ukrainy Walerij Załużny przekazał, że "robimy wszystko, co możliwe i niemożliwe, by odnieść zwycięstwo, ocalić życie żołnierzy i ludności cywilnej Mariupola".

W ten sposób generał odpowiedział na zarzuty dowódców ukraińskich jednostek, walczących w oblężonym mieście. Zastępca dowódcy pułku "Azow" Swiatosław Pałamar w niedzielę stwierdził, że formacja nie ma łączności z władzami i kierownictwem sił zbrojnych Ukrainy. "Politycy mówią, że 'wspieramy ich, jesteśmy w stałym kontakcie', ale od ponad dwóch tygodni nikt nie odbiera telefonu i nikt się z nikim nie komunikuje" - powiedział Pałamar w nagraniu zamieszczonym na Twitterze.

Czytaj też: Mieszkaniec Mariupola: straszne uczucie, kiedy zdajesz sobie sprawę, że nie ma miasta, które kochasz

W poniedziałek ukraińska 36. Samodzielna Brygada Piechoty Morskiej im. Kontradmirała Mychajła Biłyńskiego - broniąca Mariupola przed rosyjskimi wojskami - poinformowała, że w tym dniu "prawdopodobnie stoczy ostatnią walkę", ponieważ nie ma już czym walczyć, nie ma amunicji. "Nikt już nie chce z nami rozmawiać, zostaliśmy spisani na straty. (...) Pozostała nam tylko walka wręcz. Oznacza to dla części z nas śmierć, a dla pozostałych niewolę" - podała jednostka we wpisie na Facebooku.

ZOBACZ W TVN24 GO: Uciekł z Mariupola. Relacja fotografa

36. Brygada krytycznie oceniła działania ukraińskiego dowództwa wojskowego, od którego miała nie otrzymać niezbędnego wsparcia. "Wróg zepchnął nas do fabryki Azowmasz, okrążył, nakrył ogniem i próbuje zniszczyć. Były możliwości, żeby przysłać nam rezerwy w celu wzmocnienia i przedłużenia naszej obrony. Była też szansa, żeby przełamać rosyjskie siły i przebić się z miasta do naszych wojsk. (...) Rozmawialiśmy z głównodowodzącym (wojskami), który obiecał odblokowanie Mariupola. Nic z tego nie zostało jednak zrealizowane" - relacjonowali żołnierze piechoty morskiej.

Zastępca mera Serhij Orłow powiedział BBC, że "walki o Mariupol nadal trwają". Zaprzeczył doniesieniom, jakoby brygada piechoty morskiej była otoczona bez amunicji w centrum miasta. - Informacja jest fałszywa. Nie komentuję fałszywych informacji - mówił.

- Rosjanie tymczasowo okupują część miasta. Ukraińcy kontynuują obronę w centrum i w południowych dzielnicach, jak również w obszarach przemysłowych - mówił Orłow.

Czytaj też: Cywile wywiezieni z Mariupola. Mieli do wyboru: wyjechać do Rosji albo zginąć

Ukraińska rzeczniczka praw człowieka: Rosjanie uprowadzili załogę statku

Również w poniedziałek ukraińska rzeczniczka praw człowieka Ludmyła Denisowa poinformowała, że na terenie portu w Mariupolu rosyjscy żołnierze uprowadzili załogę oraz małżonkę kapitana statku handlowego Smarta, który pływał pod banderą Liberii. Porwani to 18 obywateli Ukrainy i obywatel Egiptu.

Czytaj też: Mariupol - dlaczego zdobycie tego miasta jest tak ważne dla planu Putina? Są cztery powody

Ze wstępnych ustaleń wynika, że osoby te wywieziono w kierunku Doniecka. Nie ma z nimi kontaktu. Według Denisowej przed porwaniem marynarzy Rosjanie ostrzeliwali statek.

Jednostka wpłynęła do portu w Mariupolu 21 lutego. Stamtąd miała udać się do Turcji, jednak w związku z rosyjską agresją wojskową statek nie otrzymał zgody na wyjście w morze.

OGLĄDAJ TVN24 NA ŻYWO W TVN24 GO

Autorka/Autor:tas, ft/ tam, adso, kg

Źródło: PAP, Ukrinform, UNIAN

Źródło zdjęcia głównego: Maximilian Clarke/SOPA Images/LightRocket via Getty Images

Tagi:
Raporty: