Reżim Orbana w coraz większym stopniu charakteryzuje się tym, że przyjmuje upadłych dyktatorów i poszukiwanych przestępców - powiedział w telewizji ATV lider węgierskiej opozycji Peter Magyar. Według niego premier Węgier Viktor Orban "wciąga kraj w międzynarodowe skandale, dając azyl Marcinowi Romanowskiemu".
W czwartek szef kancelarii premiera Węgier Gergely Gulyas oświadczył, że Romanowski otrzymał na Węgrzech azyl polityczny. W rozmowie z dziennikarzami argumentował, że decyzja ta wynika z przekonania węgierskich władz o tym, że w Polsce trwa kryzys praworządności. Natomiast premier Węgier Viktor Orban przyznał w sobotę, że ten przypadek może nie być ostatnim.
- Premier Węgier Viktor Orban wciąga kraj w międzynarodowe skandale, dając azyl Marcinowi Romanowskiemu - powiedział w poniedziałek w telewizji ATV lider węgierskiej opozycji Peter Magyar. Mimo że nie zabierał wcześniej głosu w tej sprawie, zwrócił uwagę, że "reżim Orbana w coraz większym stopniu charakteryzuje się tym, że przyjmuje upadłych dyktatorów i poszukiwanych przestępców”.
Polityczne ugrupowanie Magyara, które jest niereprezentowane w parlamencie, w ostatnich sondażach wyprzedziło rządzącą nieprzerwanie od 2010 roku partię Fidesz, której szefem jest Orban.
"Relacje Orbana z Donaldem Tuskiem od dawna są złe"
Jak powiedział ATV węgierski politolog Attila Tibor Nagy, sprawa azylu dla polskiego polityka pogarsza dwustronne stosunki międzypaństwowe.
- Relacje Orbana z Donaldem Tuskiem od dawna są złe, a sprawa Romanowskiego była dobrą okazją dla premiera Węgier na "złośliwą uszczypliwość" w stosunku do polskiego partnera - ocenił Nagy.
W poniedziałek Romanowski zadeklarował, że wróci do kraju w ciągu sześciu godzin, jeżeli zostaną spełnione jego warunki, w tym m.in. opublikowanie wyroków Trybunału Konstytucyjnego, które - jego zdaniem - są nielegalnie blokowane. Byłemu wiceministrowi sprawiedliwości grozi 25 lat pozbawienia wolności m.in. za udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na pieniądze z tego funduszu.
Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA