Lewica stosuje "sowieckie metody"

Aktualizacja:
 
Całą kampanię wyborczą zdominowała ostra dyskusja politycznaPAP/EPA

Premier Włoch Silvio Berlusconi zarzucił włoskiej lewicy, że stosuje "sowieckie metody" i jest "jak najdalsza od demokracji", a sędziom, że prowadzą walkę polityczną. W ten sposób zamknął w piątek wieczorem w Rzymie kampanię przed wyborami samorządowymi.

Wybory w 13 z 20 regionów Włoch odbędą się w niedzielę oraz poniedziałek i będą ważnym testem politycznym dla rządzącej centroprawicy.

Całą kampanię wyborczą zdominowała ostra dyskusja polityczna, nie mająca nic wspólnego z debatą o sytuacji w poszczególnych regionach kraju, a skoncentrowana na wymianie słownych ciosów między przedstawicielami rządzącej koalicji i opozycji. Przedwyborcze napięcie podniosło dodatkowo odrzucenie przez sądy administracyjne z powodów formalnych list kandydatów centroprawicy w Lombardii i Lacjum. W Lombardii lista została ostatecznie przywrócona.

Ostatnio lewica wyskoczyła z tym, że można mnie porównać do dyktatora Korei Północnej za to, że prowadzę okupację ekranów telewizyjnych. Silvio Berlusconi, premier Włoch

Ostra krytyka

Występując podczas finałowego wiecu w Wiecznym Mieście premier powtórzył zasadnicze tezy swej kampanii, atakując po raz kolejny sędziów. - Jest partia sędziów, która posługuje się wymiarem sprawiedliwości dla celów walki politycznej - stwierdził.

- To wybory regionalne, ale także polityczne i krajowe - powiedział Berlusconi. Wyraził przekonanie, że dzięki nim jego rząd otrzyma "dodatkowy bodziec, by wykonać prawdziwą pracę" i przeprowadzić niezbędne reformy.

- Ostatnio lewica wyskoczyła z tym, że można mnie porównać do dyktatora Korei Północnej za to, że prowadzę okupację ekranów telewizyjnych - podkreślił premier z sarkazmem.

Nowa moralność?

Wcześniej tego dnia podczas połączenia telefonicznego z wiecem wyborczym w mieście L'Aquila Berlusconi oznajmił, że jego centroprawica wprowadziła "nową moralność polityczną", która - jak mówił - "nie polega na tym, by tylko kraść, ale by dotrzymać wszystkich zobowiązań podjętych wobec wyborców w czasie kampanii".

Ostatni dzień kampanii Berlusconiego, wypełniony przez serię wywiadów telewizyjnych i wygłaszane przez telefon przemówienia do uczestników wieców w różnych miastach, został określony przez komentatorów jako "medialna artyleria".

Aby móc ją prowadzić, szef włoskiego rządu opuścił wcześniej unijny szczyt w Brukseli, pozostawiając wszystkie pełnomocnictwa do reprezentowania Włoch przewodniczącemu Rady Europejskiej Hermanowi Van Rompuyowi.

Wybory tuż tuż

Pier Luigi Bersani, lider Partii Demokratycznej, największej siły centrolewicowej opozycji, który całą kampanię skoncentrował na tematyce pracy, kryzysu gospodarczego i konieczności obniżenia obciążeń podatkowych, ostatni jej dzień spędził w przemysłowym Turynie. Tam przed największą fabryką koncernu Fiat spotkał się z robotnikami. W przemówieniu zwrócił uwagę na różnice między "partią imperatora", jak nazwał premiera Berlusconiego, a "partią ludową", jak określił swoje ugrupowanie.

- Kryzys się nie skończył, wiele nas jeszcze czeka - ostrzegł Bersani. Nawiązując do głównych tematów dyskusji politycznej w ostatnich tygodniach, lider PD oświadczył: "trzeba, abyśmy wreszcie zajęli się problemami ludzi, a nie sądami, telewizją, obsesjami naszego premiera".

Do "posłania tego rządu do domu" nawoływał lider opozycyjnej partii Włochy Wartości Antonio Di Pietro, zagorzały przeciwnik Berlusconiego.

Źródło: PAP, tvn24.pl

Źródło zdjęcia głównego: PAP/EPA