Kilka tysięcy demonstrantów uczestniczyło w marszu w Elmau, gdzie w niedzielę spotkają się przywódcy państw G7. Mieszkańcy zabili okna deskami w obawie o swoją własność. Doszło do starć z policją.
Przywódcy USA, Wielkiej Brytanii, Francji, Niemiec, Włoch, Japonii i Kanady spotkają się w niedzielę w kurorcie Garmisch-Partenkirchen w Elmau w Bawarii.
Demonstranci skandowali hasła przeciwko uczestnikom szczytu oraz przeciwko umowie handlowej UE z USA (TTIP).
"Nie sprzedawajcie demokracji", "Powstrzymać TTIP" i "Do walki z kapitalizmem, rasizmem i wojną" - można było przeczytać na transparentach. Uczestnicy nawoływali do blokad dróg dojazdowych do zamku Elmau, gdzie w niedzielę rozpocznie się szczyt G7.
Kilka tysięcy demonstrantów, kilka tysięcy policjantów
Organizator protestu, szeroki sojusz organizacji "Stop G7 Elmau", uważa, że G7 jest samozwańczym i niedemokratycznym gremium, nie będącym w stanie rozwiązać globalnych problemów świata - głodu, nadciągającej katastrofy klimatycznej czy też problemu uchodźców.
Według policji w marszu uczestnicy 2,5 tys. osób, organizatorzy protestu podają liczbę dwukrotnie wyższą. Pierwotnie zapowiadano udział 10 tys. uczestników. Część z nich przebrała się w kolorowe kostiumy i peruki.
Protestujących eskortuje blisko 6 tysięcy policjantów.
Zabite deskami okna, zakryte plandekami fasady
Policja obawia się zamieszek sprowokowanych przez niemieckich i zagranicznych lewaków.
Wielu mieszkańców w obawie przed starciami zabarykadowało się w domach, chroniąc okna zaporami z desek. Ozdobione freskami fasady zabytkowych domów przykryte zostały plandekami.
Protesty mają trwać aż do zakończenia szczytu w poniedziałek.
Sąd w Monachium zezwolił grupie 50 osób na demonstrację w pobliżu zamku Elmau w takiej odległości, by uczestnicy obrad mogli widzieć i słyszeć protestujących. Rzecznik "Stop G7" Benjamin Russ uznał takie ograniczenie prawa do demonstracji za niedopuszczalne. "Wszyscy chcemy do Elmau" - powiedział.
Autor: fil//gak / Źródło: PAP