- Gdyby był tam Saddam Husajn, to ten dziennikarz zostałby stracony - tak Pierwsza Dama USA w wywiadzie dla "Fox News Sunday" komentuje rzucenie butami w jej męża przez irakijskiego fotoreportera.
- To byłaby obraza dla każdego – stwierdziła Laura Bush w wywiadzie telewizyjnym. Według niej, to "od Irakijczyków zależy, jak potraktują to zdarzenie". - Jestem przekonana, że gdyby był tam Saddam Husajn, ten mężczyzna nie zostałby uwolniony. Pewnie zostałby stracony – dodała.
Według prezydentowej, był to niefortunny incydent, który oznacza, że "Irakijczycy poczuli, że mogą swobodnie wyrażać swoje poglądy".
Małżonka prezydenta określiła Georga Busha jako "naturalnego sportowca" i powiedziała, że śmiali się z tego incydentu. Jednak zaraz dodała, że nie zmienia to faktu, iż ludzie powinni potraktować rzut butem jako napaść.
Rzucił i nazwał "psem"
Do incydentu doszło podczas niedawnej pożegnalnej wizyty Busha w Iraku. Iracki dziennikarz Muntadar al-Zaidi rzucił w prezydenta USA swoimi butami i nazwał go "psem". Krzyczał do niego: - To pożegnalny pocałunek, ty psie. To od wdów, sierot i tych wszystkich, którzy zostali zabici w Iraku.
Pytany później o incydent, George W. Bush zbagatelizował go. Stwierdził jedynie, że but miał rozmiar 10.
Bohater narodowy
- Dla brzydkiego czynu, który popełniłem nie ma usprawiedliwienia - tymi słowami przebywający w więzieniu iracki dziennikarz nazwał cały incydent w liście z prośbą o ułaskawienie, przesłanym do premiera Nuriego al-Malikiego.
Tymczasem iracki dziennikarz wyrósł na bohatera ludowego w świecie arabskim, mobilizując protesty tysięcy ludzi. W Arabii Saudyjskiej w sms-ach apelowano nawet o ustanowienie nowego święta: Dnia Buta. Butami dostało się amerykańskim żołnierzom, stacjonującym w Nadżafie, jednym z najświętszych miejsc szyitów i szyickim centrum władzy politycznej w kraju.
Źródło: APTN