Książę Harry we wtorek po raz pierwszy zeznawał w brytyjskim Sądzie Najwyższym w procesie przeciwko Mirror Group Newspapers (MGN), wydawcy brytyjskich tabloidów. Podczas przesłuchania prawnik MGN Andrew Green, mający opinię "bestii w sądzie", zarzuty księcia wielokrotnie nazywał "spekulacjami", bezwględnie punktując nieścisłości w jego wypowiedziach.
Młodszy syn króla Karola III i nieżyjącej księżnej Diany pojawił się na przesłuchaniu w Sądzie Najwyższym w Londynie we wtorek przed południem. Książę i kilkoro innych celebrytów złożyło pozew, w którym twierdzą, że dziennikarze "Daily Mirror", "Sunday Mirror" i "People" zdobywali informacje na temat ich prywatnego życia za pomocą niezgodnych z prawem metod, w tym poprzez włamywanie się do poczty głosowej ich telefonów. Teraz Harry musi jak najlepiej wykazać, że padł ofiarą włamania do telefonu i "nielegalnego zbierania informacji" - przekazało przed rozprawą BBC.
Reprezentujący Mirror Group Newspapers prawnik Andrew Green, znany jako "nieustraszony i przerażający" podczas przesłuchań oraz jako "bestia w sądzie", rozpoczął przesłuchanie Harry'ego od przeproszenia go w imieniu grupy MGN, przyznając, że grupa w jednym przypadku dopuściła się bezprawnego gromadzenia informacji. Cytowany przez agencję Reutera prawnik zaznaczył, że to "nigdy nie powinno się zdarzyć i nie powtórzy się".
Książę Harry kontra prawnik "bestia"
Następnie prawnik "z narastającą wrogością przepytał księcia z 33 artykułów prasowych, których szczegóły, jak twierdzi Harry, zostały uzyskane niezgodnie z prawem" - wskazała agencja Reutera. Książę powiedział, że historie, które jego zdaniem pochodzą z podsłuchów, nie tylko spowodowały obawy o bezpieczeństwo, ale także zaszkodziły jego związkom. - Czułem, że nie mogę nikomu ufać, co było dla mnie okropnym uczuciem, szczególnie w tak młodym wieku - mówił. Dodał, że przez to cierpiał na "napady depresji i paranoi", a przyjaciele i dziewczyny stawali się "natychmiastowymi celami" dla tabloidów.
Green, wielokrotnie nazywający zarzuty księcia "spekulacjami", zasugerował, że cierpienie, jakiego doznał Harry, było spowodowane "relacjami prasowymi w ogóle", a nie konkretnymi historiami opisanymi przez tytuły należące do MGN i że ich teksty były oparte na szczegółach znajdujących się już w domenie publicznej. Książę, zapytany o źródło informacji będących przedmiotem jego pozwu, "wielokrotnie powtarzał, że to pytanie powinno zostać zadane dziennikarzom, którzy je napisali".
Prawnik stwierdził na przykład, że bezpośrednim źródłem artykułu o roli księcia w szkolnej armii kadetów "wydaje się być" komunikat prasowy Pałacu Buckingham, a nie "szemrane źródła" - podało BBC po przesłuchaniu. W przypadku innego artykułu, który zdaniem Harry'ego powstał po włamaniu się na jego telefon komórkowy, Green zwrócił uwagę, że powstał on w 1996 roku. Tymczasem książę wyznał wcześniej, że swój pierwszy telefon komórkowy dostał dopiero w 1998 roku, więc artykuł z 1996 roku nie mógł powstać dzięki włamaniu się na urządzenie. Harry bronił się, że w tym przypadku zarzut dotyczy tego, że nie można wyjaśnić, w jaki sposób gazeta zdobyła informacje.
Wuj dziewczyny źródłem informacji
Harry zwrócił uwagę na artykuł z 2003 roku, w którym pojawiły się jego fotografie z wakacji w Australii. "To była publiczna plaża, ale nie była zatłoczona ani popularna, więc nie jestem pewien, skąd ktokolwiek wiedział, że tam byliśmy, że znaleźliśmy się we właściwym miejscu we właściwym czasie, by zrobiono nam zdjęcia. Nie wiedziałem wtedy, że ktoś robi zdjęcia" - twierdzi syn Karola III i nieżyjącej księżnej Diany. Green odpowiedział na zarzuty, stwierdzając, że o miejscu pobytu księcia jako pierwszy poinformował "Evening Standard", a obecny na plaży fotograf "sprzedawał zdjęcia wielu gazetom" - przekazał brytyjski publiczny nadawca, relacjonując wtorkowe przesłuchanie.
Książę został przesłuchany także w związku z zarzutami o inny tekst z 2003 roku, w którym magazyn "People" miał streścić rozmowę Harry'ego i jego starszego brata księcia Williama na temat lokaja ich nieżyjącej matki. Młodszy brat miał podczas niej nazwać pracownika księżnej Diany "dwulicowym s****". Prawnik MGN zapytał księcia, dlaczego w swoim zeznaniu stwierdził, że nie chciał spotkać się z byłym lokajem matki, ale w swojej książce "Ten drugi" napisał, że chciał to zrobić. W odpowiedzi usłyszał, że Harry "nie pamięta, czy chciał się z nim spotkać, czy nie".
Green odniósł się też do artykułu "Mirror" z 2005 roku, w którym tabloid napisał, że ówczesna dziewczyna księcia Chelsy Davy "zamierzała go rzucić" w związku ze spekulacjami, że flirtował z tajemniczą brunetką na niesławnym przyjęciu, na którym pojawił się w mundurze nazistowskiego żołnierza. Książę twierdził, że informacje o tym, co się wydarzyło między nim a jego ówczesną dziewczyną, zostały pozyskane w nielegalny sposób, a cytowany rzekomy "znajomy" został wymyślony na potrzeby publikacji. Prawnik odrzekł na to, że nie było "nic niezgodnego z prawem" w tym, że dziennikarz, który napisał artykuł, rozmawiał z ludźmi na przyjęciu. Jak dodał, opublikowany w tekście cytat został przypisany "kumplowi", ale prawdziwym źródłem informacji był wuj Chelsy Davy.
Green odniósł się też do tekstu jednego z tytułów MGN, informującego o spotkaniu Harry'ego z rodziną Davy. Powiedział, że historię opisał wcześniej "Mail on Sunday", podając miejsce spotkania. Książę twierdzi, że tekst sugeruje, iż prasa wyłudziła szczegóły na temat jego podróży od osób, które je znały. Green ponownie odpowiedział, że informacje pochodziły od wuja Chelsy Davy. Harry z kolei stwierdził, że jest "bardzo mało prawdopodobne", by wujek miał do nich dostęp.
Książę Harry w sądzie
Książę Harry po raz kolejny będzie przesłuchany przed sądem w środę. Jak odnotowują brytyjskie media, jest on pierwszym od ponad 130 lat wysokim rangą członkiem rodziny królewskiej, który stanął przed sądem. Obecność w sądzie jest "współcześnie czymś w rodzaju tabu dla rodziny królewskiej w związku z obawami przed otwarciem puszki Pandory".
Źródło: Reuters, BBC, tvn24.pl