"To zdjęcie jest symbolem odrodzenia. Ale trwamy z podniesioną gardą"

Źródło:
TVN 24, Corriere della Sera

Kilkunastogodzinne zmiany nie robią już na nich wrażenia, tak samo jak zmęczenie, które im towarzyszy. Przez prawie siedem tygodni szpital był ich drugim domem. Dziesięcioro medyków ze szpitala w Cremonie, po skończonej pracy, przy zmianie warty, wyszło na lądowisko dla helikopterów i chwyciło się za ręce. - Od samego początku epidemii czuliśmy taką potrzebę, ale pośpiech nie pozwalał nam uwolnić się od napięcia - mówi autorka zdjęcia.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

KORONAWIRUS - NAJWAŻNIEJSZE INFORMACJE. RAPORT TVN24.PL >>>

To był świt po skończonym dyżurze 46. dnia pracy. Od początku włoskiej wojny medyków z koronawirusem minęło już prawie siedem tygodni. Lekarze ze zdjęcia zdążyli przywyknąć do co najmniej dwunastogodzinnych, nocnych zmian w szpitalu w Cremonie w regionie Lombardia. Tego dnia, gdy około godziny 6 rano zmienili ich koledzy z porannej zmiany, w końcu znaleźli kilka minut dla siebie, na podziękowanie za współpracę.

Ich uścisk to też symboliczny uścisk dla pacjentów

Przez ostatnie dni sto procent uwagi, czasu i energii poświęcali swoim pacjentom. Szpital, w którym pracują ramię w ramię, był dla nich przez ten czas drugim domem.

- Od samego początku epidemii czuliśmy potrzebę chwycenia się za ręce, ale pośpiech w pracy nie pozwalał nam uwolnić się od napięcia. Teraz pomyśleliśmy, że zrobimy takie wspólne zdjęcie o świcie - tłumaczy dziennikarzowi "Corriere della Sera" autorka zdjęcia, Francesca Mangiatordi, która pracuje na izbie przyjęć. Trzymając się za ręce chcieli podkreślić jedność, ale też przesłać wszystkim chorym znak siły, symboliczny uścisk.

Włoscy lekarze po skończonej zmianie wyszli rano razem na lądowisko dla helikopterówFrancesca Mangiatordi

Kiedy rząd Włoch ogłosił, że w kraju nastąpił już szczyt zachorowań, sytuacja w szpitalach jest odrobinę łatwiejsza do opanowania, medycy nie działają już na oślep. - To zdjęcie jest dla nas symbolem odrodzenia. Jesteśmy teraz o wiele bardziej związani, takie momenty są jak delikatna nić, która łączy ludzi - mówi Mangiatordi w rozmowie z tvn24.pl. - Sytuacja trochę się poprawiła, jest mniej nowych przyjęć. Ale trwamy z podniesioną gardą - zastrzega.

We Włoszech do tej pory odnotowano ponad 143 tysiące zakażeń. Ponad 18 tysięcy osób chorych na koronawirus zmarło, ponad 28 tysięcy uznaje się za wyleczonych. Najnowsze dane wskazują, że liczba infekcji spada.

Autorka/Autor:ww//rzw

Źródło: TVN 24, Corriere della Sera

Źródło zdjęcia głównego: Francesca Mangiatordi

Tagi:
Raporty: