Burmistrz miasta Bergamo Giorgio Gori uważa, że nawet 400-500 tysięcy osób zostało zakażonych koronawirusem w prowincji Bergamo w Lombardii na północy Włoch. Takie wnioski wysnuł z danych dotyczących ofiar śmiertelnych w regionie w porównaniu z poprzednimi latami. Oficjalne dane mówią o 187 tysiącach przypadków zakażenia na terenie całego kraju.
Wiele ośrodków we Włoszech kwestionuje oficjalne dane podawane przez Obronę Cywilną na temat rozmiarów epidemii. Według jej statystyk potwierdzono dotąd ponad 187 tysięcy przypadków wirusa w ciągu dwóch miesięcy kryzysu. Zmarło ponad 25 tysięcy osób zakażonych. Jednak nie brakuje ekspertów - a ich ustalenia cytują władze lokalne - którzy są zdania, że liczba przypadków może być kilka razy wyższa.
Burmistrz Bergamo: może być 500 tysięcy zakażonych w prowincji
- Można wyobrazić sobie, że liczba osób zakażonych, także w lekki sposób, waha się od 400 do 500 tysięcy w prowincji Bergamo - stwierdził burmistrz Giorgio Gori w wywiadzie dla włoskiej stacji telewizyjnej Sky TG24.
Szef administracji szczególnie dotkniętego epidemią miasta wyjaśnił, że teorię tę oparł na danych dotyczących liczby ofiar śmiertelnych w porównaniu z latami poprzednimi. Jego zdaniem skoro liczba zgonów była znacznie wyższa, to o "wiele więcej osób" zakaziło się wirusem.
"La Repubblica" pisze, że wiele wskazuje na to, że liczba zmarłych w wyniku epidemii może być we Włoszech wyższa o około 10 tysięcy, w tym 7 tysięcy w samej Lombardii.
Polscy lekarze na misji w Lombardii
Właśnie w Lombardii z misją pomocy przebywała grupa polskich lekarzy z Wojskowego Instytutu Medycznego w Warszawie i Polskiego Centrum Pomocy Międzynarodowej. Pomagali w Brescii - drugim największym po Mediolanie mieście regionu.
Jednym z nich był psychiatra Paweł Szczuciński z PCPM, który w niedzielę w TVN24 opowiedział o swoim doświadczeniu i przeżyciach związanych z pobytem we Włoszech. - Rzeczywistość wyglądała przerażająco, dla mnie szczególnie, bo byłem w regionie Brescii w ubiegłym roku z rodziną. Jest to fantastyczne miejsce i oglądanie tych samych ulic jako wymarłych oraz świadomość, że w domach są zamknięci ludzie, z których część umrze, jest wyjątkowo ciężka - powiedział Szczuciński.
Źródło: PAP, tvn24.pl