Kilka dni temu epidemiolodzy apelowali do Szwedów o pozostanie w domach. Nie wszyscy mieszkańcy Sztokholmu jednak posłuchali. W efekcie w niedzielę po raz pierwszy władze sanitarne zamknęły pięć restauracji, w których wbrew zaleceniom było zbyt tłoczno.
W pięciu zamkniętych lokalach dopatrzono się poważnych uchybień polegających m.in. na zbyt małych odstępach między stolikami. Kontrolerom nie podobali się też ludzie kłębiący się w kolejkach przy barze. Wśród skontrolowanych 52 lokali, 32 otrzymały ostrzeżenia.
W weekend słoneczna pogoda oraz pierwsze dni po wypłacie (miała miejsce w piątek) spowodowały, że wielu Szwedów odwiedziło ogródki gastronomiczne. Grupy młodzieży świętowały na mieście zakończenie roku szkolnego. W wypowiedziach dla mediów uczniowie wyrażali żal z powodu odwołania przez dyrektorów placówek oficjalnych imprez. W jednej ze szkół powstał nawet list protestacyjny.
Liberalny model walki
Jeszcze w piątek epidemiolodzy apelowali o unikanie tłumów, gdyż "sytuacja związana z rozprzestrzenianiem się koronawirusa wciąż jest poważna". Potwierdzają to podane w niedzielę statystyki Urzędu Zdrowia Publicznego, z których wynika, że liczba zakażonych SARS-CoV-2 wynosi 18640 (w Sztokholmie - 7,3 tys.), a ofiar śmiertelnych Covid-19 - 2194 (w Sztokholmie - 1,2 tys.).
W Szwecji wprowadzono liberalny model walki z epidemią koronawirusa, w którym kładzie się nacisk na zalecenia. Apeluje się o niekorzystanie z komunikacji miejskiej oraz o pracę z domu, jeśli to możliwe. Jedynym prawnym obostrzeniem jest zakaz zgromadzeń powyżej 50 osób.
Źródło: tvn24.pl, PAP