Sąd w Brazylii nakazał prezydentowi tego kraju Jairowi Bolsonaro noszenie w miejscach publicznych maseczki osłaniającej nos i usta. Oficjalna liczba zakażonych w największym kraju Ameryki Południowej przekroczyła milion, a zmarłych z powodu koronawirusa - 50 tysięcy. Mimo to głowa państwa uważa, że walka z epidemią to "trwonienie pieniędzy publicznych".
Decyzję w sprawie nakazania prezydentowi Jairowi Bolsonaro noszenia maski ochronnej wydał sędzia Renato Borelli z sądu federalnego dystryktu Brasilia. Stosowanie maseczek w miejscach publicznych jest tam obowiązkowe, zgodnie z dekretem wydanym w marcu przez lokalne władze. Bolsonaro ostatnio w stolicy brał udział w wiecach politycznych bez żadnej osłony twarzy.
- Postępowanie Prezydenta Republiki, który odmawia noszenia maseczki podczas zgromadzeń w miejscach publicznych w naszym dystrykcie, wykazuje wyraźny zamiar łamania zasad - oświadczył sędzia Borelli. Podkreślił, że za nieprzestrzeganie nakazu noszenia maski grozi grzywna w wysokości 2000 reali (ok. 1525 złotych) za każdy dzień niesubordynacji.
Dziesięć dni temu podobną karę zastosowano wobec byłego ministra edukacji Abrahama Weintrauba, który uczestniczył w demonstracjach, nawołujących do "zamknięcia" Najwyższego Trybunału Federalnego i Kongresu poprzez "interwencję wojskową".
Bolsonaro krytykowany za bagatelizowanie zagrożenia
Prezydent Brazylii Jair Bolsonaro od wielu tygodni jest krytykowany przez większość społeczeństwa za bagatelizowanie zagrożenia stwarzanego przez koronawirusa. Szef państwa wielokrotnie atakował gubernatorów stanów, których oskarżał o zawyżanie danych dotyczących liczby zachorowań i zgonów z powodu COVID-19 oraz "trwonienie pieniędzy publicznych" na walkę z "wyolbrzymianym zagrożeniem".
Jego naciski spowodowały, że wielu gubernatorów i burmistrzów zniosło ograniczenia gospodarcze. Eksperci ostrzegają jednak, że zbyt wczesny powrót do stanu sprzed pandemii grozi przyspieszeniem rozprzestrzeniania się koronawirusa i zwiększeniem liczby ofiar śmiertelnych.
"Nie można ryzykować zaciągania długów nie do spłacenia"
W poniedziałek Bolsonaro zapowiedział obniżenie co najmniej o połowę dodatku nadzwyczajnego dla najbardziej dotkniętych pandemią COVID-19. - Brazylia się zadłuża, nie można ryzykować zaciągania długów nie do spłacenia - oświadczył prezydent w programie telewizyjnym.
- Nie możemy utrzymać wypłat z tytułu pomocy nadzwyczajnej na dotychczasowym poziomie 600 reali. Kosztuje nas ona co miesiąc 50 miliardów. Jeśli nasz kraj zadłuży się jeszcze bardziej, będziemy mieli problemy - dodał.
Według zapowiedzi szefa brazylijskiego państwa, przy obecnym kursie (1 dolar USA - ponad 5 brazylijskich reali) miesięczna pomoc dla najbardziej potrzebujących Brazylijczyków miałaby się zmniejszyć o połowę, do równowartości około 60 dolarów amerykańskich (około 235 złotych).
Według przewidywań największych brazylijskich dzienników odrzucenie przez parlament zapowiedzi prezydenta jest jednak całkowicie możliwe. Jak przewiduje m.in. dziennik "Folha de S.Paulo", Izba Deputowanych, czyli izba niższa Kongresu Narodowego (parlamentu), prawdopodobnie nie zgodzi się na zmniejszenie nadzwyczajnej pomocy dla najbiedniejszych.
Do odrzucenia decyzji prezydenta byłaby potrzebna przynajmniej połowa głosów uczestników wspólnego posiedzenia Izby Deputowanych i Senatu. Przewodniczący Izby Deputowanych Rodrigo Maia opowiada się zdecydowanie za utrzymaniem dotychczasowej pomocy.
Bezrobocie w Brazylii, które w kwietniu tego roku wynosiło 12,6 procent, wzrosło na początku czerwca wskutek wyhamowania gospodarki do 16 procent.
Trudna sytuacja epidemiologiczna w Brazylii
W ostatnich dniach liczba zmarłych w Brazylii przekroczyła 50 tysięcy. Tym samym kraj tej stał się drugim po USA, w którym odnotowano tak wysoki wskaźnik zgonów w czasie pandemii. W piątek Brazylia przekroczyła barierę miliona potwierdzonych zakażeń koronawirusem, odnotowując rekordową liczbę nowych przypadków w ciągu doby - 54 771. Za wyleczone od początku epidemii uznaje się 549 386 osób.
Mimo tego w weekend na plażach Rio de Janeiro pojawiły się tłumy ludzi, którzy nie stosowali żadnych środków ostrożności. Brazylijczycy zapełnili słynne plaże, Copacabanę i Ipanemę. Większość nie miała masek ani nie przestrzegała zaleconego przez Światową Organizację Zdrowia (WHO) dystansu co najmniej 1 metra między osobami.
Tymczasem stan Rio de Janeiro jest drugim pod względem liczby nowych zakażeń koronawirusem w Brazylii. W tej sytuacji minister zdrowia tego stanu Fernando Ferry zapowiedział, że podaje się do dymisji po zaledwie miesiącu na stanowisku. - Mogę powiedzieć tylko jedno: próbowałem - komentował Ferry w telewizji Globo, informując o swojej dymisji.
Podobna sytuacja panuje na szczeblu federalnym, gdzie w ciągu miesiąca zrezygnowało dwóch ministrów zdrowia. Obecnie obowiązki szefa resortu pełni generał w służbie czynnej, który nie ma medycznego wykształcenia.
Źródło: PAP, BBC