OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>
Jest grudzień 2019 roku. Chińczycy diagnozują w Wuhanie pierwsze przypadki zakażeń nowym, jeszcze nie opisanym wirusem i po pewnym czasie raportują o tym do Światowej Organizacji Zdrowia. W styczniu informacje o tym pojawiają się w mediach na wszystkich kontynentach, ale niewielu zdaje sobie sprawę z zagrożenia. Tajwan natychmiast jednak wprowadza rygorystyczne przepisy i zaczyna badać wszystkich przylatujących na wyspę turystów. Kamery i najnowocześniejsza technika pojawia się na lotnisku w Tajpej, by zdalnie mierzyć temperaturę wszystkim, którzy przylecieli do kraju. Graniczną wartością jest 37,5 stopni Celsjusza. Kto ma więcej, wysyłany jest na badania i kwarantannę.
Ma to swoje głębokie uzasadnienie. 850 tysięcy Tajwańczyków jest zatrudnionych w kontynentalnych Chinach.
JAK ŚWIAT WALCZY Z SARS-COV-2? RELACJA "NA ŻYWO" Z 28 MARCA >>>
Katastrofa nie nastąpiła
Gdy koronawirus na masową skalę zaczyna rozprzestrzeniać się u potężnego sąsiada, a miasto Wuhan staje się zamkniętą strefą, część ekspertów prognozuje, że następną czerwoną strefą na mapie zakażeń może być właśnie Tajwan. Z dziesiątkami lotów z Chin dziennie, wyspa miała być nieprzygotowana na walkę z pandemią. 24 miliony Tajwańczyków na zaledwie 36 tysiącach kilometrów kwadratowych (tyle ma województwo mazowieckie) to wręcz idealne miejsce dla rozprzestrzeniania się wirusa.
Tymczasem od początku roku na Tajwanie zachorowały zaledwie (w porównaniu do statystyk chińskich, europejskich czy amerykańskich) 283 osoby. Dwie zmarły. Wykonano prawie 30 tysięcy testów.
To oficjalne dane. Władze Tajwanu publikują je w sieci, uaktualniając - jeżeli tylko coś się zmienia - natychmiast, bez względu na porę.
"Śledczy epidemii". Jak Azja radzi sobie z epidemią. Czytaj więcej >>>
Przede wszystkim prewencja
- W walce z koronawirusem Tajwan od samego początku postawił na prewencję i to jest powodem sukcesu w starciu z pandemią - mówi Wojciech Sochacki, dziennikarz żyjący na Tajwanie i na stałe mieszkający w Tajpej. Z oficjalnych danych wynika, że blisko 80 procent potwierdzonych zakażeń diagnozuje się u osób przyjeżdżających z zagranicy. Stosunkowo niewiele notuje się zakażeń "na miejscu". - To dlatego całkowicie zamknięto granice dla obcokrajowców. Do kraju wlecieć mogą tylko obywatele lub osoby, jak ja, będące stałymi rezydentami - dodaje Sochacki.
Chiny nie pozwalają
Z powodów politycznych, przez sprzeciw Chin, które uznają Tajwan jedynie za ich zbuntowaną prowincję, kraj nie należy do Światowej Organizacji Zdrowia i w tej chwili utrzymuje oficjalne kontakty dyplomatyczne tylko z kilkunastoma stolicami. W walce o zdrowie swoich obywateli musi więc radzić sobie sam. Niektórzy twierdzą, że działa to na Tajwan mobilizująco, dzięki czemu rozwija on technologie i przeznacza na zdrowie ogromne środki finansowe.
Szkoły otwarte
Na Tajwanie wszystkie szkoły i uniwersytety są otwarte, a lekcje odbywają się normalnie. To może zaskakiwać, bo europejski trend jest dokładnie odwrotny. Pomógł, w pewnym sensie, zbieg okoliczności. - Kalendarz sprawił, że na Tajwanie trwała akurat przerwa międzysemestralna. Władze ją wydłużyły o dwa tygodnie, dzięki temu dzieci zostały w domach i nie tłoczyły się w szkołach - tłumaczy Wojciech Sochacki. Po dwóch tygodniach szkoły wróciły do normalnej działalności.
Podobnie uniwersytety, choć tu władze zastosowały dodatkowe środki prewencji. Przy wejściach do kampusów stanęły komputery i - podobnie jak na lotnisku - specjalne systemy mierzące temperaturę. Granicą znów jest 37,5 stopnia. Kto ma więcej - idzie na kwarantannę.
Sklepy i galerie też...
W Tajpej życie codzienne zdaje się toczyć bez większych zmian. Otwarte są sklepy i galerie handlowe. - Tutaj, odwrotnie niż w Europie, powszechne i zalecane przez władze jest noszenie maseczek. To też jest prewencja - mówi Wojciech Sochacki. W specjalnych spotach, na plakatach i przez ogłoszenia w metrze władze apelują o stosowanie się do zasad higieny i unikanie tłumów.
Niektórzy twierdzą, że systemy mierzące temperaturę znajdują się także w innych miejscach, nie tylko tych, o których wiadomo oficjalnie. Mówi się też o specjalnych śledczych, kimś w rodzaju szpiegów, którzy mają wypatrywać osoby potencjalne zakażone lub będące szczególnie narażonymi na zakażenie.
Walka z fake newsami
Codziennością na Tajwanie stały się już rządowe i eksperckie konferencje prasowe. Poza publikowaniem aktualnych danych epidemicznych, eksperci każdego dnia odpowiadają na pytania i obalają plotki i fake newsy pojawiające się w przestrzeni publicznej. Prowadzący konferencje stał się symbolem zdobywania wiarygodnej wiedzy o rozwoju pandemii i walki z wirusem.
Autorka/Autor: Michał Tracz
Źródło: TVN24