"Nie widzieliśmy samolotu, ale go słyszeliśmy". Bomba uderzyła w bazar, zginęło "wielu ludzi"

Źródło:
Reuters, BBC, PAP

Kilkadziesiąt osób zginęło we wtorkowym nalocie na miejscowość Togoga w regionie Tigraj w Etiopii - podaje Agencja Reutera, powołując się na świadków. Mieszkańcy informują o wybuchu nowych walk między siłami rządowymi a rebeliantami na północy kraju.

W wyniku trwającego od początku listopada konfliktu pomiędzy rządem etiopskim a tigrajskimi rebeliantami zrzeszonymi w Tigrajskim Ludowym Froncie Wyzwolenia zginęły tysiące osób, setki tysięcy zaś zostały zmuszone do opuszczenia swoich domostw. Miały tam miejsca okrucieństwa, takie jak gwałty, pozasądowe egzekucje i przymusowe eksmisje – wynika z danych lokalnych władz i organizacji pomocowych.

Mieszkańcy regionu twierdzą, że w ostatnich dniach doszło do wznowienia walk między siłami rządowymi a rebeliantami.

OGLĄDAJ TVN24 W INTERNECIE NA TVN24 GO >>>

"Nie widzieliśmy samolotu, ale go słyszeliśmy"

Jak donosi Reuters, powołując się na doniesienia świadków, we wtorek około godziny 13 zrzucono bombę na bazar w Togoga, położonym na północ od stolicy Tigraju - Mekelie.

- Nie widzieliśmy samolotu, ale go słyszeliśmy - powiedziała w środę Agencji kobieta, której mąż i dwuletnia córeczka zostali ranni w nalocie. - Gdy doszło do wybuchu, wszyscy uciekli. Po pewnym czasie wróciliśmy tam w poszukiwaniu rannych - dodała. Jak twierdziła, w momencie ataku na bazarze znajdowało się wiele rodzin i nie widziała tam żadnych żołnierzy. Według jej relacji zginęło "wielu ludzi".

Agencja Reutera donosi o co najmniej 43 ofiarach śmiertelnych. Associated Press pisze, powołując się na lekarza w stolicy regionu Mekelie, że ratownicy znaleźli na miejscu ataku lotniczego "ponad 80 zabitych cywilów".

Rzecznik etiopskiej armii, pułkownik Getnet Adane, nie potwierdził, ale także nie zaprzeczył doniesieniom o wtorkowym ataku powietrznym. Stwierdził jedynie, że naloty są powszechną taktyką wojskową oraz że siły rządowe nie obierają za cel cywilów. 

Do zdarzenia doszło niedługo po wyborach parlamentarnych w Etiopii, które miały miejsce w poniedziałek.

"Żywność jest z premedytacją używana jako broń"

Szef Biura Narodów Zjednoczonych ds. Koordynacji Pomocy Humanitarnej (OCHA) Mark Lowcock w wywiadzie dla Reutera opublikowanym w poniedziałek oskarżył wojsko erytrejskie działające w etiopskim regionie Tigraj o "próbę zagłodzenia" tamtejszej populacji. Lowcock stwierdził, że erytrejscy żołnierze oraz miejscowi bojownicy celowo blokują dostawy żywności do ponad miliona osób mieszkających na obszarach regionu, które znajdują się poza kontrolą rządu etiopskiego. - Żywność jest z premedytacją używana jako broń - zaznaczył.

Statystyki OCHA wskazują, że etiopski rząd, ONZ oraz organizacje pomocowe od marca dostarczyły pożywienie do ok. 3,3 mln Tigrajczyków. Lowcock zwrócił jednak uwagę, że pomoc trafia tylko do regionów kontrolowanych przez władze Etiopii. Według danych ONZ, które oparto na reportach od tigrajskich władz, w regionie zmarło z głodu ponad 150 osób. Jednak zdaniem Lowcocka ofiar śmiertelnych może być znacznie więcej. Porównał obecną sytuację do "kolosalnej tragedii", jaką był głód w Etiopii w latach 1984-1985. "Myślenie, że to może się ponownie zdarzyć, jest uzasadnione, o ile nie poprawią się działania podejmowane w tej sprawie" - dodał. Z analizy ONZ wynika również, że obecnie ponad 350 tys. z 6 mln mieszkańców Tigraju głoduje. Ponad 2 milionom ludzi grozi popadnięcie w skrajne ubóstwo.

Przedstawiciele etiopskiej armii oraz rządu nie odpowiedzieli Reuterowi na prośbę o komentarz do słów Lowcocka. Podczas konferencji prasowej na początku czerwca rzecznik prasowy premiera Etiopii Abiya Ahmeda Alego zaprzeczył, że głód jest wykorzystywany jako broń w konflikcie - określił te zarzuty jako "bezpodstawne" i "motywowane politycznie". Z kolei szef etiopskiej komisji ds. zarządzania ryzykiem Mitiku Kassa wskazał, że to tigrajscy rebelianci atakują samochody dostarczające żywność do regionu. Reuters zauważył, że nie podał jednak konkretnych przykładów takich sytuacji.

Autorka/Autor:momo/dap

Źródło: Reuters, BBC, PAP