Podczas debaty w Radzie Bezpieczeństwa ONZ na temat sytuacji wokół Ukrainy ambasador USA Linda Thomas-Greenfield oznajmiła, że "koncentracja rosyjskich wojsk przy granicach z Ukrainą jest największą taką mobilizacją od dekad". Ambasador Rosji Wasilij Nebenzia utrzymywał, że dyskusja o koncentracji rosyjskich wojsk jest "nieuprawnioną ingerencją w sprawy wewnętrzne" jego kraju. Ambasador Ukrainy Serhij Kyslyca powiedział, że "Rosja nie zamierza deeskalować sytuacji i przygotowuje się do uzasadnienia możliwej agresji".
W poniedziałek w Radzie Bezpieczeństw ONZ odbyła się debata będąca pierwszym posiedzeniem Rady w sprawie konfliktu Rosja-Ukraina. Debata odbyła się wbrew sprzeciwowi Rosji i Chin.
Ambasador USA Linda Thomas-Greenfield w czasie debaty podkreśliła, że działania Rosji to cios "w serce Karty Narodów Zjednoczonych" oraz że zagrażają one całemu porządkowi międzynarodowemu. Jej zdaniem obecna sytuacja jest "tak wyraźnym i znaczącym zagrożeniem dla pokoju i bezpieczeństwa, jak tylko sobie można wyobrazić".
Ambasador USA: jeśli Rosja napadnie na Ukrainę, nikt nie będzie mógł powiedzieć, że tego nie przewidzieliśmy
Dyplomatka stwierdziła, że Stany Zjednoczone mają informacje wskazujące, iż Rosja dysponuje ponad 100 tysiącami żołnierzy przy granicach z Ukrainą i zamierza rozmieścić około 30 tysięcy swych wojskowych na Białorusi do końca lutego. Dodała, że towarzyszą temu agresywne żądania Rosji, rozprzestrzenianie dezinformacji i propaganda przedstawiająca Ukrainę i Zachód jako agresora.
- Jeśli Rosja ponownie napadnie na Ukrainę, nikt z nas nie będzie mógł powiedzieć, że tego nie przewidział. A konsekwencje będą przerażające - ostrzegła Thomas-Greenfield. Dodała, że jeśli Moskwa nie skorzysta z dyplomatycznego sposobu rozwiązania sporu, "świat będzie wiedział, dlaczego i kto jest za to odpowiedzialny".
Ambasador Rosji: ingerencja w sprawy wewnętrzne
Ambasador Rosji Wasilij Nebenzia, który na forum Rady Bezpieczeństwa ONZ otworzył dyskusję na temat sytuacji wokół Ukrainy, oświadczył, że spotkanie jest "niedopuszczalną ingerencją w sprawy wewnętrzne Rosji i propagandową próbą wywołania paniki przez USA".
- Sam prezydent (Ukrainy Wołodymyr - red.) Zełenski powiedział, że nie widzi tej działalności jako zagrożenia - stwierdził Rosjanin.
Kwestionował też podawane przez Zachód i Ukrainę liczby żołnierzy zgromadzonych przy granicy oraz oskarżał Stany Zjednoczone i resztę państw o prowokowanie "histerii" i "paniki" dotyczącej możliwej wojny, a także o dążenie do kreowania podziałów między Rosją i Ukrainą. Uznał też, że gdyby Zachód nie wsparł Euromajdanu, oba państwa "cieszyłyby się dobrosąsiedzkimi stosunkami".
Ambasador Ukrainy: Rosja przygotowuje uzasadnienie do wznowienia agresji
Głos zabrał także stały przedstawiciel Ukrainy przy ONZ Serhij Kyslyca.
- Widzimy falę rosyjskiej dezinformacji, fałszywe oskarżenia o wojskowym ataku (...). To dowód na to, że Rosja nie zamierza deeskalować sytuacji i przygotowuje się do uzasadnienia możliwej agresji - powiedział. Dyplomata skrytykował słowa swojego rosyjskiego odpowiednika, który powołał się na słowa prezydenta Ukrainy Wołodymyra Zełenskiego wzywającego do powstrzymania się od paniki jako dowodu na brak nowego bezpośredniego zagrożenia wojną.
Przedstawiciel Ukrainy zaznaczył, że obecne rozmieszczenie rosyjskich wojsk przekracza normalny poziom, a ich liczebność wokół Ukrainy - wraz z siłami powietrznymi i morskimi - przekracza 130 tysięcy. Kyslyca podkreślił, że Ukraina nie ma żadnych planów ofensywy na Donbas ani innych ofensywnych działań. Według agencji TASS przed wystąpieniem Kyslycy salę posiedzeń Rady Bezpieczeństwa ONZ opuścił Wasilij Nebenzia.
Apel brytyjskiego dyplomaty
Działania Rosji wokół Ukrainy nie są rutynowym rozmieszczeniem wojsk, ale największą taką operacją w Europie od wielu dekad - uznał zastępca ambasadora Wielkiej Brytanii James Kariuki. Dyplomata zwrócił uwagę na fakt, że ponad 100 tysiącom rosyjskich żołnierzy stacjonującym wokół Ukrainy towarzyszą czołgi, artyleria, rakiety i pociski balistyczne krótkiego zasięgu, a także rozmieszczenie sił morskich i powietrznych.
Dodał, że w najlepszym przypadku działania te są destabilizujące, a w najgorszym zakończą się wznowioną agresją, która byłaby "największym pogwałceniem prawa międzynarodowego i zobowiązań Rosji wobec Karty Narodów Zjednoczonych".
Brytyjczyk wezwał Rosję do jasnej deklaracji, że nie użyje siły wobec Ukrainy.
Szczerski o "poważnym zagrożeniu dla pokoju"
W sprawie sytuacji na Ukrainie wypowiedział się także ambasador Polski przy ONZ Krzysztof Szczerski. Przedstawiciel Polski był jednym z czterech - obok dyplomatów z Ukrainy, Litwy i Białorusi - uczestników poniedziałkowej dyskusji spoza państw członkowskich Rady Bezpieczeństwa.
Mówił, że działania Rosji stanowią zagrożenie nie tylko dla bezpieczeństwa Europy i mogą mieć globalne konsekwencje, a do tego mogą zachęcić inne rewizjonistyczne mocarstwa do dalszego podważania fundamentów porządku międzynarodowego.
- Nie możemy milczeć, bo to, co się dzieje w naszym sąsiedztwie, stanowi poważne zagrożenie dla pokoju i bezpieczeństwa międzynarodowego, sięgające daleko poza nasz region i kontynent (...) Nie możemy milczeć, bo to, co się dzieje, stanowi bezpośrednie pogwałcenie fundamentalnych zasad zawartych w Karcie Narodów Zjednoczonych - powiedział Szczerski.
Jak stwierdził, stawką obecnego kryzysu jest "nie tylko subordynacja Ukrainy i stworzenie strefy buforowej w Europie Środkowej i Wschodniej", ale same fundamenty architektury bezpieczeństwa na kontynencie.
- Niestety to może mieć globalne konsekwencje i wpłynąć na pogarszanie się bezpieczeństwa międzynarodowego, ponieważ inne rewizjonistyczne mocarstwa mogą podążyć za tym przykładem - dodał ambasador. Zachęcił przy tym do rozwiązania obecnego kryzysu na forum OBWE, gdzie w styczniu Polska objęła przewodnictwo.
Po stronie Rosji opowiedziała się Białoruś i częściowo Chiny
W toku dyskusji stanowisko przedstawiła też m.in. Białoruś, której przedstawiciel powtórzył wiele twierdzeń wypowiedzianych przez rosyjskiego ambasadora.
Stanowisko Rosji częściowo poparły też Chiny, twierdząc że publiczne dyskusje na temat obecnych napięć są przeciwskuteczne, a Zachód powinien odpowiedzieć na "uzasadnione obawy Rosji". Ambasador Chin określił samą dyskusję jako przykład "megafonowej dyplomacji".
Źródło: PAP