Samozwańcze oddziały milicji obywatelskiej okupują siedzibę Malheur National Wildlife Refuge (odpowiednik polskiego rezerwatu przyrody) we wschodnim Oregonie. Protestują oni m.in. przeciwko uwięzieniu farmerów, którzy weszli w konflikt z agencją rządu federalnego USA. Twierdzą, że bronią konstytucji i konstytucyjnych praw przed zapędami władzy przekraczającej swoje uprawnienia.
WIĘCEJ W "FAKTACH Z ZAGRANICY" W TVN24 BIZNES I ŚWIAT O GODZ. 20.00
Jednym z uzbrojonych napastników jest 40-letni Ammon Bundy, syn ranczera z Nevady. Obaj znani są ze swoich antyrządowych poglądów. Oskarżają oni urzędników federalnych o niesprawiedliwie karanie hodowców za korzystanie z gruntów publicznych.
Będą się bronić
- Ich działania są destrukcyjne wobec ludzi w naszym kraju. Dlatego domagamy się naszych praw. Ludzie muszą mieć świadomość, że staliśmy się systemem, w którym rząd twierdzi, że staje w obronie praw ludzi, a tymczasem jest przeciwko nim. Nie chcemy używać siły, ale jeśli zajdzie taka potrzeba, będziemy się bronić - wyjaśnił w rozmowie z CNN Bundy.
- Patrioci! Nadszedł czas, aby twardo się przeciwstawić a nie ulec! Potrzebujemy waszej pomocy, przybądźcie gotowi - napisał w swoim internetowym manifeście hodowca. Bundy dodał, że on i jego grupa są gotowi okupować park „bezterminowo”. - Jesteśmy przekonani, że znajdujemy się w takiej sytuacji, iż jeśli nic nie zrobimy, nie zajmiemy twardego stanowiska, to nie będziemy już w stanie zrobić nic - stwierdził.
Marsz przerodził się w okupację
Pretekstem do okupacji federalnego budynku stała się sprawa innych farmerów, braci Hammondów, którzy zostali skazani na pięć lat więzienia za podpalenie gruntów publicznych. Wypalali oni trawę na swoim terenie, ale pożar rozprzestrzenił się niekontrolowanie. Tłumaczyli, że zrobili to by uchronić się przed szkodliwymi roślinami. A także, by zapobiec... przyszłym pożarom na swojej posiadłości.
Za ich zwolnieniem demonstrowali mieszkańcy małej miejscowości Burns. To właśnie po marszu ulicznym w obronie Hammondów doszło do zbrojnej okupacji siedziby National Wildlife Refuge, w której nie znajdowali się akurat żadni pracownicy.
Ranczerzy należący do samozwańczych oddziałów milicji twierdzą, że tylko bronią swoich praw do swobodnego użytkowania własnej ziemi. Uważają, że rząd coraz bardziej w nie ingeruje i dlatego zostali zmuszeni do drastycznych kroków. Władze federalne i stanowe nie oznajmiły jeszcze jak zamierzają zareagować na okupację budynku i czy użyją siły.
Autor: dasz//gak / Źródło: Reuters, CNN