Kolumbijscy wojskowi poszukują Wilsona - psa tropiącego, który pomagał w odnalezieniu zaginionych w amazońskiej dżungli czworga dzieci w wieku 13, 9 i 4 lat oraz 11 miesięcy, które przeżyły tam 40 dni po katastrofie lotniczej. Trwa akcja "Nadzieja". "Nie porzuca się towarzysza" - podkreślają służby.
"Poszukiwania nie zakończyły się, nikogo nie pozostawimy" - poinformowała na Twitterze kolumbijska armia. Przekazała, że żołnierze kontynuują operację "Nadzieja", aby odnaleźć 6-letniego Wilsona, owczarka belgijskiego (malinois), który w poszukiwaniu tropu dzieci oddalił się i zaginął. "Nie porzuca się towarzysza na polu walki" - podkreślił dowódca sil zbrojnych generał Helder Giraldo.
CZYTAJ TAKŻE: Katastrofa samolotu i 39 dni w amazońskiej dżungli. Jak trójce dzieci i niemowlęciu udało się przeżyć?
Jak podaje amerykańska telewizja CNN, odnalezione dzieci powiedziały ratownikom, że dotarł do nich pies, który przez jakiś czas im towarzyszył. W pewnym momencie zwierzę jednak zniknęło. Pułkownik kolumbijskiej armii Pedro Arnulfo Sanchez Suarez, cytowany przez stację sprecyzował, że pies zaginął 18 maja. - Dzieciaki powiedziały nam, że spędziły z Wilsonem trzy lub cztery dni, uznały też, że jest chudy – dodał wojskowy.
Niezbędny w akcji
Czwórka dzieci została odnaleziona 9 czerwca w dalekim regionie dżungli Guaviare. Poszukiwało ich ponad 200 żołnierzy, w tym komandosów sił specjalnych oraz ponad 70 Indian - rdzennych mieszkańców regionu. Carlos Villegas z obrony cywilnej powiedział Blu Radio, że Wilson był niezbędny w tej akcji. - Dawał nam wskazówki na temat miejsca pobytu (dzieci) - wyjaśnił.
Od czasu zaginięcia owczarka wojskowi dwukrotnie "nawiązywali z nim kontakt", ale za każdym razem pies ponownie przepadał w dżungli. - Dwa dni po zaginięciu wyłonił się z zarośli, wołaliśmy go, ale pobiegł z powrotem do dżungli - dodał Villegas. Wejść do dżungli i szukać dzieci nakazał psu wcześniej jego opiekun i trener.
Młodszym rodzeństwem opiekowała się 13-letnia Lesley
Dzieci przemieszczały się samolotem Cessna 206, który zrobił się 1 maja. W katastrofie zginęła ich matka, pilot i inna dorosła osoba. Ciała ofiar odnaleziono dwa tygodnie później.
- Dzieci pozostały same. Są przykładem przeżycia, które zapisze się w historii - powiedział prezydent Kolumbii Gustavo Petro, który odwiedził dzieci w szpitalu w Bogocie i spotkał się z ich rodziną. Zdjęcia opublikowane przez armię kolumbijską pokazują dzieci wychudzone i pogryzione przez komary, ale w ogólnie dobrym stanie.
CZYTAJ TAKŻE: "Operacja Nadzieja". Wskazówki, które pomogły ratownikom odnaleźć dzieci w amazońskiej dżungli
Dzieci należą do rdzennej ludności Uitoto, wiedziały więc, jakie owoce jeść w dżungli i jak się w niej poruszać - wyjaśnił ich dziadek Fidencio Valencia.
Dzieci najpierw jadły tzw. farine z juki, typowe indiańskie jedzenie, które wzięły z samolotu, a później nasiona. W końcu znalazły pakiety żywnościowe zrzucane przez wojskowe śmigłowce - powiedział minister obrony Ivan Velazquez. Młodszym rodzeństwem opiekowała się 13-letnia Lesley, która nosiła najmłodsze, roczne dziecko.
Źródło: PAP, CNN