Kim Dzong Un miał nakazać "dalsze ożywienie" w relacjach z Koreą Południową, podaje BBC. To kolejny etap zauważalnej zmiany retoryki na Półwyspie Koreańskim. Nie wiadomo jednak, czy za słowami pójdą konkrety.
Fala wyjątkowo ciepłych deklaracji towarzyszy zimowym Igrzyskom Olimpijskim w Pjongczangu. Na otwarcie wydarzenia z jednej strony przybył wiceprezydent Pence a z drugiej prezydent Korei Północnej, któremu towarzyszyła znacznie ważniejsza osoba - siostra północnokoreańskiego dyktatora, Kim Yo Jong. Nie doszło do ich bezpośredniego spotkania, jednak goście z Korei Północnej spotkali się z prezydentem Korei Południowej Moon Jae-inem.
Północ wykonuje gesty
Wysoka rangą delegacja północnokoreańska już wróciła do domu i spotkała się z dyktatorem. Jak pisze BBC, miał on "wydać szczegółowe zalecenia co do dalszego ożywienia" relacji z Koreę Południową "w duchu serdecznego pojednania". Wyraził też wdzięczność władzom w Seulu za "specjalne podjęcie" jego delegacji. "Ważne jest, aby kontynuować osiąganie dobrych wyników poprzez dalsze ożywianie ciepłego klimatu pojednania i dialogu, powstałego z pragnienia i wspólnej woli Północy i Południa, któremu impet nadały Zimowe Igrzyska Olimpijskie" - miał powiedzieć Kim, cytowany w anglojęzycznym serwisie północnokoreańskiej agencji prasowej KCNA. Nie padły żadne konkrety, jednak zazwyczaj standardowym przekazem Korei Północnej pod adresem elit Korei Południowej są inwektywy w rodzaju: "psy", "zdrajcy" czy "pachołki imperialistów", a żołnierze pokazowo strzelają do rysunków prezydentów. W porównaniu z tym zwykłe podziękowania są istotną zmianą.
Według relacji w ramach ocieplania relacji Korea Północna zaprosiła też do Pjongjangu prezydenta Korei Południowej. Zaproszenie zawarto w liście od Kim Dzong Una, który przekazała jego siostra. Seul nie ustosunkował się do niego.
Amerykanie ostrożnie o rozmowach
Również przedstawiciele USA pozwolili sobie w ostatnich dniach na wyjątkowo ciepłe słowa pod adresem Korei Północnej, które są wyłomem w dotychczas twardej i wojowniczej postawie prezentowanej przez administrację Donalda Trumpa. Według "Washington Post", wiceprezydent Pence wracając z Korei Południowej powiedział dziennikarzom na pokładzie Air Force Two, że: "jeśli (Koreańczycy) chcą rozmawiać, to będziemy rozmawiać."
W podobnym tonie wypowiedział się w poniedziałek sekretarza stanu USA Rex Tillerson. - Naprawdę musimy przeprowadzić jakieś rozmowy, który poprzedzałyby jakiekolwiek formalne negocjacje, by ustalić, czy strony są faktycznie gotowe zająć się czymś znaczącym - powiedział podczas wizyty w Kairze.
Natomiast "Wall Street Journal" pisze, powołując się na anonimowych "wysokich rangą urzędników administracji Trumpa", że Waszyngton "zmienił taktykę i podejście" do Korei Północnej.
Autor: mk\mtom / Źródło: PAP, Reuters, BBC