Obsesyjnie jej pragnął, niespełna rok po ślubie zakatował. Proces polityka śledził cały naród. Czy coś się zmieni?

Źródło:
BBC, PAP

Bił i kopał ją tak długo, aż zakatował na śmierć. Były członek kazachskiego rządu Kuandyk Biszymbajew został w maju uznany winnym zabójstwa swojej żony. Ich małżeństwo, które trwało niecały rok, było naznaczone przemocą. Proces polityka, który śledził przed telewizorami cały kraj, rzucił światło na piekło kobiet w Kazachstanie. Na jego fali milczenie przerywają kolejne ofiary. Są już pierwsze zmiany w prawie, ale to na razie bardzo mały krok.

Jest 9 listopada 2023 roku. O godzinie 7 rano kamera monitoringu w jednej z restauracji w stołecznej Astanie rejestruje brutalną scenę. Mężczyzna okłada pięściami, kopie i szarpie za włosy młodą kobietę. Oprawca widoczny na nagraniu to były minister gospodarki, Kuandyk Biszymbajew. Ofiara to jego żona - 31-letnia Saltanat Nukenowa.

Nie wiadomo dokładnie, co wydarzyło się w ciągu następnych 12 godzin. Nieco światła na sprawę rzucają nagrania wideo zarejestrowane telefonem Biszymbajewa. Słychać na nich, jak polityk wyzywa małżonkę i wypytuje ją o innego mężczyznę.

Były minister kilkukrotnie wykonuje telefon do wróżki. W tym czasie jego żona leży nieprzytomna w VIP-roomie, do którego zaciągnął ją za włosy. W pokoju nie ma monitoringu.

Dopiero około godziny 20 na miejsce wezwane zostaje pogotowie. 31-latka już wówczas nie żyje, prawdopodobnie od kilku godzin. Sekcja zwłok wykaże, że doznała poważnego urazu głowy. Pomiędzy jej czaszką a mózgiem zebrało się 230 mililitrów krwi. Na jej ciele były także ślady duszenia.

Zbrodnia i kara 

13 maja 44-letni Biszymbajew został skazany na 24 lata pozbawienia wolności za zabójstwo swojej żony. Do zbrodni doszło w restauracji, należącej do jego krewnego. Materiał dowodowy i zeznania świadków wskazują, że było to morderstwo ze szczególnym okrucieństwem.

Jak stwierdził sąd, właściciel restauracji Bachytżan Bajżanow pomagał zabójcy zacierać ślady zbrodni. Próbował skasować zapis monitoringu w lokalu, a personelowi nakazywał milczenie. Mężczyzna również został skazany - usłyszał wyrok czterech lat pozbawienia wolności.

Proces Biszymbajewa wywołał wielkie zainteresowanie w kraju. Posiedzenia sądu, które odbywały się niemal codziennie od 11 marca ze względu na liczbę świadków i dowodów, były transmitowane przez telewizję oraz na kanale YouTube Sądu Najwyższego Kazachstanu.

Mroczna historia małżeństwa

Członkowie rodziny zabitej twierdzili podczas trwającego ponad dwa miesiące procesu sądowego, że Biszymbajew często znęcał się nad żoną. Akt oskarżenia obejmował nie tylko zarzut zabójstwa, lecz również pastwienia się nad małżonką.

Nukenowa i Biszymbajew byli małżeństwem niecały rok, zanim mężczyzna odebrał jej życie. Polityk, który stanowisko ministra gospodarki sprawował od maja do grudnia 2016 roku, w 2017 roku został aresztowany pod zarzutem korupcji skazany na 10 lat pozbawienia wolności. Więzienie opuścił po trzech latach.

Nukenowa pracowała wówczas jako astrolog. - Pomagała kobietom, które znajdowały się w różnego rodzaju trudnych sytuacjach – czy to w relacjach rodzinnych, czy w związku z problemami w małżeństwie, z dziećmi - mówił w sądzie jej brat, Aitbek Amangeld. Mężczyzna zeznał, że Biszymbajew próbował umówić się na spotkanie z Nukenową, a gdy ta odmówiła nastąpiły "długie i obsesyjne zaloty". Ostatecznie politykowi udało się zdobyć numer telefonu kobiety. Amangeld powiedział, że jego siostra pokazywała mu wiadomości, w których były minister prosił o spotkanie i przestrzegał, by nie wierzyła we wszystko, co o nim pisano i mówiono.

Kilka miesięcy później Nukenowa i Biszymbajew pobrali się. Wkrótce po ślubie zaczęły się problemy. Amangeld zeznał, że siostra pokazywała mu zdjęcia siniaków na ciele. Według niego kilkakrotnie próbowała opuścić męża. Jak twierdził, Biszymbajew próbował odizolować żonę, która po ślubie, na polecenie małżonka, porzuciła pracę wróżbitki, którą kochała.

Piekło kobiet

Biszymbajew został ukarany za swoją zbrodnię, jednak - jak zwraca uwagę BBC - w Kazachstanie, gdzie co roku z rąk swoich partnerów giną setki kobiet, uzyskanie wyroku skazującego nie było rzeczą oczywistą. 

Według szacunków ONZ, w tym postradzieckim kraju oprawcy stają przed sądem tylko co czwartym przypadku przemocy domowej. Wiele ofiar nie zgłasza się na policję, ze strachu.

- Zgłaszanie przemocy domowej wymaga odwagi - twierdzi w rozmowie z BBC Denis Kriwosziw, zastępca dyrektora Amnesty International na Europę Wschodnią i Azję Środkową. Jak dodaje, ofiara może zostać oskarżona o "zachowanie prowokujące sprawcę" lub "niszczenie rodziny czy brak szacunku dla męża lub teściów".

Organizacja Narodów Zjednoczonych oszacowała, że ​​każdego roku w wyniku przemocy domowej w Kazachstanie ginie około 400 kobiet. Dla porównania od marca 2022 roku do marca 2023 roku w Anglii i Walii - zamieszkałych przez trzy razy więcej ludzi - zginęło 70 kobiet.

Według MSW Kazachstanu, tylko w 2023 roku policja rozpatrzyła prawie 100 tysięcy skarg związanych z przemocą w rodzinie, a sądy nałożyły sankcje administracyjne na 67 270 obywateli.

Żony urzędników przerywają milczenie

Po głośnej sprawie i wyroku skazującym dla byłego ministra gospodarki Kuandyka Biszymbajewa portal kazachskiej sekcji Radia Swoboda donosił, że w Kazachstanie rozpoczyna się lokalna wersja debaty znanej od kilku lat na świecie jako MeToo. 

Już podczas trwania procesu Biszymbajewa o znęcaniu się przez męża informowała żona innego kazachstańskiego urzędnika. "Jestem żoną Sakena Mamasza, radcy ambasady Kazachstanu w Zjednoczonych Emiratach Arabskich. Oświadczam, że od 10 lat jestem ofiarą przemocy. Chcę, aby mój mąż został pozbawiony statusu dyplomatycznego i wsadzony do więzienia za wszelką przemoc, której się dopuścił" - powiedziała kobieta na nagraniu wideo, opublikowanym 6 maja na profilu projektu NeMolchiKZ w mediach społecznościowych. Władze w Astanie zareagowały natychmiast, odwołując Mamasza z placówki i zwalniając go w pracy w resorcie dyplomacji.

Problemy z oskarżeniami dotyczącymi przemocy domowej ma również znany ekonomista, były doradca prezydenta Kazachstanu Kasyma-Żomarta Tokajewa, Ołżas Chudajbergenow.

- Myślę, że takich publicznych oskarżeń będzie więcej - powiedziała portalowi Radia Swoboda Dina Smaiłowa, założycielka projektu NeMolchiKZ (od rosyjskich słów "nie milcz" i skrótu od "Kazachstan"). Działaczka, która przebywa za granicą z powodu oskarżeń wysuniętych pod jej adresem przez władze za działalność w projekcie. Dodała, że sprawa ministra Biszymbajewa była na tyle głośna, że wywołała reakcję władz i przyjęcie ustawy zaostrzającej kary za przemoc domową. Stwierdziła też jednak, że w Kazachstanie "system jedną ręką karze, drugą chroni".

Smaiłowa dodała, że pomimo, iż kierowany przez nią od ośmiu lat projekt pomógł wielu kobietom i dzieciom cierpiącym z powodu przemocy domowej i w tym czasie współpracowała z organami władzy, to nie przeszkodziło im to wytoczyć jej sześciu spraw z artykułów takich, jak naruszanie miru domowego czy rozpowszechnianie nieprawdziwych informacji.

Bardzo mały krok w dobrym kierunku

W efekcie procesu, który odbił się szerokim echem w całym kraju, rząd znalazł się pod społeczną presją, by podjąć działania w tej sprawie. Działacze społeczni od dawna zwracali uwagę, że obowiązujące w Kazachstanie przepisy nie dość chronią ofiary przemocy domowej.

W kwietniu, jeszcze w trakcie trwania procesu Biszymbajewa, parlament Kazachstanu znowelizował kodeks karny, zaostrzając kary za przemoc domową. 15 kwietnia prezydent Kasym-Żomart Tokajew podpisał ustawę. Na jej mocy znęcanie się nad członkami rodziny ponownie uznano za przestępstwo, do tej pory uznawano to za wykroczenie.

Choć to krok w dobrym kierunku, nowelizacja kodeksu karnego nie rozwiązuje problemu - twierdzi w rozmowie z BBC Dinara Smailowa, założycielka Fundacji NeMolchiKZ. Zwraca uwagę, że obowiązujące przepisy uznają, że jeśli ofiara spędziła w szpitalu mniej niż 21 dni, to wyrządzoną szkodę uznaje się za nieznaczną, a "złamania kości, nosa czy szczęki ocenia się jako "niegroźny uszczerbek na zdrowiu”.

Autorka/Autor:momo//mrz

Źródło: BBC, PAP