- Widziałem jego spód, świecił się bardzo jasno - mówi świadek katastrofy lotniczej w Waszyngtonie o samolocie American Airlines. - Pod nim był snop iskier.
W środę późnym wieczorem (w nocy czasu polskiego) doszło do katastrofy lotniczej w Waszyngtonie. Samolot pasażerski linii American Airlines zderzył się z wojskowym śmigłowcem Black Hawk i spadł do rzeki Potomak obok lotniska im. Ronalda Reagana. Nie jest na razie jasne ile osób zginęło. Na pokładzie samolotu znajdowało się 60 pasażerów i czterech członków załogi, a śmigłowcem leciało trzech żołnierzy. Stacja CNN rozmawiała z jednym ze świadków zdarzenia.
Świadek o momencie katastrofy
Ari Shulman wyjaśnił w CNN, że jechał właśnie do domu trasą George Washington Parkway, biegnącą wzdłuż rzeki Potomak i obok lotniska. - Jechałem w stronę południową, lotnisko było po mojej lewej stronie. Patrzyłem na lądujące samoloty - powiedział. - Zobaczyłem, jak równomiernie są od siebie oddalone i pomyślałem, że jeden z mojej lewej strony zaraz wyląduje. Spojrzałem w bok i zobaczyłem samolot wyglądający zupełnie normalnie, był tuż nad ziemią, może 120 stóp (36 m) nad rzeką - opowiedział.
Jak dodał, trzy sekundy później samolot "był już przechylony w prawo". - Widziałem jego spód, świecił się bardzo jasno, a pod nim był snop iskier. Wyglądał jak rzymska świeca (rodzaj sztucznych ogni - red.) - zrelacjonował. - Nie widziałem nic poza tym, nie widziałem żadnego śmigłowca. Dziś jest bardzo ciemna noc, więc nie widać niczego, co nie jest bardzo oświetlone. Ale widziałem samolot przechylający się pod kątem, pod którym nie powinien się przechylać i widziałem iskry - dodał.
Mężczyzna przyznał, że zastanawiał się, czy dojdzie do eksplozji albo czy zobaczy uderzenie maszyny w ziemię, jednak niczego takiego nie zauważył, więc nie był też pewien, czy powinien wzywać służby ratunkowe. - To wszystko działo się bardzo szybko, nie myślałem do końca racjonalnie, ale odwróciłem się i nic już nie widziałem. Nie widziałem samolotu uderzającego w ziemię, płomieni, eksplozji ani dymu - mówił.
Wiadomo, że samolot linii American Airlines obsługujący loty regionalne wyleciał z miejscowości Wichita w stanie Kansas. Śmigłowiec Black Hawk należał do amerykańskiej armii. Pentagon potwierdził, że maszyna stacjonowała w Fort Belvoir w Wirginii. Według ustaleń CNN miała odbywać lot szkoleniowy. Prezydent USA Donald Trump przekazał, że został poinformowany o "strasznym wypadku".
Źródło: CNN, tvn24.pl
Źródło zdjęcia głównego: SHAWN THEW/EPA/PAP