Katolicy zaatakowali w poniedziałek w Belfaście uczestników protestanckiego marszu i jego policyjną eskortę. Rannych zostało kilku funkcjonariuszy, a jedna policjantka ciężko. Północnoirlandzcy nacjonaliści rzucali koktajlami mołotowa i kamieniami. Zdjęcia z Irlandii Północnej dostaliśmy na Kontakt TVN24.
Życiu policjantów nie zagraża niebezpieczeństwo.
Dziennikarka lokalnej telewizji UTV Sharon O'Neill powiedziała, że policjantka dostała w głowę dużym kamieniem. - Kiedy już leżała na ziemi i koledzy zbiegli się na pomoc, uczestnicy zamieszek rzucali wszystkim, co mieli pod ręką - powiedziała.
Kilka dni walk
Zamieszki zaczęły się w nocy z niedzieli na poniedziałek. To wtedy część zebranych w tłumie zaczęła rzucać w stronę pilnujących porządku funkcjonariuszy koktajle mołotowa. W odpowiedzi policjanci sięgnęli po armatki wodne by uspokoić rzucający piłkami golfowymi i plastikowymi butelkami tłum.
Do zamieszek doszło także w niewielkiej miejscowości obok Blefastu - Lurgan. O płonących tam samochodach poinformował nas na plaformę Kontakt TVN24 internauta Przemysław.
Wojna religijna
Walki wybuchły z powodu corocznych obchodów rocznicy bitwy nad rzeką Boyne (1690 r.), w której wojska protestanckiego króla Wilhelma III Orańskiego pokonały Jakuba II Stuarta - ostatniego katolickiego króla Anglii, Szkocji i Irlandii. 12 lipca to najważniejszy dzień dorocznych marszy Zakonu Orańskiego w Irlandii Północnej.
Rocznica jest dla oranżystów okazją zamanifestowania przywiązania do brytyjskiej monarchii, swojej protestanckiej tożsamości i przynależności do Zjednoczonego Królestwa. Co roku powoduje to wzrost napięcia z katolikami, którzy opowiadają się za zjednoczeniem Irlandii.
Źródło: PAP, Kontakt 24
Źródło zdjęcia głównego: enex, foto: internauta Przemysław