Prezydent USA Joe Biden rozmawiał w czwartek z premierem Izraela Benjaminem Netanjahu. Postawił mu ultimatum: chroń palestyńską ludność cywilną albo pracownicy pomocy zagranicznej w Gazie i Waszyngtonie wstrzymają wsparcie dla Izraela w wojnie z Hamasem. Jest już odpowiedź Izraela. Do rozmowy doszło trzy dni po izraelskim ataku, w wyniku którego zginęło siedmiu pracowników humanitarnych organizacji World Central Kitchen.
Jak przekazał Biały Dom, prezydent Biden podkreślił, że ataki na pracowników organizacji humanitarnych i ogólna sytuacja humanitarna w Gazie są "niedopuszczalne".
Przywódcy omówili także groźby Iranu wobec Izraela i narodu izraelskiego. "Prezydent Biden dał jasno do zrozumienia, że Stany Zjednoczone zdecydowanie wspierają Izrael w obliczu tych zagrożeń" - oznajmił Biały Dom.
Jak podaje Reuters, prezydent USA Joe Biden postawił w czwartek izraelskiemu premierowi Benjaminowi Netanjahu ultimatum: chroń palestyńską ludność cywilną albo pracownicy pomocy zagranicznej w Gazie i Waszyngtonie wstrzymają wsparcie dla Izraela w wojnie z bojownikami Hamasu. Te stanowcze słowa popłynęły w kierunku Izraela po miesiącach nawoływań USA do zmiany taktyki wojskowej prowadzonej przez Izrael.
Biden "wyjaśnił, że Izrael musi ogłosić i wdrożyć szereg konkretnych i wymiernych kroków, aby zaradzić krzywdom i cierpieniu ludności cywilnej i zapewnić bezpieczeństwo pracowników organizacji humanitarnych".
Rozmowa przywódców trwała około pół godziny.
Odpowiedź Izraela
Kancelaria premiera Izraela poinformowała, że izraelski gabinet bezpieczeństwa, w następstwie ataku na konwój World Central Kitchen i napiętej rozmowy Netanjahu z prezydentem USA Joe Bidenem, postanowił podjąć natychmiastowe kroki w celu poprawy sytuacji humanitarnej w Strefie Gazy.
Według komunikatu Izrael otworzy tymczasowo dla dostaw pomocy humanitarnej port Aszdod, położony około 40 km na północ od Strefy Gazy, i po raz pierwszy od 7 października ubiegłego roku otworzy przejście graniczne Erez, pomiędzy północną Strefą Gazy a południowym Izraelem.
Tel Awiw zwiększy także wielkość pomocy z Jordanii, transportowanej przez przejście Kerem Szalom. "Gabinet wojenny upoważnił premiera, ministra obrony Joawa Galanta i ministra Beny'ego Ganca do podjęcia natychmiastowych kroków w celu zwiększenia pomocy humanitarnej dla ludności cywilnej w Strefie Gazy" - oznajmiło biuro Netanjahu w komunikacie.
"Ta zwiększona pomoc pomoże zażegnać kryzys humanitarny i jest konieczna dla zapewnienia kontynuacji walk i osiągnięcia celów wojny" - dodano.
OBEJRZYJ ROZMOWĘ W TVN24 GO: "Z komunikatu Białego Domu leje się wściekłość". "Biden powiedział: dość"
Jak z kolei czytamy w komunikacie Białego Domu, Biden podkreślił w czasie tej rozmowy, że "natychmiastowe zawieszenie broni jest niezbędne do ustabilizowania i poprawy sytuacji humanitarnej oraz ochrony niewinnej ludności cywilnej". Wezwał także premiera Netanjahu, aby upoważnił swoich negocjatorów do niezwłocznego zawarcia porozumienia w celu sprowadzenia do domu zakładników, porwanych przez Hamas 7 października.
Blinken: atak na WCK nie jest pierwszym incydentem, ale musi być ostatnim
Sekretarz stanu Antony Blinken po rozmowie Bidena z Netanjahu powiedział, że "obecna sytuacja w Strefie Gazy rysuje się w ten sposób, że pomimo kroków podjętych przez Izrael, aby umożliwić dostarczenie tam pomocy, rezultaty są zauważalnie niewystarczające i nie do przyjęcia".
- W Gazie nie ma zapewnionego bezpieczeństwa żywnościowego. Ludność potrzebuje pomocy humanitarnej, a ci, którzy bohatersko starają się ją zapewnić, narażają się na ryzyko utraty życia. Przerażający atak na World Central Kitchen, który miał miejsce w tym tygodniu, nie był pierwszym takim incydentem, ale musi być ostatnim - powiedział.
Rozmowa "momentami napięta"
Reuters, powołując się na anonimowe źródło "zaznajomione z rozmową", przekazał, że rozmowa była "momentami napięta". Biden miał przedstawiać swoje obawy, a Netanjahu bronić swojego podejścia do działań w Strefie Gazy.
Starszy urzędnik Białego Domu określił rozmowę jako "bardzo bezpośrednią". W rozmowie mieli uczestniczyć oprócz Bidena wiceprezydentka Kamala Harris, doradca ds. bezpieczeństwa narodowego Jake Sullivan i sekretarz stanu USA Antony Blinken.
Odnosząc się do oczekiwań Stanów Zjednoczonych, urzędnik powiedział: "Potrzebujemy kompleksowego planu. Izrael nie może zabijać pracowników pomocy humanitarnej i ludności cywilnej".
Szybka odpowiedź Izraela
Rzecznik Rady Bezpieczeństwa Narodowego John Kirby na briefingu po rozmowie przywódców państw powiedział, że Waszyngton liczy, że w ciągu "najbliższych godzin i dni" Izrael podejmie kroki, aby zmienić swoją politykę w stosunku do cywili i w kwestii sytuacji humanitarnej w Strefie Gazy.
- Środki te, które obejmują zobowiązanie do otwarcia portu Aszdod (...), otwarcie przejścia granicznego w Erez (...) oraz znaczne zwiększenie dostaw pomocy z Jordanii bezpośrednio do Strefy Gazy muszą teraz zostać szybko i całkowicie wdrożone - oświadczyła rzeczniczka Rady Bezpieczeństwa Narodowego USA Adrienne Watson.
Analitycy: to może być ukryta groźba Bidena
Biały Dom nie wyjaśnił, jakie kroki zostaną podjęte, jeśli Netanjahu nie spełni apelu Bidena. Analitycy twierdzą jednak, że ukrytą groźbą może być spowolnienie transferów amerykańskiej broni do Izraela lub złagodzenie wsparcia USA na forum ONZ.
Dennis Ross, doświadczony amerykański dyplomata, obecnie pracujący w Waszyngtońskim Instytucie Polityki Bliskowschodniej, powiedział, że "prezydent Biden w istocie mówi, że należy zaspokoić te potrzeby humanitarne, bo inaczej nie będzie miał innego wyboru, jak tylko uzależnić pomoc wojskową od postawionych warunków".
- Nadchodził moment, w którym administracja Bidena miała poczucie, że krajowe i międzynarodowe koszty wspierania izraelskiej kampanii w Gazie przewyższają korzyści wynikające z tego, co Izrael był w stanie osiągnąć w terenie - powiedział Mike Singh, były specjalista ds. bezpieczeństwa narodowego Urzędnik Rady ds. Bliskiego Wschodu.
Singh, obecnie pracujący w Waszyngtońskim Instytucie Polityki Bliskowschodniej, powiedział, że jeśli Izrael nie spełni warunków Bidena, najbardziej prawdopodobnym krokiem będzie wynegocjowanie przez USA rezolucji Rady Bezpieczeństwa ONZ - takiej jak ta, która zakończyła konflikt Izrael-Hezbollah w 2006 roku.
Jonathan Panikoff, były zastępca oficera wywiadu narodowego ds. Bliskiego Wschodu, powiedział, że jest mało prawdopodobne, aby Biden podjął drastyczne działania mogące zburzyć stosunki amerykańsko-izraelskie, takie jak wstrzymanie sprzedaży broni o dużym zasięgu lub całkowite opuszczenie Izraela podczas szczytu ONZ. Mógłby jednak postawić warunki na mniejszy sprzęt wojskowy.
Biden, który ma ubiegać się o reelekcję w listopadzie, stara się odpowiedzieć na oczekiwania postępowych demokratów, przerażonych liczbą ofiar śmiertelnych wśród palestyńskich cywilów i wywierających presję na prezydenta USA, by ten powstrzymał Netanjahu. Może to jednak zniechęcić proizraelskich niezależnych wyborców. Dlatego też Biden dotąd sprzeciwiał się ustalaniu warunków transferów broni.
Śmierć wolontariuszy w Gazie
Siedmioro pracowników WCK zginęło w nocy z poniedziałku na wtorek w nalocie sił izraelskich w Strefie Gazy. Do wydarzenia doszło podczas dostarczania przez pracowników pomocy żywnościowej, która przybyła kilka godzin wcześniej statkiem z Cypru.
Wśród ofiar śmiertelnych znaleźli się trzej obywatele Wielkiej Brytanii, Polak, Australijka oraz jedna osoba z obywatelstwem amerykańsko-kanadyjskim. Zginął także palestyński kierowca.
ZOBACZ TEŻ: Polskie MSZ wzywa ambasadora Izraela. Jego wypowiedzi i wpisy wywołały oburzenie
Znany amerykański kucharz i założyciel World Central Kitchen Jose Andres powiedział w środę w emocjonalnym wywiadzie dla agencji Reutera, że izraelski atak był wymierzony w pracowników humanitarnych jego organizacji "systematycznie, samochód po samochodzie". W tekście opublikowanym w środę na łamach "New York Timesa" Andres stwierdził, że atak na konwój wolontariuszy WCK był bezpośrednim efektem polityki ograniczania pomocy humanitarnej przez Izrael.
CZYTAJ TEŻ: Zabici w konwoju. Szef WCK o szczegółach ataku: uderzenie było "systematyczne, samochód po samochodzie"
Izrael twierdzi, że atak był wynikiem błędu, a nie zbrodnią wojenną, i zapowiedział, że wyniki śledztwa zostaną wkrótce upublicznione.
Źródło: tvn24.pl, Reuters