Nietrafiony żart, gafa, językowy lapsus – zdarza się każdemu, ale śmieszy najbardziej, gdy zdarza się osobie publicznej. A zwłaszcza… politykowi. Niektórym politykom wpadki zdarzają się wyjątkowo często. Palma pierwszeństwa? Wątpliwości nie ma - król jest jeden. Silvio Berlusconi. We wtorek przyjeżdża do Warszawy.
Włoski premier zjawi się w Polsce na konsultacje z polskim rządem. Berlusconi i Donald Tusk, wraz z ministrami, będą mieli o czym rozmawiać. Kryzys gospodarczy, nadchodzące szczyty unijne, budżet UE, pakiet klimatyczno-energetyczny i współpraca gospodarcza - to główne tematy zaplanowanych rozmów.
Ale Berlusconi podczas wizyty w Warszawie wystąpi nie tylko jako szef włoskiego rządu. Jak polityk prawicy weźmie też udział w kongresie Europejskiej Partii Ludowej, do której należy Platforma Obywatelska.
Wpadka? Oczekiwana
Czy podczas wizyty w Warszawie będziemy mogli liczyć na jakiś niezapomniany bon mot ze strony Włocha? Albo chociaż na jakąś małą wpadkę? Te ostatnie są znakiem firmowym trzykrotnego włoskiego premiera. Lista - nie tylko nietrafionych (a czasem wręcz niesmacznych) żartów, ale też kontrowersyjnych zachowań i pomysłów - jest długa. To właśnie dzięki nim, a nie poprzez swoje polityczne osiągnięcia, Berlusconi zajmuje czołówki medialnych doniesień.
Do kontrowersyjnego zachowania Berlusconiego Włosi są już tak przyzwyczajeni, że kolejnej katastrofy wypatrują na horyzoncie niemal każdego dnia. Tak było podczas jednej z ostatnich spektakularnych wpadek, kiedy to szef włoskiego gabinetu, nowowybranego prezydenta Stanów Zjednoczonych, Baracka Obamę nazwał… opalonym. - Młody, przystojny, opalony - tymi słowami opisywał wtedy jeszcze prezydenta-elekta.
Komentarze były miażdżące. - To nie jest typowe prostactwo, do którego już nas przyzwyczaił i z którym się pogodziliśmy – pisała wtedy jedna z czołowych włoskich gazet "La Repubblica".
Ciężkie poczucie humoru
Włoski premier raz po raz raczy świat niewybrednym dowcipem. Sam szczerze
Porównują mnie do Hitlera, do Mussoliniego albo do tego argentyńskiego dyktatora, który pozbywał się swych przeciwników i wywoził ich samolotem razem z piłką, a potem otwierał drzwi i mówił: jest ładna pogoda, idźcie sobie pograć Silvio Berlusconi
- Porównują mnie do Hitlera, do Mussoliniego, albo do tego argentyńskiego dyktatora, który pozbywał się swych przeciwników i wywoził ich samolotem razem z piłką, a potem otwierał drzwi i mówił: jest ładna pogoda, idźcie sobie pograć – skonstatował pewnego razu polityk z Rzymu. Wypowiedź bez echa oczywiście nie przeszła - zwłaszcza w Argentynie. Obustronne relacje obu państw zostały znacznie nadwerężone.
Kapo i Carla Bruni
Jedna z większych wpadek Berlusconiego wiąże się ze wskazówką, której kilka lat temu udzielił jednemu z niemieckich europarlamentarzystów.Rada była osobliwa. - Wiem, że we Włoszech są ludzie, którzy kręcą filmy o nazistowskich obozach koncentracyjnych. Powinienem nakłonić cię do roli kapo – byłbyś idealny – sugerował deputowanemu SPD Martinowi Schulzowi szef włoskiego rządu.
Pod koniec lutego br. roku Silvio Berlusconi gościł w Rzymie francuskiego prezydenta Nicolasa Sarkozy’ego. Bez gafy się nie obyło. A wszystko przez słowa, które Włoch wyszeptał francuskiemu prezydentowi. Media nie odpuściły i rozszyfrowały jaką wspólną tajemnicę ukrywają europejscy przywódcy. "Moi je t’ai donne la tua donna" co znaczy ni mniej ni więcej "Ja ci dałem twoją kobietę" – wyparował Berlusconi do Sarkozy'ego. Zdaniem dziennikarzy, bo kancelaria premiera uparcie twierdzi, że słowa, które padły to: „Tu sais que j'ai etudié a' la Sorbonne?” czyli „Wiesz, że studiowałem na Sorbonie?”.
Komuniści są be
Poczucie humoru szefa włoskiego gabinetu nie opuszcza. Ale Berlusconi ma też w sobie dużo
Jestem Jezusem Chrystusem polityki. Jestem cierpliwą ofiarą, znoszę każdego, poświęcam się dla każdego Silvio Berlusconi
- Włochy do wspaniały kraj do inwestowania. Najlepszym dowodem jest włoski premier, który wszystkie swe pieniądze ulokował w tym kraju. Inny powód to malejąca liczba komunistów. A kolejny to fakt, że mamy przepiękne sekretarki – przekonywał swego czasu Berlusconi. Innym razem poszedł już na całość. - Komuniści nie jedli dzieci, ale je gotowali – przekonywał.
Jezus Chrystus polityki
Już wiadomo: po rzutkim premierze Włoch można spodziewać się właściwie wszystkiego. Zatem czy może dziwić porównanie siebie do Jezusa? Choć szokujące – raczej nie, bo trzyma się konwencji. - Jestem Jezusem Chrystusem polityki. Jestem cierpliwą ofiarą, znoszę każdego, poświęcam się dla każdego – mówił w lutym 2006 roku włoski premier.
Za każdą kolejną wpadkę, każde fałszywe słowo czy kiepski żart na Berlusconiego spadają gromy. Ale włoski premier nic sobie z tego nie robi. Poczucie humoru wydaje się być częścią planu i kreowania wizerunku poczciwego Berlusconiego. Sam przecież przyznał ostatnio (po kolejnym żarcie, który padł z jego ust): - My jesteśmy ludźmi wolności, prawdy, ale także uśmiechu i optymizmu – mówił podczas spotkania z członkami centroprawicowego bloku Lud Wolności. Założenie jest jedno - być postrzeganym jako wesoły polityk i człowiek. To akurat włoski premier ma jak w banku.
Śmiech to zdrowie – mówi stare polskie przysłowie. Nic więc w tym złego, że czasem pośmiejemy się z polityków czy razem z nimi. Szkoda tylko, że niektórzy nie są znani z niczego innego jak właśnie z błaznowania.
Źródło: tvn24.pl