Przyjaciele i koledzy byłej dziennikarki BBC, 50-letniej Jacky Sutton, którą w sobotę znaleziono martwą w toalecie w porcie lotniczym w Stambule, podają w wątpliwość pierwsze doniesienia tureckich mediów, według których kobieta popełniła samobójstwo.
Sutton wracała z Londynu do Iraku, gdzie była krajowym dyrektorem organizacji non profit Institute for War and Peace Reporting (IWPR) promującej, we współpracy z mediami i społeczeństwami obywatelskimi, pozytywne przemiany w strefach konfliktów, w społeczeństwach zamkniętych i krajach w okresie transformacji.
Według docierających ze Stambułu informacji Sutton nie zdążyła na lot do Irbilu, stolicy irackiego Kurdystanu. Była podobno bardzo zmartwiona, ponieważ powiedziano jej, że musi kupić nowy bilet, a nie miała pieniędzy. Nieco później jej zwłoki znaleziono w toalecie; podobno powiesiła się na sznurowadłach.
Nie wierzą w samobójstwo
Anthony Borden z IWPR nie wierzy w samobójstwo i domaga się "otwartego, transparentnego śledztwa". Podkreśla, że Sutton była bardzo inteligentna, kompetentna, potrafiąca poradzić sobie w trudnych sytuacjach. - Nie jestem nawet pewien, czy buty, które miała na nogach, były wiązane na sznurowadła – powiedział mediom.
Wielu kolegów Sutton podkreśla na portalach społecznościowych, że trudno im uwierzyć w samobójstwo. Niektórzy uważają, że okoliczności jej śmierci powinno wyjaśnić międzynarodowe śledztwo. Sutton została dyrektorem krajowym IWPR w Iraku w czerwcu br. Jej poprzednik na tym stanowisku Ammar al-Shahbander, zginął w maju w zamachu bombowym w Bagdadzie. Jacky Sutton, bezdzietna rozwódka, mówiła pięcioma językami. W latach 1998-2000 była dziennikarką BBC World Service, relacjonując m.in. wydarzenia w Afryce i na Bliskim Wschodzie.
Autor: mtom / Źródło: PAP
Źródło zdjęcia głównego: iwpr.net