Dowódca policji w Tel Awiwie odchodzi ze stanowiska. Wywierano na niego presję, aby użył siły wobec demonstrantów

Źródło:
PAP

Dowódca policji w Tel Awiwie poinformował w środę, że w związku z politycznymi naciskami członków skrajnie prawicowego rządu Benjamina Netanjahu, odchodzi ze służby. Ami Eshed wyjaśnił, że wywierano na niego presję użycia siły wobec demonstrantów protestujących przeciwko zmianom w sądownictwie.

Dowódca policji w Tel Awiwie Ami Eshed zdecydował o odejściu ze służby. Decyzja o rezygnacji, jak wyjaśnił, miała związek z wywieranymi na niego politycznymi naciskami użycia siły wobec demonstrantów sprzeciwiających się zmianom w sądownictwie – podała w środę agencja Reutera.

Dowódca policji nie wspomniał w swoim oświadczeniu o Itamarze Ben-Gvirze, ministrze bezpieczeństwa narodowego, który miał domagać się twardych działań przeciwko protestującym blokującym drogi i autostrady.

W telewizyjnym oświadczeniu Eshed powiedział, że nie może sprostać oczekiwaniom "ministerialnego szczebla", który jego zdaniem złamał wszelkie zasady i rażąco ingerował w podejmowanie przez niego decyzji zawodowych.

- Mogłem łatwo spełnić te oczekiwania, używając niewspółmiernej siły, która zapełniłaby izbę przyjęć szpitala w Tel Awiwie – stwierdził Eshed. – Po raz pierwszy od trzech dekad służby zetknąłem się z rzeczywistością, w której nie wymagano ode mnie zapewnienia spokoju i porządku, ale wręcz przeciwnie – dodał.

Ben-Gvir w marcu poinformował, że Eshed zostanie przydzielony do "nowej roli w policji", co zostało odebrane jako przekreślenie jego szans na zostanie szefem policji w całym kraju.

Protesty w Izraelu

Po tym, jak rząd premiera Benjamina Netanjahu zdecydował się wznowić prace nad kontrowersyjną reformą wymiaru sprawiedliwości, tysiące Izraelczyków zablokowały drogi dojazdowe do największego lotniska w kraju, protestując przeciwko tym planom.

Dla rządu Benjamina Netanjahu, jednego z najbardziej prawicowych w historii Izraela, reforma wymiaru sprawiedliwości ma na celu m.in. ograniczenie prerogatyw Sądu Najwyższego, na rzecz parlamentu i władzy wykonawczej.

Krytycy reformy uważają, że grozi to otwarciem drogi do nieliberalnych lub autorytarnych zmian.

Autorka/Autor:asty

Źródło: PAP