W obwodzie odeskim od ponad 24 godzin trwa akcja poszukiwawczo-ratownicza. Miejscowe władze poinformowały o dziewięciu ofiarach śmiertelnych, wśród których jest dziecko. Masy wody odcięły setki osób od świata, a tysiące pozbawiły dostępu do energii elektrycznej. Los jednej osoby jest nieznany.
"Sytuacja w Odessie jest obecnie tragiczna (...). Składam kondolencje rodzinom i przyjaciołom (ofiar - przyp. red.)" - napisał w mediach społecznościowych prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski.
Do kataklizmu doprowadziły nawalne opady deszczu. W ciągu zaledwie siedmiu godzin w Odessie spadło tyle wody, ile wynosi średnia z dwóch miesięcy.
Porwani przez wodę
Ukraińskie służby poinformowały, że wśród ofiar znajduje się pięcioosobowa rodzina, która mieszkała na parterze i nie zdążyła uciec przed falą powodziową. Kolejne trzy osoby zginęły porwane przez wodę.
"Przez całą noc ratownicy pomagali w ewakuacji ludzi (...), wyciąganiu samochodów, odpompowywaniu wody z budynków oraz w poszukiwaniach zaginionej dziewczynki, którą odnaleziono o godz. 7" - poinformowała w środę Państwowa Służba ds. Sytuacji Nadzwyczajnych (DSNS) w komunikatorze Telegram.
Na miejscu katastrofy pracuje ponad pół tysiąca ratowników. Prądu nie mają około 42 tysiące osób w 32 miejscowościach i wioskach.
"Żaden system tego nie wytrzyma"
W Odessie wprowadzono czerwony alert. Transport publiczny został wstrzymany, a szkoły przeszły na naukę zdalną. Lokalne władze zaapelowały do mieszkańców o unikanie zbędnych podróży i opuszczanie domów tylko w koniecznych przypadkach.
- W ciągu siedmiu godzin spadło tyle deszczu, ile w dwa miesiące. Żaden system odprowadzania wód deszczowych nie wytrzyma takiego obciążenia - przekazał burmistrz Odessy Hennadij Truchanow.
Autorka/Autor: Franciszek Wajdzik
Źródło: Reuters, PAP, Newsukraine
Źródło zdjęcia głównego: t.me/dsns_telegram