Analiza nagrań, rozmowy ze świadkami. Jak zginęła amerykańska aktywistka?

Źródło:
PAP, Washington Post
Zamknięte przejście graniczne pomiędzy Izraelem a Jordanią
Zamknięte przejście graniczne pomiędzy Izraelem a JordaniąReuters
wideo 2/2
Zamknięte przejście graniczne pomiędzy Izraelem a JordaniąReuters

Nagrania i świadkowie podważają informacje izraelskiej armii o okolicznościach zastrzelenia w piątek na Zachodnim Brzegu amerykańskiej aktywistki - napisał w czwartek dziennik "Washington Post". Choć armia twierdzi, że doszło do tego "nieumyślnie", podczas "gwałtownych zamieszek", to gazeta ustaliła, że kobieta została śmiertelnie postrzelona kilkadziesiąt minut po kulminacyjnym momencie konfrontacji, gdy była oddalona od izraelskich żołnierzy.

26-letnia Aysenur Eygi została w piątek śmiertelnie postrzelona w głowę podczas protestu przeciwko ekspansji izraelskiego osadnictwa w miejscowości Bejta na południe od Nablusu na okupowanym przez Izrael Zachodnim Brzegu Jordanu. Kobieta była obywatelką Turcji i USA.

Tego samego dnia izraelska armia przekazała, że podczas zgromadzenia żołnierze otworzyli ogień do "głównego prowodyra", który "stwarzał zagrożenie", rzucając kamieniami. Jak dodano wszczęto dochodzenie w sprawie wydarzenia.

We wtorek armia podała zaś, że według wstępnego śledztwa Eygi zginęła podczas "gwałtownych zamieszek z udziałem dziesiątek Palestyńczyków, podczas którego palono opony i rzucano kamieniami" w żołnierzy. Kobieta została trafiona "pośrednio i nieumyślnie" - dodała armia.

"Washington Post": wersja izraelskiej armii zostaje podważona

Agencja AP, powołując się na lekarzy, informowała w piątek, ze trafiona w głowę aktywistka zmarła niedługo po przewiezieniu jej do szpitala w Nablusie.

Tymczasem według amerykańskiego dziennika "Washington Post", Eygi zginęła ponad pół godziny po szczytowym momencie konfrontacji między demonstrantami a żołnierzami i 20 minut po tym, gdy manifestanci odeszli z miejsca, w którym na krótko starli się z wojskowymi. Stało się to również po tym - podaje gazeta - jak ustały słyszane wcześniej strzały.

Zachodni Brzeg i Strefa GazyPAP

"WaPo" przekazała też w czwartkowej publikacji, że kobieta znajdowała się wówczas blisko 200 metrów od najbliższych izraelskich żołnierzy i nie stanowiła żadnego zagrożenia. Według świadków kule wystrzelone przez wojskowych raniły także stojącego ok. 18 metrów od Eygi palestyńskiego nastolatka. Wojsko nie potwierdziło, czy to on był głównym celem.

By zrekonstruować to wydarzenie z piątku, dziennikarze rozmawiali z 13 naocznymi świadkami i przeanalizował ponad 50 filmów i zdjęć. Według gazety, nagrania i świadkowie podważają informacje izraelskiej armii o okolicznościach zastrzelenia amerykańskiej aktywistki. Jak podkreślono, izraelska armia nie odpowiedziała na prośbę o odniesienie się do ustaleń gazety.

To był jej pierwszy protest, była "zszokowana tak szybką eskalacją"

Według koleżanek Eygi, aktywistka po raz pierwszy brała udział w proteście na Zachodnim Brzegu. Była zdenerwowana i zaznaczała, że nie chce zbliżać się do żadnych niebezpiecznych miejsc. Gdy wojsko zaczęło strzelać, wycofała się "zszokowana tak szybką eskalacją". Kobieta była działaczką organizacji Ruch Solidarności Międzynarodowej, która promuje pokojową formę protestów. - Obie zdecydowałyśmy, że nie chcemy być w pobliżu żadnej akcji - powiedziała zaś Helen, wolontariuszka z Australii, która była z Eygi przez cały dzień.

Żołnierze zachowywali się bardzo prowokacyjnie. Najpierw użyli gazu, później zaczęli strzelać ostrą amunicją - powiedział izraelski aktywista Jonathan Pollak, który często bierze udział w protestach w Bejcie i był tam również w dniu, w którym zginęła Eygi. Pollak zaznaczył, że od czasu wybuchu wojny w Strefie Gazy jesienią 2023 r. używanie ostrej amunicji stało się standardowym "środkiem rozpraszania tłumu" stosowanym przez izraelską armię wobec palestyńskich manifestantów.

Prezydent USA Joe Biden wydał w środę oświadczenie, w którym określił zdarzenie jako "całkowicie nieakceptowalne". Zaznaczył, że Izrael musi ponieść pełną odpowiedzialność i nie dopuścić do powtarzania się takich sytuacji. Sekretarz stanu Antony Blinken dodał, że USA miały wgląd we wstępne dochodzenie, ale oczekują kontynuowania śledztwa.

Cotygodniowe protesty w Bejcie odbywają się od 2021 r., gdy powstało tam nielegalne żydowskie osiedle, niedawno zalegalizowane przez izraelski rząd. Dotychczas zginęło podczas nich 15 osób - przekazała gazeta, powołując się na lokalne organizacje obrony praw człowieka.

Autorka/Autor:akr/ft

Źródło: PAP, Washington Post