Państwo Islamskie (IS) podało w piątek, że podczas nalotu sił międzynarodowej koalicji na cele IS w północnej Syrii zginęła amerykańska zakładniczka. Według komunikatu tej organizacji, ostrzału miały dokonać jordańskie samoloty. Jordańczycy wyrazili "bardzo daleko idący sceptycyzm" w tej sprawie i pytają: "Co robiłaby Amerykanka w składzie broni, który został ostrzelany"?
Zakładniczka miała zginąć w pobliżu miasta Ar-Rakka, gdy budynek, w którym była przetrzymywana, został ostrzelany przez myśliwce.
Zginęła Amerykanka, dżihadyści ocaleli?
Według komunikatu IS w ataku nie zginął ani nie został ranny żaden dżihadysta z tej organizacji, jednak organizacje pozarządowe podają, że w nalotach zginęło ponad 30 bojowników IS.
Reuters podkreśla, że na razie nie udało się potwierdzić informacji IS. Amerykański Departament Stanu również nie był w stanie zweryfikować komunikatu organizacji.
Rzeczniczka Departamentu Stanu Marie Harf powiedziała, że kilkoro Amerykanów jest przetrzymywanych za granicą jako zakładnicy przez różnie organizacje, w tym Państwo Islamskie, nie podała jednak żadnych dodatkowych szczegółów.
Jordańczycy stwierdzili z kolei w szybkiej reakcji na oświadczenie IS, że pozostają "bardzo sceptyczni" i nie wierzą, że Amerykanka zginęła od ich bomby. - Przyglądamy się sprawie, ale naszym zdaniem to nielogiczne. To część ich kryminalnej propagandy. Jak mieliby rozpoznać jordańskie samoloty z tak ogromnej odległości na niebie i co Amerykanka miałaby robić w składzie broni, który został zaatakowany? - pytał w piątek składający oświadczenie w tej sprawie rzecznik jordańskiego rządu, Mohammed Momani.
Zemsta Jordańczyków po spaleniu pilota
W czwartek jordańskie lotnictwo przeprowadziło misję przeciwko bojownikom IS w Syrii, którzy spalili żywcem jordańskiego pilota Muatha al-Kasaesbeha. Później kilkadziesiąt jordańskich myśliwców dokonało ataków na cele Państwa Islamskiego, w tym centra szkoleniowe i magazyny z bronią w Iraku.
26-letni pilot wojskowy był w niewoli IS od 24 grudnia, kiedy bojownicy zestrzelili jego myśliwiec F-16 podczas nalotu sił międzynarodowej koalicji na pozycje dżihadystów w prowincji Ar-Rakka, na północy Syrii. Kasaesbeh był pierwszym pilotem koalicji, który dostał się w ręce wroga.
Autor: adso/ja/kwoj / Źródło: PAP