Demonstranci włamali się w sobotę na teren pola naftowego Nasirija na południu Iraku - przekazała agencja Reutera, powołując się na informacje ze źródeł w siłach bezpieczeństwa w Bagdadzie. Z doniesień agencji wynika, że intruzi zmusili pracowników do odłączenia prądu, tym samym doprowadzając do zamknięcia pola do odwołania.
Pole naftowe produkuje 90 tysięcy baryłek ropy dziennie.
Jak podają źródła, protestujący, domagając się zamknięcia pola, skandowali: "Nie ma ojczyzny, nie ma ropy".
Masowe protesty w Iraku
Trwające od początku października zamieszki to największe protesty w Iraku od upadku reżimu Saddama Husajna w 2003 roku. Zginęło w nich już co najmniej 490 ludzi, a ponad 27 tysięcy zostało rannych. Uczestnicy protestują przeciwko brakowi miejsc pracy i nieregularnym dostawom prądu oraz wody pitnej. Wzywają też do obalenia rządu, uciekając się przy tym do strajków, blokad dróg, portów i instalacji naftowych oraz do akcji nieposłuszeństwa obywatelskiego.
Sobotni incydent był pierwszym podczas tych protestów przypadkiem wyłączenia z użytku całego pola naftowego. Wcześniej demonstranci blokowali wejścia do rafinerii i portów.
W czwartek prezydent Iraku Barham Salih odmówił desygnowania na premiera gubernatora prowincji Basra Asaada al-Eidaniego - kandydata wysuniętego przez uważany za proirański blok al-Fatah.
Kandydatura została natychmiastowo odrzucona przez protestujących Irakijczyków, którzy apelowali o wyznaczenie osoby niezależnej. Salih podkreślił, że woli podać się do dymisji, niż wyznaczyć na szefa rządu osobę, która byłaby odrzucona przez demonstrujących.
Autor: kk/adso / Źródło: PAP