Co najmniej 12 wcześniaków zginęło w pożarze w szpitalu w stolicy Iraku, Bagdadzie - poinformowały władze. Bliscy ofiar zarzucają kierownictwu placówki zaniedbania, a władzom kraju korupcję. - Rząd pozwala, by dochodziło do takich rzeczy - mówią.
Pożar wybuchł we wtorek późnym wieczorem na oddziale położniczym szpitala położonego w zachodniej części miasta. Ugaszenie go zajęło trzy godziny.
Kilkanaścioro dzieci i 29 osób zostało przewiezionych do okolicznych szpitali.
Ministerstwo zdrowia poinformowało, że prawdopodobną przyczyną tragedii była usterka elektryczna.
- Poród mojego syna był bardzo trudny - opowiadała dziennikarzom Reutersa Shaima Hussein, matka jednego z noworodków. Jak powiedziała, nie dano jej szansy, by uratować dziecko. - Przyniosłam dla niego mleko w proszku, a potem to się stało - relacjonowała.
Szukają dzieci
Hassan Omar mówił dziennikarzom, że ma żal do szpitala, ponieważ nie może uzyskać żadnych informacji na temat przebywających w placówce bliźniaków. Jak dodał, poradzono mu jedynie przeprowadzenie testów DNA, by ustalić, czy wśród ofiar śmiertelnych są jego dzieci.
- Poszedłem do innego szpitala, nie było ich tam, w takim razie gdzie są? - pytał.
Jak opowiada, w szpitalnej kostnicy znalazł jedynie zwęglone kawałki ciał. - Chcę z powrotem mojego chłopca i dziewczynkę. Rząd musi mi ich oddać - podkreślał.
41-letnia Eshrak Ahmed Jaasar, która rozmawiała z dziennikarzami BBC, nie mogła znaleźć swojego czterodniowego siostrzeńca.
- Przyszłam do szpitala dzisiaj wcześnie rano, żeby zobaczyć siostrzeńca i jego matkę, ale wtedy powiedzieli mi o pożarze - opowiadała. - Mój siostrzeniec zaginął, a jego matkę przewieziono do innego szpitala - wyjaśniła.
- Płacimy pracownikom szpitali tysiące dinarów, żeby pozwolili nam dostarczyć naszym bliskim podstawowe produkty spożywcze i mleko, których sami nie są w stanie zapewnić - opowiadała. - Rząd jest skorumpowany i nie dba o swoich obywateli; pozwala, by dochodziło do takich rzeczy - stwierdziła.
Zdjęcia szpitala, które już wcześniej pojawiały się w mediach społecznościowych pokazywały zaniedbania: śmieci wysypujące się z koszy, brudne toalety, karaluchy, pacjentów leżących na dziedzińcu na noszach.
Krewny pacjenta, który umarł niedawno w szpitalu na zapalenie opon mózgowych powiedział dziennikarzom Reutersa, że widział karalucha chodzącego po rurce maski tlenowej.
- Było tak brudno. Musieliśmy przynosić własne prześcieradła - wspominał.
Autor: kg//rzw / Źródło: BBC, Reuters
Źródło zdjęcia głównego: Reuters