Władze Iranu są tak zaniepokojone łatwością, z jaką sunniccy bojownicy Islamskiego Państwa Iraku i Lewantu (ISIL) zajmują kolejne ziemie i terytoria u swojego sąsiada, że biorą pod uwagę nawet współpracę wojskową z USA w celu ich pokonania i zaprowadzenia porządku w Iraku - pisze agencja Reutera, której informacje o takich planach przekazał anonimowy, wysoki rangą urzędnik z Teheranu.
W tej chwili o pomyśle dyskutuje się w bardzo wąskim kręgu władz w Teheranie. Nie wiadomo, czy taka propozycja wyszła już poza te gabinety i dotarła do Waszyngtonu i Bagdadu - zaznacza Reuters.
Iran jest gotowy na współpracę z USA
Jak dodał cytowany przez agencję urzędnik, Teheran jest "otwarty na współpracę" z Amerykanami. - Możemy z nimi pracować i razem zakończyć niepokoje na Bliskim Wschodzie. Mamy duże wpływy w Iraku, a także w Syrii - dodał. Terroryści z ISIL walczą też za zachodnią granicą Iraku, próbując obalić reżim Baszara el-Asada, Iran tymczasem wspiera autorytarnego prezydenta walczącego od ponad trzech lat z rebeliantami.
Zdaniem irańskiego urzędnika, Teheran jest już teraz skłonny pomóc Irakowi w sferze wojskowej, wysyłając do Bagdadu specjalistów, analityków oraz duże ilości broni. Irańska armia raczej nie weźmie udziału w walkach - zaznaczył.
Gwardia Rewolucyjna już jest w Iraku?
Tymczasem Radio Wolna Europa twierdzi, że prezydent Iranu Hassan Rowhani stwierdził jasno, że nie pozwoli, by sunnici z ISIL stanowili zagrożenie blisko granic z szyickim Iranem. Radio powołuje się na czwartkowe doniesienia dzienników "The Wall Street Journal" i "The Times", które miały dotrzeć do informacji mówiących o tym, że oddziały specjalne irańskiej Gwardii Rewolucyjnej już działają w Iraku. Ich zadaniem jest walka z bojownikami ISIL i nie opuszczą one tego kraju, nim nie osiągną sukcesu.
W piątek stacja CNN podała - powołując się na swoje źródła bliskie rządowi w Teheranie - że w ostatnich dniach do Iraku rzeczywiście zostały wysłane "trzy oddziały Gwardii Rewolucyjnej".
Pentagon nie potwierdził tych informacji. Departament Stanu dodał, że nie rozmawia z Iranem na temat ewentualnej współpracy.
Bagdad sam sobie winny. USA i Teheran muszą sobie pomóc?
Sytuacja, w której Irak znalazł się na skraju wojny religijnej, w paradoksalny sposób może zbliżyć kraje, które w ostatnim ćwierćwieczu XX wieku i w ostatnich latach dzieliło niemal wszystko.
Teraz "Wielki Szatan" - jak irańscy przywódcy duchowni określali Stany Zjednoczone od dekad - może się okazać partnerem, którzy pomoże Teheranowi ustabilizować sytuację u sąsiada, z którym za czasów dyktatury Saddama Husajna prowadził on wieloletnią wojnę.
Husajn, sunnita pochodzący z Tikritu, stworzył swój autorytarny reżim w oparciu o mniejszość sunnicką stanowiącą ok. 30 proc. ludności Iraku. Po jego obaleniu w 2003 r. w wyniku rozpoczętej przez USA wojny, władzę w Bagdadzie przejęli szyici.
Władze Iranu uważają jednak, że obecny gabinet Nuriego el-Malikiego stracił zupełnie kontrolę nad prowincjami sunnickimi i przez swoją opieszałość pozwolił na odrodzenie oddziałów złożonych w dużej części z ludzi niegdyś podległych Saddamowi Husajnowi.
Autor: adso\mtom / Źródło: Reuters, Radio Free Europe, tvn24.pl